Zagraniczni inwestorzy napędzają warszawską giełdę, a indeks WIG ma szansę pobić rekord z 2007 r. - o ile na świecie nie wydarzy się coś, co wpłynie na międzynarodowe rynki - uważają analitycy, z którymi rozmawiała PAP. "Aktywność rakietowa" Korei Płn. wystraszyła we wtorek inwestorów.

W ostatnich dniach warszawska Giełda Papierów Wartościowych - zdaniem analityków - wywindowała notowania indeksu WIG, który zbliża się do historycznych maksimów z 2007 roku. Według nich ma on szansę przekroczyć ten rekord, o ile nie wydarzy się coś istotnego na świecie, co w sposób istotny wpłynie na zachowania inwestorów.

Na globalnych rynkach akcji przeważają spadki, a inwestorzy poszukują bezpiecznych aktywów po tym, jak Korea Północna wystrzeliła rakietę, która przeleciała nad terytorium Japonii, a Donald Trump ogłosił, że w sprawie odpowiedzi "wszystkie opcje są na stole". Giełdy od Sydney po Londyn odnotowują spadki. Osłabia się też amerykański dolar - do euro o 0,4 proc., a do jena o 0,7 proc. Wzrastają ceny amerykańskich obligacji, zaś złoto, srebro i platyna zyskują ponad 1 proc. Ropa pozostaje bez większych zmian.

Czerwony kolor, obrazujący spadki kursów akcji, jest też dominującym na GPW. Ok godz. 15.50 za dolara trzeba było zapłacić 3,54 zł.

"Uzyskanie tego historycznego poziomu naszej giełdy nie byłoby niczym nadzwyczajnym. Jeżeli Stany Zjednoczone uderzą na Koreę Północną, to nie przekroczymy tego poziomu" - mówi w rozmowie z PAP Piotr Kuczyński z firmy Xelion.

Jak zauważa, inwestorzy zagraniczni chętnie interesują się rynkami wschodzącymi, do których zalicza się też Polska.

"Turecki indeks giełdowy wzrósł o 100 proc. wobec 2007 roku, kiedy to był szczyt. A indeks w Indiach wzrósł o 50 proc. w stosunku do roku 2007, indeks na Węgrzech - wzrósł o 26,5 proc. w stosunku do szczytu z 2007 roku. Gdyby indeks WIG20 wzrósł tak jak węgierski BUX, to musiałby mieć 4 tys. punktów, a nie 2,5 tys. I to wszystko wyjaśnia. Zostaliśmy bardzo, bardzo z tyłu. Pewne fundusze inwestycyjne zagraniczne zobaczyły to i zaatakowały naszą giełdę, przyciskają pedał gazu. To widać na wielu giełdach m.in. na chińskiej również" - tłumaczy.

Jak wyjaśnia, inwestorzy zagraniczni mają "znakomity układ", ponieważ zyskują podwójnie. "Zyskują na umacniającym się złotym i zyskują na wzroście cen akcji. Jeżeli akcje wzrosną im o 10 proc., a polski złoty umocni się o 5 proc. - to zyskują 15 proc. - to jest dla nich okazja" - dodał.

W jego ocenie WIG napędzają teraz spółki notowane na WIG20, czyli te największe m.in. paliwowe. "Przez długi czas były to spółki przede wszystkim z mWIG40, czyli małe i średnie. W tym roku WIG20 napędza giełdę" - dodał.

Także zdaniem doradcy inwestycyjnego Domu Maklerskiego PKO BP Emila Łobodzińskiego, WIG "jest już blisko historycznego szczytu".

"Wszystko wskazuje, że ma szanse go przebić. Trudno powiedzieć kiedy to się stanie, ale biorąc pod uwagę otoczenie makro, a także siłę dużych spółek jest to jak najbardziej możliwe. Tak dobre zachowanie indeksu WIG to zasługa spółek z WIG20, które wyraźnie korzystają na dobrym zachowaniu rynków wschodzących, a jednocześnie dobrej koniunkturze gospodarczej w Polsce oraz zmniejszeniu ryzyk związanych np. z kredytami frankowymi" - mówi Łobodziński.

Także Łukasz Bugaj z Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska SA uważa, że indeks WIG ma szansę przekroczyć notowania z 2007 r. "Ten indeks szerokiego rynku, czyli WIG, zbliża się do historycznych maksimów. Ceny akcji zbliżają się do wartości, które miały z ostatniego szczytu, czyli z 2007 roku. Ale wpływ na to mają głównie największe spółki, które w tym roku najlepiej sobie radzą. Stabilnie w ostatnich miesiącach wygląda sytuacja średnich spółek. Natomiast spółki najmniejsze od początku roku są na plusie, ale w ostatnich miesiącach słabiej sobie radziły. I to był trend spadkowy" - tłumaczy.

Jak dodał, "nie da się określić, kiedy nastąpi to przekroczenie". "Jedyne co można powiedzieć, to to, że jest szansa na to, że przekroczymy ten poziom" - powiedział.

Zaznacza jednak, że mówienie o tym, iż jest super hossa - byłoby zbyt dalekie. "Owszem ceny akcji rosną, ale sytuacja jest inna, niż w 2007 roku. Wówczas były potężne napływy do funduszy. A teraz tych napływów za bardzo nie ma. Stąd pytanie, dlaczego akcje rosną, skoro nie ma napływów? Odpowiedź jest taka, że akcje aktualnie kupują inwestorzy zagraniczni. A inwestorzy zagraniczni skupiają się na spółkach największych i dlatego te spółki radzą sobie najlepiej" - wyjaśnia.

Jak mówi, od początku roku polska giełda najlepiej sobie radzi na tle rynków wschodzących. "To nie jest tak, że inwestorzy nagle dostrzegli, że polskie spółki to nieoszlifowane diamenty. To jest wszystko w cyklach. Teraz mamy tendencje wzrostową na rynku. Ceny akcji rosną. A może będzie tak, że za rok ceny akcji będą taniały. Jest tak, że fundusze, które operują na wielu rynkach, mają napływ kapitału i ten kapitał muszą gdzieś ulokować. I poczęści muszę go ulokować w Polsce"- dodał.