- Dodatkowe restrykcje na rynku forex ograniczą konkurencyjność polskich brokerów względem podmiotów zagranicznych świadczących takie usługi dla polskich klientów -mówi Waldemar Markiewicz w rozmowie z DGP.
Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich, a od 1999 r. prezes Domu Maklerskiego DB Securities. Współzałożyciel i zarządzający biura ProCapital, którym kierował od 1995 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Podoba się panu stosunek władz do rynku kapitałowego?
Rynek kapitałowy znalazł się w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, gdzie wskazano konieczność oparcia wzrostu gospodarczego na wiedzy i innowacjach przy zwiększonym udziale oszczędności krajowych. A do tego niezbędny jest rynek kapitałowy, który finansuje inwestycje najbardziej dynamicznych małych i średnich przedsiębiorstw, zwłaszcza tych innowacyjnych, które z natury wiążą się z większym ryzykiem. Dobrze, że rząd rozumie, że rynek kapitałowy jest dla gospodarki, dla przedsiębiorstw, i w efekcie dla zwiększania zamożności obywateli.
Czy praktyka jest zgodna z zapisami? Jak pan ocenia stosunek Skarbu Państwa do spółek, w których ma większość? Czy takie komunikaty, jak ostatnio z Orlenu i Lotosu sugerujące, że wezmą na siebie skutki wprowadzenia opłaty drogowej (ostatecznie z niej zrezygnowano), sprzyjają rozwojowi rynku?
Aby budować zaufanie do rynku, potrzeba kilku elementów. Jednym z nich są działania zarządów spółek, które dbają o interes wszystkich akcjonariuszy, nie tylko większościowych. Komunikaty, które można odczytać jako realizację celów politycznych, niekoniecznie przekładających się na zwiększenie wartości spółki, nie są odbierane pozytywnie. Mogą wywoływać wiele pytań o to, czy potencjał wzrostu wartości spółek nie zostanie ograniczony i nie spowoduje to zmian kursu akcji.
W strategii jest też mowa o reformie III filaru emerytalnego, o jego rosnącej roli w generowaniu oszczędności. To dobry plan?
Bez mocnej bazy krajowych inwestorów trudno o rozwój rynku kapitałowego. Dlatego tak ważne, by Program Budowy Kapitału, zawarty w Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, został zrealizowany. To w nim jest plan przekształcenia OFE w fundusze inwestycyjne, które przejęłyby trzy czwarte obecnych aktywów funduszy emerytalnych, i utworzenia pracowniczych planów kapitałowych. Byłby to mocny impuls dla rozwoju. Te pieniądze posłużyłyby do wspierania innowacyjności gospodarki – co jest jednym z fundamentów planu premiera Morawieckego. Pojawiające się głosy, że reforma może być wstrzymana, budzą zaniepokojenie wśród inwestorów w kraju i za granicą.
Dlaczego?
Bo przejęcie OFE przez ZUS drastycznie obniżyłoby liczbę akcji w obrocie giełdowym. Co oznacza gwałtowny spadek płynności, która jest miarą atrakcyjności rynku. OFE dziś są akcjonariuszami 250 spółek giełdowych, mają ponad 20 proc. udziału w kapitalizacji giełdy i ponad 40 proc. free float. A wartość akcji w wolnym obrocie stanowi o procentowej wadze GPW w światowych indeksach. Spadek tej wartości o ponad 40 proc. spowodowałby wyprzedaż polskich akcji przez międzynarodowe pasywne fundusze inwestycyjne, które dopasują automatycznie swój portfel do indeksów. Skala tej wyprzedaży wynosiłaby kilka miliardów złotych, co musiałoby spowodować głęboką przecenę na giełdzie i to w krótkim czasie. Tanie akcje dawałyby okazję zagranicznym firmom do łatwych przejęć polskich firm. A nie o to chodzi rządowym strategom. Poza tym polski rynek straciłby na wiarygodności.
Zna pan argumenty, które pojawiają się w rządzie i w ZUS: zmiany w OFE i stworzenie PPK wzmocnią rynek, ale nie system emerytalny.
Rozpatrywanie strategii dla rynku kapitałowego w oderwaniu od strategii dla całej gospodarki nie ma sensu. Jeśli mamy strategię gospodarczą, która wymienia największe wyzwania dla Polski, a wśród nich jest niska innowacyjność, to nie da się temu sprostać bez rynku kapitałowego. Wzrost innowacyjności gospodarki jest podstawowym warunkiem nadrobienia zaległości wobec krajów Zachodu.
Nowe regulacje o nadzorze nad rynkiem finansowym służą realizacji celu, który jest w planie Morawieckiego?
