Autorzy raportu Justin Wolfers z Uniwersytetu Michigan i Eric Zitzewitz z Dartmouth College przeanalizowali trendy, jakie pojawiły się na rynkach po pierwszej debacie telewizyjnej Clinton i Trumpa, a z których wynika, że perspektywa wygranej kandydatki Demokratów napawa inwestorów większym optymizmem.
Gdy sondaże po debacie wskazały na przewagę Clinton, na Wall Street podniosły się notowania indeksu S&P 500. Podobnie zareagowały rynki zagraniczne, włącznie z giełdami w Azji.
Na rosnące szanse wygranej Clinton reagują też optymizmem waluty tych krajów, na które negatywny wpływ mogłaby mieć zapowiadana przez Trumpa renegocjacja międzynarodowych umów handlowych USA, jak NAFTA. Gdy sondaże zaczęły faworyzować kandydatkę Demokratów wzrosły notowania walut Kanady i Meksyku oraz Australii, Korei Południowej i Nowej Zelandii.
"Biorąc te wszystkie trendy pod uwagę, można wnioskować, że rynki finansowe oczekują, iż zarówno w krajowej jak i zagranicznej gospodarce klimat będzie lepszy pod rządami prezydent Clinton niż prezydenta Trumpa" - konkludują autorzy analizy.
Zwracają przy tym uwagę, że jest to zupełne odwrócenie trendu, który utrzymywał się niemal nieprzerwanie od lat 1980. i kiedy to prawie zawsze rynki reagowały z większym optymizmem na rosnące szanse wyborcze Republikanów.
Eksperci ostrzegali już wcześniej, że sam fakt wybrania Trumpa na prezydenta spowoduje zachwiania na globalnych rynkach, ponieważ inwestorzy nie lubią atmosfery niepewności.
Jednym z głównych założeń polityki gospodarczej Trumpa - i powodem niepokoju rynków - jest renegocjacja porozumień handlowych Ameryki, a także nałożenie taryf celnych na kraje naruszające normy handlowe, i - jeśli Trump uzna to za konieczne - wycofanie się ze Światowej Organizacji Handlu. Kandydat Republikanów wzywa nawet do nałożenia na towary meksykańskie 35-procentowego cła, a na chińskie - 45-procentowych taryf.
Nieco mniej niepokoją inwestorów założenia programu gospodarczego kandydatki Demokratów, który jest de facto kontynuacją polityki prezydenta Baracka Obamy.