Rynek rządzi się swoimi prawami. Po serii silnych spadków, dla których trudno znaleźć uzasadnienie, w środę obserwowaliśmy zwyżki, wbrew pesymistycznym sygnałom z europejskiej gospodarki.

Środowa sesja na giełdach naszego kontynentu zaczęła się od sięgających 0,1-0,5 proc. wzrostów indeksów. Powodów umiarkowanego optymizmu można upatrywać w poprawie wskaźnika aktywności chińskiego przemysłu. Zwiększył on swoją wartość z 47,9 do 49,1 punktu. Zwiększyło to nadzieje, że tamtejsza gospodarka wkrótce może zacząć przyspieszać.

Skala porannego optymizmu nie była jednak imponująca i został on szybko skorygowany przez kolejne publikacje. Rozczarował PMI dla niemieckiego przemysłu. Zamiast wzrosnąć zgodnie z oczekiwaniami z 47,4 do 48 punktu, obniżył się do 45,7 punktu. Tak poważne negatywne zaskoczenie spowodowało gwałtowną reakcję na giełdach. Większość indeksów błyskawicznie znalazła się pod kreską. Mimo pogorszenia się wskaźników także w strefie euro oraz spadku indeksu nastrojów niemieckich przedsiębiorców, negatywny wpływ tych czynników dość szybko ustąpił. Wskaźniki znów wyszły na plus i po krótkim wahaniu poszły w górę, zyskując po kilka dziesiątych procent.

W Warszawie na otwarciu indeksy zyskiwały po 0,1-0,2 proc. W ciągu dnia poruszały się zgodnie ze wskazówkami płynącymi z głównych rynków. W momencie przedpołudniowego osłabienia WIG20 zbliżył się do poziomu 2300 punktów. Ratunek z zewnątrz bardzo się naszym bykom przydał. Później radziły one sobie całkiem nieźle. Wskaźnik blue chips nie odstawał od indeksów w Paryżu i Frankfurcie.

W gronie największych spółek od rana widać było kandydatów na liderów. Przewodziły im akcje Lotosu, zyskujące po południu ponad 2 proc. Walory PKN Orlen tylko nieznacznie im ustępowały. Po ponad 1,5 proc. w górę szły papiery Telekomunikacji Polskiej i KGHM. W przypadku telekomu oficjalne potwierdzenie podanych wcześniej szacunkowych wyników finansowych nie zrobiło już na inwestorach wrażenia. W branży finansowej sytuacja była zróżnicowana. Akcje BRE i Banku Handlowego traciły po ponad 1 proc. Z kolej papiery PKO i PZU tyle samo zyskiwały. Na szerokim rynku do wzrostowego trendu zdają się wracać po krótkiej przerwie walory Ursusa, drożejące o ponad 7 proc. Straty odrabiało też kilkanaście innych mocno ostatnio przecenionych spółek.

Indeksy w Paryżu i Frankfurcie, jeśli nie liczyć porannego krótkotrwałego spadku, przez większą część dnia szły w bok zwyżkując o 0,4-0,6 proc. Wyraźnie gorzej radził sobie londyński FTSE, który nie był w stanie trwale wyjść na plus. Liderem na naszym kontynencie był rosnący o niemal 2 proc. wskaźnik w Atenach. Od rana pojawiały się sprzeczne widomości dotyczące przedłużenia o dwa lata okresu dochodzenia Grecji do stanu względnej finansowej równowagi.

Informacje zza oceanu nie były w stanie zrobić na inwestorach wrażenia. Indeks PMI dla tamtejszego przemysłu nieznacznie wzrósł, ale nie spełnił oczekiwań. Z kolei pozytywnie (choć nieprzesadnie) zaskoczyła liczba sprzedanych nowych domów. Sesja w Nowym Jorku zaczęła się od wzrostu indeksów po 0,3-0,4 proc. W pierwszych godzinach handlu nie było widać chęci do większych zmian.

Na pół godziny przed końcem sesji WIG20 zyskiwał 0,5 proc., WIG rósł o 0,25 proc., mWIG40 zniżkował o 0,2 proc., a sWIG80 o 0,3 proc.

Roman Przasnyski