„Błędem ludzkim” Główny Urząd Statystyczny tłumaczy upublicznienie z kilkudniowym wyprzedzeniem kwietniowych danych o sprzedaży detalicznej. Oficjalny termin publikacji przypadał na poniedziałkowe przedpołudnie. Faktycznie dostęp do danych był już w czwartek wieczorem.
– W GUS prowadzone jest wewnętrzne postępowanie wyjaśniające zaistniałą sytuację w kontekście naszych procedur bezpieczeństwa i wszystkie związane z tym fakty – informuje Marek Pieniążek, zastępca dyrektora departamentu edukacji i komunikacji GUS.
– Jeśli to, że dane pojawiły się wcześniej, by się potwierdziło, to Komisja Nadzoru Finansowego powinna wszcząć dochodzenie z solidnym przejrzeniem gwałtownych zmian pozycji dokonanych przez instytucje finansowe, inwestorów – uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Ujawnienie danych przez GUS to niekoniecznie manipulacja
Według Jacka Barszczewskiego, rzecznika Urzędu KNF, raczej nie wchodziłby w grę zarzut manipulacji rynkowej, za którą grożą milionowe kary na podstawie unijnego rozporządzenia MAR.
– Manipulacja jest działaniem zmierzającym do wprowadzenia uczestników rynku w błąd poprzez podjęte zachowanie lub rozpowszechnianie fałszywych informacji wywołujących lub mogących wywołać fałszywe przeświadczenie tych uczestników co do podaży, popytu lub ceny instrumentu finansowego albo ukształtowanie jego ceny na sztucznym poziomie – podkreśla Barszczewski.
– Ujawnienie wartości wskaźnika makroekonomicznego przed jego oficjalną publikacją nie spełnia kryteriów wyróżniających manipulację. Niemniej, w przypadku gdy przed oficjalną publikacją wskaźnika makroekonomicznego byłaby rozpowszechniana nieprawdziwa informacja o jego wartości i byłoby to powiązane z zamiarem ukształtowania określonego zachowania rynku, to takie rozpowszechnianie potencjalnie mogłoby wyczerpywać znamiona przestępstwa manipulacji – zaznacza przedstawiciel nadzoru.
Rząd korzysta ze wcześniejszego dostępu do danych?
To jednak niejedyny problem. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, zwracają uwagę na wyprzedzenie, z jakim GUS ma opracowane dane, które następnie podaje do wiadomości publicznej. – Istnieje podejrzenie, że może dzielić się tymi danymi z rządem – wskazuje Janusz Jankowiak, podkreślając, że „rząd nie powinien korzystać z dostępu do informacji przed ich publicznym ujawnieniem”.
– Ktoś powie, że to tylko statystyka, ale to rewelacyjny sygnał, jeśli chodzi o kondycję naszej gospodarki. Wszyscy specjaliści spodziewali się wzrostu sprzedaży detalicznej o 3-3,2 proc. A dzisiaj GUS podał, że ten wzrost jest absolutnie rekordowy, historyczny – mówił w poniedziałek w godzinach południowych na konferencji w Sławkowie premier Donald Tusk.
Sposoby na zdobywanie danych makroekonomicznych przed oficjalną publikacją
Dostęp do danych makroekonomicznych GUS czy informacji na temat wyników posiedzeń Rady Polityki Pieniężnej jest łakomym kąskiem dla inwestorów. W przeszłości korzystano np. ze specjalnych botów przeczesujących oficjalne serwisy instytucji w poszukiwaniu stron lub plików z tego typu danymi przed oficjalnym terminem publikacji. Dawało to efekt, gdy pliki znajdowały się już w sieci, ale nie było do nich linków np. na stronie głównej. Bywało, że nie trzeba było korzystać ze specjalnego oprogramowania, a wystarczyło zmienić na kolejny numer miesiąca albo datę i uzyskiwało się dane, zanim jeszcze poinformowały o nich agencje prasowe, które na ogół robią to najszybciej.
Agencje informacyjne też wiedzą wcześniej, ale to utrwalona praktyka
Agencje korzystają z przywileju otrzymywania danych pod embargo. – To kilka minut, w trakcie których możemy przygotować „krótką” – opisuje dziennikarz jednej z agencji, mając na myśli depeszę z podstawową informacją, oczekiwaną przez rynek. Tak robi również GUS i ta utrwalona praktyka nie budzi kontrowersji. Kilka lat temu dziennikarze dostawali te informacje na papierze w siedzibie urzędu, obecnie dane pod embargo są wysyłane mailem.
Ale nie każda instytucja i nie w każdej sytuacji decyduje się na taką współpracę z mediami. Szczególnym przypadkiem jest bank centralny i komunikaty po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej, które nie mają stałej pory publikacji (zależy ona od tego, kiedy RPP skończy głosowania). Jeszcze kilka lat temu dziennikarze czekali na wynik posiedzenia w specjalnym pokoju. Po zakończeniu posiedzenia Rady dostawali komunikat i chwilę na przekazanie informacji. Teraz agencje dostają informacje w tym samym momencie, w którym pojawiają się one na stronie internetowej banku. Przewagą agencji jest dostępność do serwisu NBP poprzez specjalny interfejs, ale dwóch dziennikarzy, z którymi rozmawialiśmy, narzekało na ograniczenia techniczne nowego rozwiązania.