Nasz parkiet wyróżniał się w piątek skalą spadku indeksów. W przypadku kilku największych spółek przecena była pokaźna, wskazując na rosnącą determinację do pozbywania się walorów.

Piątkowa sesja przyniosła kontynuację korekcyjnych nastrojów zarówno na warszawskim parkiecie, jak i na większości giełd europejskich. WIG20 na otwarciu tracił 0,5 proc., a wskaźnik szerokiego rynku zniżkował o 0,3 proc. Na niewielkim plusie zaczął mWIG40, który dzień wcześniej zyskał niemal 0,8 proc. Po osłabieniu w końcówce ubiegłego roku indeks średnich spółek najwyraźniej wraca do dobrej formy. W piątek jednak nie miał już w swoim składzie tak wielu bohaterów, jak w czasie czwartkowych notowań, więc skala zwyżki była znacznie skromniejsza i utrzymanie się nad kreską sprawiało trudności.

Sytuacja na rynku największych firm była stabilna w trakcie pierwszych trzech godzin handlu, później zaczęła się szybko pogarszać. WIG20 wczesnym popołudniem zniżkował ponad 1 proc., plasując się na pozycji najmocniej tracącego indeksu w Europie.

W gronie blue chips pod względem skali zwyżki wyróżniały się rosnące około południa po 1,7 proc. akcje Tauronu i Telekomunikacji Polskiej. Na niewielkim plusie trzymały się papiery BRE, Banku Handlowego i Pekao. Kiepsko prezentowały się spółki surowcowe i paliwowe. Walory PKN Orlen traciły 2,5 proc., papiery Lotosu szły w dół o 1,7 proc., zwiększając z czasem skalę spadku do ponad 3 proc. Akcje KGHM spadały o ponad 1 proc. Mocną, sięgającą ponad 3,5 proc. przecenę zaliczały walory PZU. Widać, że część inwestorów realizowało zyski w obawie przed pogorszeniem się nastrojów na giełdach.

Niekorzystnych czynników nie brakuje. Opublikowane w piątek indeksy aktywności w sferze usług wskazują na brak sygnałów poprawy w tym zakresie. Wkrótce pojawią się niepokoje związane z dyskusją na temat cięć budżetowych i zwiększenia limitu zadłużenia w Stanach Zjednoczonych. Niebawem zacznie się sezon publikacji wyników finansowych przez amerykańskie firmy i już teraz mówi się, że inwestorów może spotkać z ich strony rozczarowanie. Do tego dochodzą sygnały, że Fed może powściągnąć swoje zapędy w luzowaniu polityki pieniężnej i spowolnić tempo drukowania dolarów być może jeszcze w tym roku.

Na głównych giełdach europejskich nastroje nie były najlepsze, ale nie aż tak złe, jak w Warszawie. W Paryżu spadek sięgał 0,5 proc., DAX tracił 0,2 proc., a londyński FTSE po przedpołudniowym osłabieniu próbował trzymać się w okolicach czwartkowego zamknięcia. W spadkowym krajobrazie wyjątek stanowiły zwyżkujące po ponad 1,7 proc. wskaźniki w Bukareszcie i Sofii.

Dane z amerykańskiego rynku pracy okazały się bardzo zbliżone do oczekiwań, ich publikacja nie spowodowała więc wyraźnej reakcji na rynkach. Stopa bezrobocie wyniosła 7,8 proc. i nie uległa zmianie, liczba etatów w sektorze pozarolniczym wyniosła 155 tys. i była nieznacznie niższa niż listopadzie, podobnie jak sięgający 168 tys. wzrost liczby miejsc pracy w sektorze prywatnym.

Handel na Wall Street zaczął się od niewielkiego wzrostu indeksów. W pierwszych minutach nie było widać chęci do większych zmian sytuacji.
Na półtorej godziny przed końcem sesji WIG20 tracił 1,3 proc., WIG spadał o 0,9 proc., a sWIG80 o 0,6 proc. mWIG40 zyskiwał 0,2 proc. Obroty wynosiły 650 mln zł.
Warto zwrócić uwagę, że przecena na rynku akcji zbiegła się z osłabieniem złotego i spadkiem zainteresowania polskimi obligacjami oraz wzrostem ich rentowności. To wyraźne sygnały ostrzegawcze.

Roman Przasnyski