Wprowadzenie dodatkowych restrykcji na rynku forex spowoduje, że skutek będzie odwrotny do zamierzonego. Ograniczenie dopuszczalnego poziomu dźwigni, który decyduje o wielkości potrzebnego kapitału do przeprowadzania transakcji na rynku walutowym, ogranicza konkurencyjność polskich brokerów względem podmiotów zagranicznych świadczących takie usługi dla polskich klientów. Polscy inwestorzy biegle poruszają się po europejskim rynku usług maklerskich, porównują oferty i wybierają te, które zapewniają najlepsze warunki. Przy zaostrzeniu regulacji może dojść do sytuacji, w której klienci będą szukać platform zagranicznych lub podmiotów z szarej strefy, niekontrolowanych przez KNF i niestosujących się do polskiego reżimu prawnego. I tak wypychamy klienta do podmiotów zagranicznych – poza naszym nadzorem – gdzie w wypadku sporów z brokerem mają oni mniejszą zdolność do dochodzenia swoich praw. Polskie domy maklerskie działające na forexie bardzo dużo zrobiły, by zabezpieczyć interesy klienta. Współpracują z administracją w sprawie zablokowania stron WWW nielegalnym podmiotom, opracowują też kodeks reklamy. Chodzi o to, by inwestor był należycie poinformowany o ryzyku.
W projekcie jest zapis o blokowaniu stron brokerów, którzy nie są pod polskim nadzorem. Jeśli zostaną zablokowani, to dokąd ten klient miałby odejść?
Przepisy idą w dobrym kierunku. Środowisko maklerskie zabiegało o to od dawna. Jednak aby były skuteczne, należy je dopracować. Trzeba pamiętać o podmiotach działających legalnie, ale w obcej jurysdykcji. I nie ma gwarancji, że blokada nielegalnej strony nastąpi, zanim jakiś klient zostanie oszukany, i czy to działanie wystarczy.
Co proponujecie?
Konieczne jest wstrzymanie krajowych decyzji do czasu decyzji ESMA (Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych – red.) – polskie rozwiązania powinny powstać w oparciu o tamte finalne wytyczne, które będą dostępne w styczniu 2018 r. Wtedy będzie można zastosować co najmniej te same warunki konkurencyjne, które będą obowiązywały w innych krajach europejskich.
Autorzy ustawy też mówią o ochronie klientów. I mają dane, z których wynika, że większość z nich na forexie ponosi straty. Może trzeba zabezpieczyć inwestora nieprofesjonalistę, ograniczając dźwignię.
Forex to miejsce dla inwestorów akceptujących nadzwyczajne ryzyko i szukających wysokich zysków. Na drugim biegunie są bankowe depozyty albo obligacje skarbowe, gdzie ryzyko jest minimalne, ale i stopa zwrotu niska. Klienci polskich domów maklerskich to świadomi inwestorzy, którzy aktywnie zarządzają swoim portfelem. Inwestycje na różnych rynkach i komplementarność instrumentów daje im większe możliwości i pozwala na lepsze zarządzanie ryzykiem bez konieczności multiplikowania rachunków inwestycyjnych. Kluczowe jest to, żeby oferując produkt o wysokim ryzyku, uczciwie o tym poinformować. Krajowe biura maklerskie dopasowują oferowane produkty do wiedzy i doświadczenia klientów. Argument, że rynek trzeba ograniczyć, bo ludzie na nim tracą, jest populistyczny. Jakie straty ponieśli np. akcjonariusze JSW? Czy z tego powodu należy zamknąć giełdę? Poza tym to jest gra o sumie zerowej. Jedni tracą, ale inni zyskują, przecież zakładają się przeciwko sobie. No i statystyki z polskiego rynku nie odbiegają od tego, co się dzieje na rynkach europejskich.
Sam pan mówi, że domy maklerskie pracują nad kodeksem reklamy, by klient był lepiej informowany. Dochodziło do nadużyć?
Kodeks pozwala precyzyjnie określić zasady działalności reklamowej w branży. To dobry punkt odniesienia, który ułatwi pracę domom maklerskim. To także dodatkowe narzędzie, które ma przekonać klienta, że ma do czynienia z uczciwym podmiotem.
Domy maklerskie przywiązują ogromną wagę do edukacji klienta, ponieważ jak pokazują rynki zagraniczne, choćby Stany Zjednoczone, dzięki edukacji klient osiąga lepsze wyniki inwestycyjne.
A nie chodzi o wyniki brokerów? Ograniczenie dźwigni je pogorszy.
Ono będzie miało wpływ, ale tak samo można powiedzieć, że spadek obrotów na giełdzie pogarsza wyniki. To nie jest sprawa nadrzędna, jest nią ochrona inwestorów. Bez niej stracimy więcej. I tracimy wszyscy. Interes ustawodawcy jest tu tożsamy z interesem branży maklerskiej. Jednak my patrzymy na rynek z punktu widzenia praktyków, tego, co będzie miało realne zastosowanie i na koniec ochroni inwestora.