Niemal 480 mld zł mogą sięgnąć łączne roszczenia klientów banków w przypadku zakwestionowania stawki WIBOR – oszacowali ekonomiści z Uniwersytetu Łódzkiego. Przygotowują oni raport w ramach programu analitycznego Warszawskiego Instytutu Bankowości związanego ze Związkiem Banków Polskich.

Nasze analizy nie mają potwierdzenia w bieżących wyrokach sądów. Mają raczej charakter stress-testów – zastrzegał w trakcie środowego seminarium WIB dr Wojciech Zatoń z UŁ. Dotychczasowe wyroki sądów w sprawach dotyczących wskaźnika WIBOR są w zdecydowanej większości korzystne dla banków. O tym, że nie ma podstaw do kwestionowania wskaźnika, mówiły instytucje sieci bezpieczeństwa finansowego: Narodowy Bank Polski, Ministerstwo Finansów czy Komisja Nadzoru Finansowego. W podobnym tonie wypowiadał się również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Usunięcie WIBOR-u z umów mało prawdopodobne, ale kosztowne

Naukowcy przyjrzeli się ośmiu scenariuszom: trzem ujmującym tylko kredyty aktywne i pięciu dla kredytów aktywnych i spłaconych. Uwzględniają one „odwiborowanie” umów, co oznacza dalsze obowiązywanie umów, ale oprocentowanie byłoby wówczas ograniczone tylko do marży umownej, a także różne modele unieważnienia umów.

- Spełnienie się scenariuszy usunięcia z umów wskaźnika WIBOR wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Pozostawienie samej marży oznaczałoby zanegowanie fundamentalnego elementu umowy kredytowej, jakim było zmienne oprocentowane – zastrzegł w prezentacji Zatoń.

W symulacjach założono, że do połowy 2026 r. ugruntuje się linia orzecznicza. Gdyby okazała się niekorzystna dla banków, to przyjęto, że od tego czasu zaprzestaną one udzielania hipotek opartych o WIBOR, co oznacza, że wartość portfela będzie się systematycznie zmniejszać.

Najwyższe straty mogą pojawić się w skrajnym scenariuszu, w którym unieważnione byłyby umowy o kredyt mieszkaniowy nie tylko o zmiennej, ale i okresowo stałej stawce, a także kredytów konsumpcyjnych z oprocentowaniem uzależnionym od WIBOR-u. Na prawie 450 mld zł oszacowano wartość odsetek, których mogliby w takiej sytuacji dochodzić od banków klienci. Do tego dochodzi 30 mld zł prowizji, które mogłyby być przedmiotem pozwu.

Gdyby pozwy dotyczyły samych hipotek, to potencjalny koszt dla banków to 396 mld zł odsetek i 20 mld zł prowizji.

Najniższe koszty pojawiłyby się w scenariuszu „odwiborowania umów”: 128,5 mld zł, gdyby pozwy dotyczyły tylko kredytów aktywnych i 165 mld zł, gdyby obejmowały także hipoteki już spłacone.

Badacze nie oszacowali kosztów odsetek za opóźnienie w zapłacie. Ta kwota zależałaby od tempa procesu rozliczeń banków z klientami, ale mogłaby ona być „znacząca”.

Sześć lat strat sektora bankowego

Badacze podsumowali nie tylko łączną skalę kosztów, ale też to, co oznaczałyby one dla wyników sektora bankowego w kolejnych latach. Tu przyjęli szereg założeń makroekonomicznych, ale też dotyczące tempa tworzenia rezerw: miałyby one być zawiązywane przez sześć lat, do 2031 r.

W każdym roku sektor bankowy odnotowałby stratę w wysokości od 20 do 50 mld zł. W takich warunkach ciężko mówić o tym, że sektor bankowy będzie mógł przetrwać – stwierdził Zatoń opisując rezultaty symulacji dla najmniej korzystnych dla banków scenariuszy. – Takie wyniki sektora muszą wpłynąć na potencjał finansowania gospodarki – dodał.

W przypadku gdyby rezerwy dotyczyły nie całości, a połowy roszczeń, sektor nie ponosiłby strat, ale potencjał do wypracowywania zysków byłby poważnie ograniczony.

To wszystko przełożyłoby się na możliwości rozwijania akcji kredytowej. Z wyliczeń naukowców wynika, że w najgorszych scenariuszach wartość kredytów udzielonych przez krajowe banki spadłaby z ok. 40 proc. PKB obecnie w okolice… 10-20 proc. PKB. – Oznaczałoby to całkowitą marginalizację sektora w systemie polskiej gospodarki – stwierdził w prezentacji Zatoń.

– Trudna sytuacja sektora bankowego na pewno miałaby konsekwencje bezpośrednio oddziałujące na relacje banki-klienci. Prowadziłaby do podniesienia marż oraz prowizji i opłat, także dla innych produktów. Ograniczenie potencjału kredytowego będzie pośrednio oddziaływać na realną sferę gospodarki: gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa niefinansowe. Nastąpi spadek konsumpcji i inwestycji, co będzie skutkowało obniżeniem dochodów, a więc i zdolności kredytowej – opisywał ekonomista z UŁ.

Straty banków odbiłyby się również na budżecie państwa. Banki należą do największych płatników podatku dochodowego od osób prawnych. Gdyby znalazły się pod kreską, budżet nie odnotowałby tych wpływów. Mniej otrzymałby również z podatku od instytucji finansowych. Ograniczeniu uległby również popyt ze strony banków na obligacje skarbowe.