Miało być spowolnienie i pierwsze oznaki pogorszenia koniunktury. Tymczasem dane o wzroście PKB w trzecim kwartale są zaskakująco dobre.
Wzrost gospodarczy wyniósł 5,1 proc. To tzw. szybki szacunek, który wczoraj opublikował GUS. Tak wysokie tempo jest zaskoczeniem: nie dość, że jest znacznie wyższe od prognoz (według ekonomistów miało być hamowanie do 4,5– 4,6 proc. wzrostu), to jeszcze utrzymało poziom z drugiego kwartału, czyli nadal przekracza 5 proc. – Pozytywna niespodzianka podnosi prognozy tegorocznego PKB i sypie piach w tryby rozkręcającej się machiny obniżek prognoz – napisali ekonomiści mBanku w komentarzu do danych GUS.
Na dodatek polska gospodarka błyszczy na tle sąsiadów. W Niemczech PKB spadł o 0,2 proc., licząc kwartał do kwartału – i był to pierwszy taki spadek od 2015 r. Licząc rok do roku, niemiecka gospodarka rozwijała się w tempie 1,1 proc. Sąsiedzi zza Odry cierpią przez coraz mniejszy popyt z Chin, na koniunkturę wpływ mają też kłopoty przemysłu motoryzacyjnego, któremu czkawką odbija się zaostrzenie norm emisji spalin. Z kolei w Czechach PKB – oczyszczony z wpływów sezonowych – wzrósł o 2,3 proc. Lepszy wynik zanotowali Słowacy z 4,6-procentowym wzrostem. Ale i tak daleko im do tempa nad Wisłą, bo polski PKB liczony w ten sam sposób wzrósł aż o 5,7 proc.
Eksperci do końca nie wiedzą, skąd wzięła się ta pozytywna niespodzianka. Spowolnienie w Niemczech, najważniejszej gospodarce dla polskich eksporterów, powinno mieć negatywny wpływ na naszą koniunkturę. I zapewne będzie miało, ale z opóźnieniem. Czy gospodarkę pociągnęły w górę inwestycje albo konsumpcja prywatna? To rozstrzygnie się dopiero za dwa tygodnie, gdy GUS poda pełne szacunkowe dane. Na razie tych informacji nie ujawnia, co daje ekonomistom spore pole do spekulacji. Na przykład ci z Banku Millennium sądzą, że mógł zadziałać przede wszystkim ten drugi czynnik. Zwracają uwagę, że choć sprzedaż detaliczna w trzecim kwartale rosła wolniej niż w drugim, to jednak w badaniach nastrojów gospodarstw domowych widać było wciąż wysoką skłonność do wydatków konsumpcyjnych. Bo w inwestycjach raczej nadal panowała flauta. Co prawda sektor publiczny mógł nieco podkręcać tempo przed wyborami samorządowymi – i to może być źródłem miłego zaskoczenia. Ale trudno liczyć na duże odbicie w firmach prywatnych. Tym bardziej że dane o produkcji budowlano-montażowej – zwłaszcza pod koniec kwartału – były gorsze niż w poprzednich miesiącach.
– Dane o koniunkturze NBP, wskazujące na spadek wskaźnika nowych inwestycji firm, spadki kredytów inwestycyjnych sugerowały, że w sektorze przedsiębiorstw aktywność inwestycyjna była umiarkowana – oceniają ekonomiści Banku Millennium.
W inwestycje wierzą za to eksperci Banku ING. Według nich w trzecim kwartale mogły one wzrosnąć nawet o 8 proc. rok do roku, co byłoby wyraźnym odbiciem po 4,5-procentowym wzroście kwartał wcześniej. Uważają, że pomogło właśnie domykanie projektów przed wyborami. Ale też swoje trzy grosze dorzuciły największe firmy, bo wskazywały na to jeszcze dane z pierwszego półrocza o rozpoczętych przedsięwzięciach.
Inne wytłumaczenie proponują analitycy mBanku. Są sceptyczni zarówno co do ocen konsumpcji prywatnej (ich zdaniem dane o sprzedaży detalicznej wskazują raczej na spowolnienie jej wzrostu), a szacowanie inwestycji jest obarczone zbyt dużym ryzykiem błędu. Wyższy od oczekiwanego wzrost PKB to według nich efekt wysokiego wkładu zmiany zapasów. Może za tym stać choćby wzmożona akcja rejestrowania samochodów przez dilerów przed 1 września, kiedy to weszły w życie nowe normy emisji spalin. W sierpniu padł rekord; według instytutu Samar zarejestrowano 56,7 tys. samochodów osobowych. Około jednej trzeciej rejestracji dokonali sami dilerzy, zakładając sprzedaż tych aut w późniejszym terminie – co mogło zwiększyć stan zapasów.