Premier zapowiada, że w tym roku wartość inwestycji w naszej gospodarce przekroczy 650 mld zł i że będzie to rekord. Jakoś przyśpieszonego bicia serca to nie powoduje.
Cała gospodarka rośnie, w górę idą ceny, więc i nominalna wartość poszczególnych składowych gospodarki – w tym inwestycji, konsumpcji – musi się podnosić. W ostatnim trzydziestoleciu do wyjątków należały lata, w których wartość inwestycji (w ujęciu nominalnym) się nie zwiększała:
- 2001-2002,
- 2009-2010,
- 2012-2013,
- 2016 i 2022
– ot, i cała lista. Przekraczanie kolejnych „psychologicznych barier” też by nam spowszedniało, gdyby ktoś w ogóle zwracał na to większą uwagę:
- 400 mld zostało pokonane w 2019 r.,
- 500 mld – w 2022 r.,
- do 600 mld doszliśmy w 2023 r.
Do 650 mld zł obiecanych na ten rok (wiem, ma być wyraźnie więcej) niewiele zabrakło nam zapewne w 2024 r. Dane na ten temat poznamy jutro.
Ale też w poniedziałkowej prezentacji „roku przełomu” nie chodziło o to, że przełomowy będzie sam wynik. Najwyraźniej chodziło o to, żeby przekonać prywatny biznes, że teraz warto inwestować i że warunki do tego będą się poprawiać. Bo samego państwa przekonywać nie trzeba.
Na elektrownię jądrową, kolej i na wojsko. Państwo wydaje a biznes?
Ponad 60 mld zł na elektrownię jądrową, trzy razy więcej na kolej – jedno i drugie w perspektywie kilku dobrych lat. A w tym roku z samego budżetu na „wydatki majątkowe” ma pójść prawie 80 mld zł. Duża część na obronność, ale to również inwestycje. Ich wartość ma być zresztą znacząco wyższa, bo dochodzą jeszcze wydatki sfinansowane poza budżetem przez Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych. Samorządy w swoich planach finansowych zakładają inwestycje przekraczające 100 mld zł (zawsze jest tak, że części nie udaje się zrealizować). Wspomnijmy jeszcze o dziesiątkach miliardów funduszy unijnych czy o inwestycjach zapowiadanych przez „narodowych czempionów” – tak się składa, że największe firmy to głównie podmioty pod kontrolą państwa.
Jak przekonać do inwestowania prywatny biznes? Trochę poprzez wsparcie dla rynku kapitałowego, trochę przez ułatwienie prowadzenia biznesu. Przedsiębiorców mogło ucieszyć to, że nagle znaleźli się w centrum zainteresowania rządu, a nawet że poprzez „zespół Brzoski” zyskują jakiś wpływ na zapowiedzianą deregulację, choć forma powołania tego zespołu była co najmniej zaskakująca. Ale zapowiedziane do tej pory zmiany to nie „game changer”.
Impuls bez deadlinu
Różne elementy, które mają zdynamizować rynek kapitałowy (wyższy limit wpłat na IKZE, uatrakcyjnienie PPK, zmiany w podatku Belki, nowe fundusze) mają według słów ministra finansów Andrzeja Domańskiego dać „do 10 mld zł nowego impulsu inwestycyjnego dla gospodarki”. W jakim horyzoncie czasowym – tego już minister nie wyjaśnił. Wiadomo, że np. IKZE czy podatek od zysków kapitałowych – tu nad koncepcją MF dopiero będzie się zastanawiać – to perspektywa 2026 r.
Ułatwianie życia przedsiębiorcom (mniejsze wymogi w zakresie schematów podatkowych, likwidacja obowiązku opracowywania strategii podatkowych, ograniczenie wszczynania postępowań, które mają służyć zatrzymaniu przedawnienia zobowiązań podatkowych) trudno przeliczyć na konkretną kwotę. Łatwiej z zapowiedzianym podniesieniem limitu zwolnienia podmiotowego w VAT z 200 tys. do 240 tys. zł. Według resortu finansów to koszt rzędu 350-400 mln zł w skali roku. Najłatwiejsza do skwantyfikowania jest obietnica obniżenia podatku miedziowego: w przyszłym roku (znów – wcale nie w „roku przełomu”) ma to kosztować 500 mln zł, w kolejnym 700 mln zł, a co będzie dalej – dopiero zobaczymy.
Obniżka podatku miedziowego to wsparcie nie tyle dla biznesu prywatnego, co dla KGHM, jednego z narodowych czempionów, przypadkiem w okolicy przebywał niedawno kandydujący na prezydenta Rafał Trzaskowski.
Na razie mamy zapowiedzi. Na projekty zmian w przepisach poczekamy. Kiedy będzie mowa o sukcesie i prawdziwym przełomie? Nie wtedy, gdy wartość inwestycji przekroczy jakąś okrągłą kwotę, a wtedy gdy podniesie się stopa inwestycji – ich relacja do PKB. Tu zaś rząd na ten rok żadnego przełomu nie zapowiada: stopa inwestycji ma wynieść 17,4 proc. Marzymy o powrocie do 20 proc., czyli poziomu zanotowanego ostatnio w 2015 r.