Aktywność gospodarcza w miejscowościach najmocniej dotkniętych przez powódź niemal stanęła w miejscu. I w niektórych z nich wciąż nie ma mowy o powrocie do normalności. Takie wnioski można wyciągnąć na podstawie danych o płatnościach kartowych, jakie DGP pozyskał od Santander Banku Polska, trzeciego co do wielkości gracza na naszym rynku.
– W danych dotyczących kart klientów naszego banku widać wyraźne obniżenie wartości transakcji dokonywanych na terenach dotkniętych powodzią. W Stroniu Śląskim czy Lądku-Zdroju w pojedynczych dniach wartość transakcji była nawet o 90 proc. niższa niż średnia z tygodnia przed powodzią. W ostatnich dniach doszło do poprawy, ale nadal wartość zakupów nie przekracza połowy tej sprzed powodzi. Inaczej sytuacja wygląda w większych ośrodkach, np. Kłodzku czy Prudniku. Tam wartość transakcji spadła mniej, bo maksymalnie o około połowy, a potem szybko odbijała i w ciągu paru dni wróciła do poziomu sprzed powodzi – komentuje Marcin Luziński, ekonomista Santandera.
– Może to wynikać z tego, że małe miejscowości są mocniej zależne od turystyki i duża część transakcji jest generowana przez przyjezdnych. Tymczasem powódź odstraszyła wczasowiczów, a zniszczenie ośrodków oznacza, że normalizacja potrwa długo. W większych ośrodkach, z bardziej zróżnicowaną gospodarką, ten skutek jest słabszy – dodaje ekspert. Zauważa spadek wartości transakcji również we Wrocławiu i Opolu, choć tam nie było zniszczeń związanych z powodzią. – Możliwe, że część mieszkańców wyjechała lub nieco powstrzymała swoją aktywność zakupową. Ma to swoje uzasadnienie, bo trudno sobie wyobrazić np. kupno nowego telewizora, gdy zbliża się fala powodziowa – dodaje Luziński.
Im większy obszar, tym mniej widoczne negatywne następstwa powodzi. Na poziomie powiatów, nawet na obszarach dotkniętych przez żywioł, spadki wynosiły 10–15 proc., ale „ostatnie dni to już powrót do średniej”. A w skali województw Opolszczyzna i Dolny Śląsk miały w ubiegłym tygodniu wyniki o 5–6 proc. niższe niż w dniach przed powodzią. Faktyczny wpływ żywiołu był jednak mniejszy. 3-proc. spadek zanotowało również Mazowsze.
Ekonomiści zwracają uwagę, że wartość zakupów nie musiała zanotować znacznego spadku. Natomiast możliwa była zmiana ich struktury. Z jednej strony możliwy był spadek popytu na dobra trwałe, z drugiej strony – wzrost popytu na artykuły pierwszej potrzeby.
– W ostatnich dniach odnotowaliśmy wzrost transakcyjności w aptekach i drogeriach oraz w obszarze żywności. Nie był on bardzo znaczący. Nie ma pewności, że można go przypisać zakupom związanym z powodzią – mówi Urszula Kryńska, ekonomistka banku PKO BP.
– W danych regionalnych wpływ na aktywność ekonomiczną byłby zauważalny. Ale na poziomie całego kraju już nie – uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Crédit Agricole Bank Polska. Zastrzega, że na razie jest możliwa tylko bardzo szkicowa analiza, bo nie znamy pełnej skali zniszczeń.
– Według rządu bezpośrednio dotkniętych powodzią jest ponad 50 tys. osób. Jeśli rozszerzyć to na całą populację w dotkniętych miejscowościach, można szacować liczbę na ok. 400 tys., co odpowiada 1 proc. populacji całego kraju. Przy założeniu, że aktywność spadła o połowę, mamy minimalny wpływ na wyniki całej gospodarki – analizuje ekspert.
W perspektywie kilku kwartałów będziemy mieć nawet przyśpieszenie wzrostu gospodarczego z uwagi na konieczność odbudowy zniszczeń. – Odnawianie mieszkań, zakup sprzętu to nie będą na tyle znaczące kwoty, by ruszyć gospodarką. Trochę inaczej z infrastrukturą. W uzgodnieniu z Unią Europejską mamy dostać 20 mld zł, które będą mogły zostać wydane dość szybko. Można też liczyć na kilka dodatkowych miliardów z budżetu. W sumie to będzie kwota odpowiadająca ok. 0,5 proc. PKB. Pozostaje pytanie, jak rozłoży się w czasie wydawanie tych pieniędzy – zastanawia się Borowski. Jego zdaniem odbudowa po powodzi może dodać 0,2–0,3 pkt proc. do wzrostu gospodarczego w 2025 r. i 0,2 proc. w 2026 r.
„Można przypuszczać, że inwestycje będą rozłożone w czasie i rozciągną się na 2025, a prawdopodobnie również na 2026 rok. Spodziewamy się, że w ujęciu netto wzrost inwestycji będzie mniejszy, niż sugerowałby sam szacunek szkód (ok. 1 proc. PKB). Przyczyni się do tego między innymi fakt, że nowym inwestycjom na obszarach dotkniętych powodziami może towarzyszyć mniejsza skala inwestycji w innych regionach. W sumie oznacza to, że efekt w postaci dodatkowego wzrostu PKB w okresie odbudowy w konkretnym roku prawdopodobnie będzie umiarkowany, zapewne w granicach 0,1–0,2 pkt proc.” – napisali w poniedziałkowym komentarzu ekonomiści Banku Handlowego.
Odbudowa zniszczeń po powodzi będzie sprzyjać branży budowlanej, która ostatnich miesięcy nie zalicza do udanych. Główny Urząd Statystyczny podał w poniedziałek, że w sierpniu produkcja sprzedana w tym sektorze gospodarki była o 9,6 proc. niższa niż rok wcześniej. W pierwszych ośmiu miesiącach tego roku spadek wyniósł 6,4 proc. Zakupy związane z remontami domów i mieszkań czy zastąpieniem zalanych sprzętów nowymi to czynnik wspomagający sprzedaż detaliczną. Ta w sierpniu była realnie o 2,6 proc. wyższa niż rok wcześniej (w okresie styczeń-sierpień był wzrost o 3,7 proc.). ©℗