Obniżona do zera stawka miała obowiązywać do końca marca, szef resortu finansów Andrzej Domański zdecydował o jej nieprzedłużaniu. Ekonomiści nie są zaskoczeni, bo to ważny zastrzyk dla budżetu.
Resort finansów uzasadnia decyzję sytuacją na rynku. Według wstępnych danych GUS inflacja w styczniu br. obniżyła się do 3,9 proc. w ujęciu rocznym i było to najniższe tempo w tym ujęciu od marca 2021 r., a wskaźnik dla żywności i napojów bezalkoholowych spadł w styczniu do 4,9 proc., co było najniższym wynikiem od września 2021 r. Mamy więc obecnie coś w rodzaju inflacyjnego dołka, a do tego widoczną na bilbordach i sklepowych półkach cenową wojnę marketów i przebijanie się sieci dyskontów niższymi cenami, w tym towarów spożywczych. Tymczasem tarcza VAT na żywność została wprowadzona tuż przed wybuchem wojny w Ukrainie (od początku lutego 2022 r.), gdy inflacja w styczniu wyniosła 9 proc., a potem osiągała wartości dwucyfrowe.
Ekonomiści uważają, że samo wycofanie się z obniżek nie zaskakuje, zastanawiano się tylko, czy rząd zrobi to teraz, czy poczeka jeszcze trzy miesiące, aż miną wybory samorządowe i europejskie.
– Podniesienie stawki VAT na żywność zbiegnie się z dołkiem inflacyjnym, co wygładzi ścieżkę inflacji. To argument, by zrobić to, jak inflacja jest przejściowo niska i akceptowalna – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Jego zdaniem to oznacza, że średniorocznie inflacja w tym roku wyniesie ok. 4 proc. i będzie nieco niższa w przyszłym roku.
– To oczywista decyzja i najlepszy moment, żeby ją podjąć. Kiedy, jak nie teraz? Ceny żywności idą w dół na świecie, także u nas jest wojna cenowa, a w budżecie przyda się każda złotówka, bo jego założenia są dosyć ambitne – podkreśla inny ekonomista, Piotr Bielski z Santander. Z argumentem budżetowym zgadza się także Jakub Borowski. – Wiemy, jak duże są potrzeby pożyczkowe, rekordowe w tym roku, i dodatkowe źródło dochodu rzędu ok. 10 mld zł rocznie ma znaczenie z punktu widzenia ograniczania deficytu sektora finansów publicznych i potrzeb pożyczkowych – podkreśla ekonomista.
Ekonomiści: polityczne znaczenie tej decyzji będzie niezauważalne
Zgodnie z projektem budżetu przedłużenie zerowego VAT o kwartał miało kosztować ponad 2,5 mld zł. Wpływy z VAT w tym roku są wyjątkowo napięte. W zeszłym miały wynieść 273 mld zł, a ostatecznie skończyło się na 248 mld zł, tymczasem w tym roku resort finansów planuje z tego podatku 316 mld zł, czyli o ponad jedną czwartą więcej, co pokazuje skalę naprężeń w dochodach.
Równocześnie rośnie presja wydatkowa, wkrótce minie 100 dni rządu i przy tej okazji będzie on rozliczany z wyborczych obietnic. Dlatego znów pojawią się pytania, kiedy zostaną wprowadzone w życie te najsłynniejsze – jak podwojona kwota wolna, babciowe czy urlop składkowy. Koszt każdej z nich to inny rząd wielkości, ale przy napiętym budżecie każdy może być problemem. – Podniesienie VAT to była prosta rezerwa. Było kwestią czasu, kiedy minister do niej sięgnie, tym bardziej że pojawiły się dodatkowe napięcia związane z dochodami, jak brak zapowiadanego wcześniej zysku NBP, czyli 6 mld zł, dlatego trzeba tych dochodów intensywnie szukać – mówi Borowski.
Trudno się dziwić, że minister Domański szuka dodatkowych pieniędzy, gdy nad polskimi finansami publicznymi wisi widmo procedury nadmiernego deficytu, którą Komisja Europejska może wdrożyć w tym roku za różnicę między dochodami i wydatkami w publicznej kasie przekraczającą 5 proc. PKB.
