W Wielkiej Brytanii doszło do zmiany warty i po kilkunastu latach w opozycji rząd formuje Partia Pracy. Rządzący dotychczas konserwatyści żyli w cieniu dokonań Żelaznej Damy Margaret Thatcher, deregulacji i cięć jeszcze z czasów Davida Camerona i kryzysu finansowego.
Dzisiaj do głosu dochodzi partia socjaldemokratyczna, której politycy ukuli nowy termin dla swojego podejścia do interwencjonizmu państwowego – „securonomics”.Wyborczy plan gospodarczy Partii Pracy został ochrzczony właśnie jako „securonomics”. Po polsku byłaby to zapewne ekonomia bezpieczeństwa socjalnego, bo laburzystom chodzi przede wszystkim o zwiększenie roli rządu w zarządzaniu gospodarką przy jednoczesnym inspirowaniu się polityką gospodarczą prezydenta Bidena i jego „bidenomics”.
Koncepcja czerpie z ekonomii podaży (idei, zgodnie z którą silnikiem wzrostu gospodarczego jest utrzymanie stałej podaży dóbr i usług), która przewiduje duże subsydia dla strategicznie ważnych sektorów jak w USA w przypadku IRA i Chips Act. Podobną politykę prowadzi większość krajów UE z różnymi poziomami subsydiów czy pomocy od wielu lat, by nie powiedzieć czasem: dekad.
Rachel Reeves, obecna kanclerz skarbu w rządzie Wielkiej Brytanii, na dodatek pierwsza kobieta na tym stanowisku, stworzyła tę koncepcję w 2023 r. Opowiadała na wyborczym szlaku, czym będzie się różnić pomysł na gospodarkę laburzystów od tego, co realizowali konserwatyści, ale też od tego, co w przeszłości proponowała partia – jak by nie było – socjaldemokratyczna. Jeremy Corbyn chciał w końcu podnieść podatki i nie przejmować się regułami fiskalnymi. Za podobną kreatywność w podejściu do finansów publicznych już raz rynki podziękowały Liz Truss, której ambitny plan cięć podatków oznaczałby wzrost deficytu. W efekcie była ona premierem przez zaledwie 45 dni.
Rachel Reeves stwierdziła, że rząd popełnił dwa zasadnicze błędy w ostatnich latach. Po pierwsze, cechował się, jej zdaniem, laiseferyzmem, pozwalając wolnemu rynkowi na offshoring i powodując cierpienie wielu części kraju z powodu poważnego niedoinwestowania. Po drugie, w obliczu wstrząsów geopolitycznych i handlowych, takich jak COVID-19 i brexit, nie było jasnej strategii gospodarczej. W rezultacie zarówno obywatele, jak i biznes żyją w niepewności co do tego, co może się czaić za rogiem.
Rozwiązaniem, według Rachel Reeves, są strategiczne inwestycje. Jej zdaniem rola rządu nie powinna polegać na „usunięciu się z drogi”, lecz na współpracy z różnymi interesariuszami, aby pobudzić gospodarkę dzięki ukierunkowanym inwestycjom.
Securonomics opiera się na dużych, strategicznych interwencjach. Manifest Partii Pracy zakłada utworzenie Narodowego Funduszu Bogactwa o wartości 7,3 mld funtów, inwestującego w projekty wspierające wzrost gospodarczy i rozwój czystej energii, w tym: 1,8 mld funtów w modernizację portów i budowę łańcuchów dostaw w całym kraju, 1,5 mld w gigafabryki, 2,5 mld w przemysł stalowy, 1 mld w wychwytywanie węgla oraz 500 mln we wsparcie produkcji zielonego wodoru.
Jednym z głównych założeń jest decentralizacja procesu podejmowania decyzji, co oznacza przekazywanie większej władzy lokalnym samorządom. Ma to na celu lepsze dostosowanie inwestycji do lokalnych potrzeb i specyfiki regionów, co powinno się przyczynić do bardziej równomiernego rozwoju ekonomicznego w całym kraju. Do tej pory istniało 386 funduszy grantowych dla samorządów. Ich liczba zostanie zmniejszona, a część środków może trafić bezpośrednio do budżetów władz lokalnych. Głównym celem jest to, by mniej decyzji było podejmowanych w Westminsterze. Podobnie jest w innych krajach, które borykają się z centralizmem, ale w przypadku Wielkiej Brytanii rola Londynu jest kilkukrotnie większa dla gospodarki kraju niż rola stolic w Polsce czy we Francji.
Wydaje się, że każdy rząd chce stworzyć własną narrację dla różnych form interwencjonizmu, by podkreślić, jak bardzo różni się ona od klasycznego socjaldemokratyzmu, czy też keynesizmu, ale dobrze, że nowy rząd ma pomysł na politykę gospodarczą.
Problem Wielkiej Brytanii to niski wzrost gospodarczy, który wyniesie w granicach 1 proc. PKB w tym roku, a w przyszłym ok. 1,9 proc. Do tego inwestycje publiczne są na poziomie 3 proc. PKB, czyli dwa razy niższym niż średnia OECD i niższym niż przeciętnie w państwach G7.
Do zwiększenia inwestycji publicznych o 1 proc. PKB rocznie nawoływał już w tym roku zespół ekonomistów pod kierownictwem Nicholasa Sterna z LSE, więc wydaje się, że pomysł laburzystów nie jest oderwany od realiów i dyskursu ekonomicznego na Wyspach.
Fundusz inwestycyjny, który ma powstać, to jednak zaledwie 2,5 proc. PKB Wielkiej Brytanii, zbyt mało, by odegrać istotną rolę w tak dużej gospodarce, jednak wystarczająco dużo, by odnotować zmianę podejścia rządu, który do tej pory nie prowadził aktywnej polityki przemysłowej – w odróżnieniu od Francji, Niemiec czy nawet USA.
Warto jednak z wydatkami nie przesadzać, bo zaraz się okaże, że rząd będzie musiał podnieść podatki, by łatać dziurę budżetową. ©℗