Fiasko rozmów w Dausze, gdzie kraje produkujące ropę negocjowały zamrożenie wydobycia, to dyplomatyczna porażka Rosji; ale choć ceny spadną nie będzie to dla niej źródłem poważnych problemów finansowych - powiedział ekspert rynku ropy Andrzej Szczęśniak.

Niepowodzenie niedzielnych rozmów w Dausze sprawiło, że spadły znów ceny ropy, która na pewnym etapie poniedziałkowych notowań była tańsza o 7 proc. Spadające ceny surowca pociągnęły w dół waluty krajów produkujących ropę. Rosyjski rubel stracił na otwarciu sesji w Europie ponad 3 proc.

Spadały też notowania na moskiewskiej giełdzie; indeks RTS stracił blisko 4 proc.

Po zamknięciu rozmów w Katarze rosyjski minister energetyki Aleksandr Nowak oświadczył, że brak porozumienia "nie będzie miał żadnych konsekwencji dla Rosji".

Szczęśniak przypomina, że "przy cenie ropy w okolicach 40 dolarów za baryłkę Rosja osiąga stan równowagi finansowej"; ekspert uważa też, że ceny ropy będą teraz mieścić się w przedziale 30-40 USD za baryłkę, a Kreml będzie zaś nadal ponawiać próby zorganizowania paktu producentów, który pozwoliłby wpłynąć na notowania surowca.

Rosyjski minister finansów Anton Siłuanow powtarzał ostatnio, że Rosja opiera swe prognozy ekonomiczne na założeniu, że cena ropy utrzyma się na obecnym poziomie, bliskim 40 dol. za baryłkę i przy takich stara się równoważyć swoją sytuację finansową.

Kreml włożył jednak wiele energii w próby doprowadzenia do porozumienia krajów produkujących ropę, zarówno tych z OPEC (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową), jak i tych spoza kartelu. Miały one uzgodnić zamrożenie wydobycia surowca na poziomie ze stycznia i w ten sposób podbić ceny ropy, spadające z powodu jej nadpodaży.

Ale choć Rosja chciała odgrywać rolę lidera w tym gronie, Arabia Saudyjska, faktyczny, choć nieformalny przywódca OPEC, wybrała inne rozwiązanie, "obliczone na to, by wykończyć Iran" - mówi Szczęśniak.

"Arabia postanowiła potwierdzić swą dawną strategię sprzed półtora roku: Saudyjczycy są przygotowani na długą wojnę cenową z konkurentami. Najpierw strategia niskich cen była wymierzona w USA. Teraz w Iran" - wyjaśnia ekspert.

W 2014 roku Arabia Saudyjska oznajmiła, że nie zmartwi jej spadek cen ropy nawet poniżej 20 dol;. za baryłkę - przypomina "Financial Times".

Dla większości amerykańskich producentów eksploatujących złoża łupkowe spadek cen poniżej przedziału 70-40 dol. za baryłkę sprawia, że wydobycie staje się nieopłacalne i oni rzeczywiście ucierpieli na strategii Rijadu - wyjaśnia ośrodek analityczny Stratfor.

Teraz Rijad nie chce ograniczać swej taniej produkcji, by walczyć z Iranem, który po latach embarga zamierza odzyskać udział w rynku. Rosja próbowała odegrać rolę mediatora między sunnicką Arabią Saudyjską a szyickim Iranem, ale okazało się, że "nie dysponuje narzędziami, by przełamać ten konflikt" - wyjaśnia Szczęśniak.

Iran nie tylko nie zgodził się na ograniczenie produkcji, ale nawet nie uczestniczył w rozmowach w Katarze.

"Arabia Saudyjska nie ma ochoty, by wyświadczać Iranowi jakieś przysługi, podczas gdy trwa między nimi konflikt geopolityczny" - powiedział w wywiadzie dla "FT" ekspert do spraw polityki energetycznej z Uniwersytetu Columbia Jason Bordoff. Rijad i Teheran walczą zarówno o rynek naftowy jak i regionalną hegemonię.

Jednak Kreml będzie unikał takiej strategii, która "wpisałaby go na listę wrogów USA, na której znalazł się teraz OPEC, toteż nie będzie się chciała takimi porozumieniami wiązać na stałe" - prognozuje Szczęśniak.

Pogłębiłoby to konflikt między Rosją a Zachodem, który mógłby rozszerzyć sankcje gospodarcze i wprowadzić embargo na rosyjską ropę oraz gaz - wyjaśnia ekspert.

Nadzieje związane ze spotkaniem w Katarze podbiły na jakiś czas notowania rubla i ceny ropy, które w styczniu spadły poniżej 30 dol. za baryłkę, a w ubiegłym tygodniu wzrosły do około 43 USD.

Teraz jednak - jak prognozuje "FT" - można się spodziewać, że niskie ceny ropy utrzymają się na dłużej.