Po bardzo udanym minionym tygodniu rynkowi należał się odpoczynek i dzisiaj go obserwowaliśmy. Zmiany były więc niewielkie, podobnie jak aktywność inwestorów. Popyt wstrzymywał się z kontynuacją zakupów w obawie przed korektą, a podaż akcji specjalnie sprzedawać nie chciała, gdyż liczyła na możliwość uzyskania lepszej ceny.

Ostateczny wynik sprowadził się więc do zamknięcia w okolicach zdobytych już w piątek poziomów i zwyżka o skromne 0,2% miała niewielkie znaczenie. Jedynie sam początek handlu przebiegał w bardzo dobrych nastrojach, gdzie zmiana o 0,36% może i była niewielka, ale wyniosła indeks krajowych blue chipów lekko powyżej najbliższego oporu na wysokości 2409 pkt. Taki start odczytywać można było jako optymistyczny, który był przedłużeniem sentymentu panującego podczas ostatniej sesji minionego tygodnia. Później jednak było już gorzej i rozsądek zwyciężył nad chęcią dalszej nieposkromionej wspinaczki. Na nią z założenia czas ma nadejść później, gdyż dzisiejsze notowania zapowiadają chęć kontynuacji wzrostowego kierunku.

Od strony informacyjnej dzisiejsza sesja do szczególnie ubogich nie należała. Opublikowana została bowiem cała seria wskaźników PMI dla sektora usług. Wczesnym porankiem lekkim wsparciem dla byków okazał się indeks chiński, który w lipcu zatrzymał się na zdobytym wcześniej poziomie 51,3 pkt. Oznaczał on lekki rozwój sektora, którego kondycja wypadła lepiej od konkurencyjnego przemysłu. W Europie z kolei większość wskaźników zaskakiwała pozytywnie, gdzie jedynym wyjątkiem od tej pozytywnej reguły były Niemcy. Choć również za naszą zachodnią granicą zaobserwowano wzrosty, to były one mniejsze niż się tego spodziewano.

Nie przeszkodziło to jednak temu, by indeks dla całej strefy euro wzrósł lekko powyżej wstępnego odczytu i na poziomie 49,8 pkt. otarł się o istotną barierę 50 pkt. Warto również było spojrzeć na publikację wskaźnika sumarycznego, czyli łączącego przemysł z usługami. Rosnąc do poziomu 50,5 pkt. znalazł się on najwyżej od sierpnia 2011 roku i zdecydowanie wyżej niż miesiąc wcześniej (48,7 pkt.). To oznaka, że gospodarki europejskie wychodzą ze spowolnienia obserwowanego od 2011 roku, które notabene wpływ miało na krach z sierpnia tamtego roku. Reakcja rynkowa była jednak znikoma, gdyż inwestorzy już tradycyjnie z większą uwagą śledzą poczynania sektora przemysłu niż usług.

Właśnie dlatego większego wrażenia na parkietach nie zrobił również odczyt z USA, mimo tego że był bardzo dobry i zaznaczył się wzrostem aż do 56 pkt. przy oczekiwaniach o 3 pkt. niższych. Istotny subindeks nowych zamówień zwiększył się z 50,8 pkt. do 57,7 pkt., ale już w przypadku zatrudnienia zaobserwowaliśmy spadek z 54,7 pkt do 53,2 pkt. Potwierdził się więc obraz zanotowany w minionym tygodniu – gospodarka ma się nieźle, ale rynek pracy poprawia się w nieco wolniejszym tempie niż miało to miejsce wcześniej.

Generalnie wydźwięk dzisiejszych publikacji był pozytywny, a i niewielkie zmiany indeksów odczytywać należy na korzyść giełdowych byków. Po każdej wspinaczce należy się bowiem odpoczynek by zabrać siły na wznowienie marszu.

Łukasz Bugaj