Po wygaśnięciu wrześniowych kontraktów terminowych na WIG20 wczoraj wydawało się, że kupujący są w stanie wynieść nową serię kontraktu terminowego powyżej poziomu 1760 pkt. To oznaczałoby zanegowanie wyraźnie negatywnej formacji głowy z ramionami i możliwość wejścia w mocne wzrosty. Tak się jednak nie stało. Więcej, kurs odbił się od linii oporu, a następnie, wraz z niemieckim DAX-em, wyraźnie słabł. Warszawska giełda jest w słabej kondycji. Nie ma własnego impetu i pozostaje "zakładnikiem" sytuacji na zachodnich rynkach akcji. Ten stan może być widoczny w notowaniach również dziś. Dopóki poziom 1760 pkt na kontraktach terminowych na WIG20 nie zostanie przebity, ryzyko dalszych spadków będzie rosło.
Sytuacja na GPW różni się jednak od tej na węgierskiej giełdzie. Po tamtejszych notowaniach widać, że inwestorzy nie boją się angażować kapitału w naszym regionie Europy. Węgierski indeks BUX jest w hossie od początku 2015 roku, a wczoraj ustanowił kolejny szczyt notowań. Od początku roku wzrosty sięgają prawie 20%, a w ciągu ostatnich 12 miesięcy - niespełna 35%. Wykres głównego rosyjskiego indeksu również wygląda bardzo dobrze. Niestety inaczej zachowują się polskie akcje z WIG20, które nie przyciągają zagranicznych inwestorów.
Mimo to inwestorzy zaangażowani w kontakt CFD na indeks polskich akcji "blue chips" dostępny na platformie transakcyjnej CMC Markets pozostają optymistami. Aż 73% z nich utrzymuje obecnie pozycje na wzrost instrumentu Poland 20. Na niemieckim indeksie również przeważają optymiści.
Dzisiaj odczyty danych ekonomicznych nie będą zaskakiwać inwestorów. Jedyny wskaźnik, który według agencji Reuters ma znaczenie, to dane o rozpoczętych budowach domów w USA. Dane, które poznamy o godz. 14:30, mają spaść do 1,19 mln z 1,21 mln w poprzednim okresie. Nie powinny one jednak znacznie wpłynąć na rynki, które czekają na jutrzejszą decyzję dotyczące wysokości stóp procentowych za oceanem. Rynek kontraktów terminowych szansę na podwyżkę stóp ocenia na 20%. Wydaje się więc, że znowu ważniejsze będą same wypowiedzi członków Rezerwy Federalnej USA, które tradycyjnie już mogą "namieszać" na rynkach.