Recesja nie powinna spędzać nikomu snu z powiek – mówi Florent Brones odpowiadający za inwestycje w BNP Paribas Wealth Management.
Florent Brones odpowiada za inwestycje związane z wealth management, zarządzaniem i inwestowaniem dla zamożnych klientów w BNP Paribas / Dziennik Gazeta Prawna
Powinniśmy szykować się na kolejny kryzys?
Weszliśmy w ostatnią fazę obecnego ożywienia gospodarczego związaną z cyklem koniunktury. Ale mówienie, że nastąpi kryzys, jest przedwczesne. Światowa gospodarka radzi sobie dobrze. Jeśli popatrzymy na krótko- i długoterminowe wskaźniki, nie widać w nich ryzyka recesji w USA czy Europie. W strefie euro nie ma oczekiwań na zacieśnienie polityki pieniężnej. Jeśli chodzi o zyski spółek, to są one solidne i rosną razem ze wzrostem PKB. Widać to głównie w Europie, ale w USA firmy też dostarczają to, co lubią inwestorzy, czyli bardzo dobre wyniki. Oczekujemy, że w tym i przyszłym roku sytuacja się nie zmieni.
Ale chyba możemy mówić o pewnym przewartościowaniu amerykańskiego rynku? Ostatnio zmienność była bardzo gwałtowna.
Faktycznie wyceny wielu spółek są już mocno wyśrubowane. Jednak to wciąż nie jest sytuacja, z którą mamy do czynienia w Europie. Jeśli miałbym wskazać przewartościowane aktywa, to skłaniałbym się ku europejskiemu rynkowi obligacji rządowych.
Indeksy giełdowe w USA jeszcze dwa tygodnie temu rosły tak, że wyglądało to na bańkę.
Nie zgadzam się. Wyceny spółek są bardzo wysokie, ale są ku temu powody. Jeśli popatrzymy na zyski przedsiębiorstw, to są one znakomite.
Co w takim razie stoi za ostatnimi gwałtownymi zmianami kursów? Dow Jones spadł w ujęciu punktowym najmocniej w historii.
Zmienność wróciła z dwóch powodów. Po pierwsze, rynki były wykupione, potrzebowały konsolidacji, a optymizm był zbyt dominujący. Po drugie, wzrosły rentowności obligacji z powodu presji inflacyjnej, narastającej zwłaszcza w gospodarce USA. Teraz, gdy konsolidacja już nastąpiła, rynki mogą znów się skupić na pozytywnych fundamentach.
Jakie są dziś największe zagrożenia dla rynków?
Inflacja. Jeśli jesteśmy w końcówce cyklu gospodarczego, będziemy widzieli przyspieszające wzrosty płac. Jeśli ten wzrost będzie wyraźny, zobaczymy jego przełożenie na inflację. W takim scenariuszu zobaczymy dalsze wzrosty stóp procentowych w USA i rosnące rentowności obligacji. Oczekujemy też wzrostu rentowności niemieckich papierów skarbowych. To się już dzieje, ale po raz pierwszy od trzech lat będziemy podnosili nasze prognozy w tym zakresie.
Jednak stopy procentowe w strefie euro jeszcze przez wiele kwartałów pozostaną bardzo niskie, skąd więc wzrosty rentowności, a co za tym idzie, spadki cen długu?
Działamy na globalnych rynkach, więc wyższe stopy procentowe w USA będą wysysały pieniądz m.in. z Europy. Jest też pytanie, jak będzie wyglądało wychodzenie z luzowania ilościowego w strefie euro i kiedy ono się zakończy. Zagrożenie deflacją zniknęło, Europejski Bank Centralny wykonał bardzo dobrą pracę, ale to oznacza odejście od niekonwencjonalnej polityki monetarnej i wycofywanie się z zakupu obligacji rządowych i korporacyjnych. BNP Paribas przewiduje, że luzowanie ilościowe zakończy się w grudniu tego roku. Rynki dostaną mniej płynności. Nastroje na rynkach więc też się zmienią, a to doprowadzi do wzrostu rentowności niemieckich obligacji i innych papierów europejskich. Ceny obligacji są obecnie zbyt wysokie, jeśli porównamy je z inflacją. To powoduje, że realnie inwestorzy tracą na zakupach długu, jeśli chcą go trzymać aż do zapadnięcia. Dlatego rekomendujemy inwestorom przyjęcie strategii większego ryzyka i kupowania akcji.
Jak w tej sytuacji wygląda atrakcyjność polskich aktywów?
Nie mamy tutaj szczególnych rekomendacji. Globalnie rekomendujemy obecnie zakupy akcji. Na Polskę patrzymy przez pryzmat rynków wschodzących. Na tych rynkach uważamy, że najatrakcyjniejsze jest lokowanie kapitału w Azji, szczególnie w Chinach i Indiach.
Dlaczego rynki azjatyckie?
Mamy tam solidny wzrost gospodarczy, rosnące zyski spółek i nie obserwujemy inflacji. Wśród tych rynków wyróżniamy na plus Chiny i Indie. To duże gospodarki i rynki, które przeprowadzają strukturalne reformy. Chiny otwierają się na globalną gospodarkę, ich waluta w długim okresie stanie się w pełni wymienialna. W Indiach widzimy wielki plan inwestycyjny w infrastrukturę. Będzie można tam zarobić.
Co z walutami? Sekretarz skarbu USA Steven Mnuchin powiedział w Davos, że słaby dolar jest dobry dla gospodarki amerykańskiej.
Jego obecna cena nie jest zgodna z fundamentami gospodarczymi. Dolar powinien być mocniejszy. Oczywiście nie jest, bo widzimy presję ze strony administracji prezydenta Donalda Trumpa na osłabianie amerykańskiej waluty. Dolar jest słaby z powodu niepewności politycznej, a nie tego, jak zachowuje się gospodarka USA. Spodziewamy się, że kurs pary euro-dolar będzie stabilny na obecnie obserwowanych poziomach. Nasze prognozy zakładają, że Fed podniesie stopy procentowe pięć razy po 25 pkt bazowych, z czego jedna podwyżka nastąpi w 2019 r. Nie oczekujemy, że Europejski Bank Centralny zmieni stopy procentowe przed 2019 r. Rynek powinien być relatywnie stabilny. Zmienność jest wszędzie niska, a jeśli ma wzrosnąć na stałe, to będzie to najpierw na rynku akcji.