Giełdowe banki w 2024 r. zarobiły prawie 35 mld zł. Wynik był o ponad jedną czwartą wyższy niż rok wcześniej. A mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie "zdarzenia nadzwyczajne", czyli rezerwy na ryzyko prawne hipotek walutowych.

PKO BP, największy gracz na naszym rynku, podawał, że gdyby nie „zdarzenia nadzwyczajne” – chodzi głównie o konieczność tworzenia rezerw na ryzyko prawne hipotek walutowych – to zarobiłby nie 9,3 mld zł, a 14 mld zł. A lokująca się w drugiej połowie pierwszej dziesiątki krajowych banków filia francuskiego BNP Paribas wykazałaby zysk przekraczający 3 mld zł.

Poziom rentowności ważniejszy niż miliardy zysków

W ubiegłym tygodniu banki praktycznie zakończyły sezon publikacji wyników za 2024 r. (pod koniec miesiąca swoje rezultaty przedstawi jeszcze niewielki Bank Ochrony Środowiska). Bankowcy podkreślają jednak, że miliardowe zyski to magia liczb. Zwracają uwagę, że dopiero w ostatnim roku, dwóch kierowanym przez nich instytucjom udaje się pod względem rentowności wyraźniej przekraczać koszt kapitału. Maciej Reluga, wiceprezes Santander Bank Polska odpowiedzialny za finanse, wyliczał niedawno, że przy ok. 40-mld zysku całego sektora tylko na pokrycie kosztu kapitału potrzeba kwoty prawie 30 mld zł. Fundusze własne banków zbliżają się do 300 mld zł, a koszt kapitału jest szacowany na ok. 10 proc. Sektor to 29 banków komercyjnych, blisko 500 banków spółdzielczych i ponad 30 oddziałów banków z zagranicy.

Te ostatnie były w 2024 r. na minusie, przede wszystkim za sprawą austriackiego Raiffeisen Bank International, który na kredyty frankowe zawiązał rezerwy o wartości prawie 650 mln euro (prawie 2,8 mld zł). Prezesi liczą, że dobra passa się utrzyma. Sprzyjać temu ma sytuacja w gospodarce. Bezrobocie jest niskie, co oznacza, że w bankach nie ma problemu z niespłacanymi kredytami (jeśli już, to dotyczy to należności od firm, w ostatnim czasie zwłaszcza takich, które mają bliskie związki z pogrążonymi w stagnacji Niemcami). Oczekiwane ożywienie w inwestycjach ma sprzyjać wzrostowi popytu na kredyt, a więc i skali działania. Ta rosła w ostatnim czasie wyraźnie wolniej niż wyniki finansowe. Aktywa dziewięciu giełdowych banków, które opublikowały już raporty za 2024 r. łącznie zwiększyły się w 2024 r. o niecałe 7 proc.

Stopy procentowe będą sprzyjać zyskom banków, nawet jeśli trochę spadną

Najważniejsze jednak będą wysokie stopy procentowe. To utrzymywanie restrykcyjnej polityki pieniężnej przez Narodowy Bank Polski kierowany przez Adama Glapińskiego pozwala bankom na śrubowanie rentowności. Stopa referencyjna NBP była w 2024 r. średnio niższa niż w 2023 r. (wtedy w II półroczu doszło do dwóch obniżek), ale poziom 5,75 proc. wciąż wyraźnie przekracza średnią z ostatnich dwóch dekad. Kredyty pozostają więc relatywnie drogie. Równocześnie banki mogą sobie pozwolić na niskie oprocentowanie depozytów, bo w sektorze panuje duża nadpłynność i zwłaszcza wśród największych graczy trudno mówić o prawdziwej konkurencji o środki klientów. Analitycy są zdania, że w II półroczu stopy procentowe powinny wrócić do trendu spadkowego. Ale w tym roku nie przełoży się to na pogorszenie rezultatów banków.

Dlaczego? Oprocentowanie kredytów będzie się zmieniać z opóźnieniem. Poza tym bankowcy od dłuższego czasu przygotowują się na środowisko niższych stóp: w portfelach obligacji papiery o oprocentowaniu zmiennym wymieniają na stałoprocentowe, zaś w sprzedaży hipotek dominują te o oprocentowaniu stałym na okres pięciu do siedmiu lat. W PKO BP takie kredyty stanowią np. 80–90 proc. sprzedaży. Czy banki nie obawiają się, że gdy stopy spadną, klienci stałoprocentowi będą skarżyć się na swoje kredyty? – Reklamacji byśmy się nie spodziewali, raczej zadowolenia – mówi wiceprezes Krzysztof Dresler. Bank podkreśla, że kredyty o stałej stopie mają dziś oprocentowanie niższe niż te o stawce zmiennej, bo pierwsze uwzględniają już rynkowe oczekiwania łagodzenia polityki pieniężnej.