Największy problem z podwyżką VAT dotyczy polityki, bowiem do tej pory politycznie VAT zapewniał spokój, nawet jeśli ekonomicznie był już bez sensu. A teraz przed polityczną sceną są dwie wyborcze batalie, samorządowa i europejska.
Opozycja już zaczęła krytykować decyzję. „Rząd PiS robił wszystko, by zapewnić niższe ceny żywności. Wystarczyło, że do władzy dorwali się dyletanci i zerowy VAT przestał obowiązywać. Ten sam los wkrótce spotka zamrożone ceny energii” – skomentował wczoraj na portalu X szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Zdaniem Marcina Dumy z Ibris, jeśli się weźmie pod uwagę emocje społeczne i lęki inflacyjne, przestrzeń na przywracanie poprzedniej stawki podatku czy uwalnianie cen energii to obszar ryzyka dla rządzących. – Może się okazać dla nich kłopotem, niekoniecznie chodzi o realne odczucia, ale o odejście od ścieżki spadku cen. Z uwagi na wyczerpywanie się powyborczego entuzjazmu, jeśli zostanie to opowiedziane tak, że nie będzie dotkliwe i że to jedynie jednorazowy impuls, to nie zostanie dobrze przyjęte – uważa Marcin Duma.
Natomiast ekonomista Piotr Bielski uważa, że skutki podwyżki nie będą szybko odczuwalne.
– Głosowanie w wyborach samorządowych będzie 7 kwietnia, zaraz po Wielkanocy, ceny nie zdążą wzrosnąć. Warto przypomnieć, że ten rząd nie zamierzał wydłużać zerowego VAT, zrobił to jeszcze Mateusz Morawiecki. Wydaje się, że wyborczy wpływ tej decyzji będzie niezauważalny – ocenia Piotr Bielski.
Decyzja w sprawie VAT została ogłoszona, gdy uwaga mediów była skoncentrowana na wizycie prezydenta i premiera w USA, obrady rządu prowadził wczoraj wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz i to on tłumaczył motywy decyzji. Z lewicy słychać głosy sceptyczne.
5-proc. VAT obejmie m.in. takie produkty jak mięso i ryby, nabiał, warzywa i owoce czy produkty zbożowe. ©℗
MF: Fundusz Wsparcia Kredytobiorców zastąpi wakacje
Po październikowych wyborach sektor bankowy przedstawił nowemu rządowi szereg postulatów, których realizacja w opinii finansistów sprzyjałaby rozwojowi gospodarki. Wśród nich były np. zmiany w podatku bankowym czy nadzieje na wsparcie w rozwiązaniu problemów hipotek walutowych. Wtorkowe Forum Bankowe, doroczna impreza z udziałem liderów branży, była dla resortu finansów być może pierwszą okazją do udzielenia odpowiedzi na postulaty bankowców.
Wiceminister Jurand Drop nie złożył jednak żadnych konkretnych deklaracji. Odniósł się do wakacji kredytowych. – W dłuższej perspektywie mam nadzieję, że mechanizm ten nie będzie potrzebny na takim poziomie, a głównym mechanizmem dla kredytobiorców w trudnej sytuacji będzie Fundusz Wsparcia Kredytobiorców – stwierdził.
Rząd w ubiegłym tygodniu przyjął projekt ustawy zakładający przedłużenie moratorium na spłatę hipotek do końca tego roku. Wprowadzono ograniczenia, które spowodują, że z wakacji nie będą mogli skorzystać najbogatsi klienci, ale wciąż będą one dotyczyć ponad pół miliona hipotek. Projekt przewiduje też zwiększenie dostępności FWK.
Minister Drop przyznał, że hipoteki walutowe są najważniejszym czynnikiem ryzyka dla sektora. – Koszty są wysokie, ale nie powinny zagrażać stabilnemu funkcjonowaniu banków – powiedział.
W poniedziałkowym wywiadzie dla „Pulsu Biznesu” minister finansów Andrzej Domański zapowiedział zmiany w podatku Belki. W przypadku banków chodzi o preferencyjne potraktowanie długoterminowych oszczędności do 100 tys. zł. ©℗