Jeszcze kilka lat temu inwestorzy byli skłonni kupować akcje spółek, w których dzielenie się zyskiem było dość odległą perspektywą. Teraz wymagają i rozwoju, i wypłat.
Krajowe spółki notowane na głównym rynku warszawskiej giełdy wypłacą inwestorom co najmniej 9,9 mld zł dywidend (wiele spółek nie podjęło jeszcze decyzji w tej sprawie). Najwyższą stopę dywidendy oferuje obecnie Decora, producent artykułów wykończenia wnętrz. Zarząd chce wypłacić akcjonariuszom w sumie 28,26 mln zł, co daje 2,5 zł na akcję. Na tę kwotę składa się cały zysk za 2015 r. i środki z kapitału zapasowego. Pod względem łącznej kwoty przeznaczonej na dywidendę bezkonkurencyjny jest Bank Pekao, który chce wypłacić ponad 2,28 mld zł, czyli 99,7 proc. zysku netto banku za 2015 r.
Z danych Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych, który organizuje i koordynuje wypłatę dywidend przez spółki notowane na polskim rynku akcji, wynika, że w 2014 r. 207 krajowych firm przekazało akcjonariuszom łącznie 18,8 mld zł, a w 2015 r. było ich już 235 z dywidendami wartymi niemal 18 mld zł (dywidendy płaci również część notowanych na GPW spółek z zagranicy).
Jak dzielą się zyskami / Dziennik Gazeta Prawna
Zarządzający aktywami wskazują, że znaczenie dywidend w ostatnich latach na GPW mocno wzrosło. Jeszcze przed dekadą wiele notowanych w Warszawie spółek to były szybko rozwijające się, ale małe i średnie przedsiębiorstwa, które potrzebowały przede wszystkim kapitału do dalszej ekspansji. W ich przypadku inwestorzy nie naciskali na podział zysków, a głównym źródłem dywidend były wtedy spółki z WIG20, przede wszystkim banki i Telekomunikacja Polska (obecnie Orange Polska).
– Od tego momentu wiele się zmieniło. Małe i średnie firmy wyszły z fazy bardzo dynamicznego rozwoju i głodu kapitału, a wraz ze wzrostem skali działalności zaczęły generować dużo gotówki, co umożliwiło im dzielenie się zyskami z akcjonariuszami. Są na tyle duże, że nadal rozwijają się w tempie dwucyfrowym, a inwestując, mogą dzielić się jednocześnie zyskiem bez szkody dla swojego bilansu – wskazuje Jerzy Kasprzak, zarządzający portfelami z BM ING Banku Śląskiego.
Do tego doszły jeszcze przeprowadzane w ostatnich latach zmiany w systemie otwartych funduszy emerytalnych, które spowodowały, że znaczenie dywidend dla funduszy bardzo wzrosło. Z powodu wprowadzenia tzw. suwaka (stopniowe przenoszenie pieniędzy emerytów z OFE do ZUS) muszą dysponować gotówką. Dywidenda pozwala ją pozyskać bez sprzedawania akcji.
Z drugiej strony zmalały możliwości wypłat sowitych dywidend przez największe spółki giełdowe. Banki, szczególnie średnie, borykają się z tzw. domiarami kapitałowymi ze strony nadzoru, a biznes telekomunikacyjny i energetyczny jest w trendzie spadkowym.
To wszystko spowodowało, że inwestorzy oczekują dywidend nie tylko w największych firmach, ale na tzw. szerokim rynku. Ciężar dzielenia się zyskiem przejęły m.in. firmy usługowe, przemysłowe i z sektora usług finansowych.
– Dywidendy stały się na naszym rynku po prostu standardem, tak jak na rozwiniętych rynkach akcji. Spółka poza tym, że ma się rozwijać i zwiększać wartość, powinna też gwarantować akcjonariuszom premię w formie wypłaty z zysku. Tym bardziej że w środowisku niskich stóp procentowych wiele spółek na giełdzie oferuje godziwą, trzy-, czteroprocentową stopę dywidendy. W niektórych przypadkach sięgają one nawet 6–10 proc. To robi z dywidend ciekawe źródło przychodów – dodaje Jerzy Kasprzak.