Personalna rewolucja w największych, notowanych na warszawskiej giełdzie, spółkach kontrolowanych przez państwo – polegająca na odwołaniu ludzi nominowanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy i powołanie osób, do których zaufanie ma koalicja „15 października” – zaczęła się od energetyki.
Jeszcze w poprzednim tygodniu (dokładnie 25 stycznia) minister aktywów państwowych Borys Budka, korzystając z uprawnień przysługujących Skarbowi Państwa na podstawie statutu spółki, odwołał cztery osoby z rady nadzorczej Tauronu, powołując w ich miejsce swoich kandydatów. Ponieważ nadzór w Tauronie liczy obecnie 7 osób, nominaci ministra Budki mają większość. We wtorek 30 stycznia radę nadzorczą Enei wymieniło walne zgromadzenie, a dzień później to samo zrobili akcjonariusze PGE. W obydwu przypadkach decydując głos należał do Skarbu Państwa, reprezentowanego przez ministra aktywów państwowych. Łącznie, do rad nadzorczych trzech wymienionych firm, minister Budka powołał 17 osób.
Przeglądając życiorysy kandydatów, trudno zakwestionować ich kompetencje. To menadżerowi z długoletnim doświadczeniem albo prawnicy lub ekonomiści z niemałym dorobkiem. Nie ulega wątpliwości, że odwołanie na przykład z rady nadzorczej PGE Janiny Goss, przyjaciółki prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego czy samorządowca Tomasza Hapunowicza i powołanie w ich miejsce prof. Eryka Kosińskiego, kierującego Zakładem Publicznego Prawa Gospodarczego na Uniwersytecie im Adama Mickiewicza w Poznaniu, czy związanej z branżą energetyczną prawniczki Małgorzaty Banasik, to zmiana na lepsze.
W radzie nadzorczej PGE znalazła się też na przykład Elzbieta Niebisz, z doświadczeniem w zarządzaniu dużymi firmami z branży, więc gdyby zaszła taka potrzeba, żeby oddelegować osobę z organu nadzoru do czasowego zarządzania PGE, to nie powinno być z tym problemu. Podobnie skonstruowana jest rada w Enei – zasiada w mniej m.in. Piotr Szymanek, który w przeszłości przez 5 lat był wiceprezesem PGE.
W dwóch pierwszych tygodniach lutego odbędą się kolejne walne zgromadzenia, które wymienią rady nadzorcze w kontrolowanych przez państwo spółkach. Na przykład 2 lutego zbiorą się akcjonariusze PKO BP, 6 lutego Orlenu, a 15 lutego – PZU. Przejęcie przez rząd Donalda Tuska kontroli nad radami nadzorczymi otwiera z kolei drogę do wymiany osób zarządzających państwowymi firmami. Z nieoficjalnych informacji wynika, że prezes Orlenu Daniel Obajtek, którego minister Budka wielokrotnie wzywał do złożenia rezygnacji, nie zamierza dać swoim przeciwnikom satysfakcji z odwołania go. Dlatego, najpóźniej w dniu walnego Orlenu, zrezygnuje ze sprawowanej funkcji. A może dobrą okazją do tego będzie pożegnalna konferencja prasowa, wyznaczona na cwartek 1 lutego?
W każdej z firm energetycznych powołani przez poprzednią koalicję menadżerowie już mogli zostać zwolnieni, ale na razie do takich zmian nie doszło.
W tym miejscu warto przypomnieć, że jednym z ważnych aspektów działań ministra Budki, ma być rozliczenie ludzi związanych z poprzednią ekipą rządzącą. Być może „starzy” menadżerowie, nim zostaną odwołani, będą musieli udać się na spotkanie z „nowymi” rada nadzorczymi, które mogą od nich zażądać wyjaśnień w drażliwych kwestiach. Na przykładnadzór PGE może zapytać prezesa Wojciecha Dąbrowskiego, jak to się stało, że kierowana przez niego firma najpierw przyjęła pod koniec sierpnia aktualizację strategii firmy, a po kilku dniach się z niej wycofała, co negatywnie wpłynęło na kurs akcji.
Drugą kwestią są obietnice nowego rządu, że państwowymi firmami zarządzać będą wysokiej klasy fachowcy, wyłonieni w transparentnych konkursach. Na zorganizowanie takich konkursów rady nadzorcze potrzebują zapewne trochę czasu. Być może wciąż trwają prace koncepcyjne, jak do takich konkursów przyciągnąć odpowiednich ludzi. Oficjalnie nic o personaliach nowych prezesów nie wiadomo, ale biorąc pod uwagę decyzje w sprawie składów rad nadzorczych, do których często weszły osoby współpracujące z koalicją PO-PSL w latach 2008-2015, można przypuszczać, że podobnie będzie z zarządami.
Znajdzie się w nich miejsce dla niektórych przynajmniej menadżerów, którzy państwowymi spółkami już zarządzali. Jednym z pierwszych nazwisk wymienianych przez media, w kontekście objęcia ważnych funkcji w energetyce był Krzysztof Zamasz, w przeszłości prezes Enei i członek zarządu Tauronu, obecnie pracujący dla francuskiej Veolii. Nie mam szczególnej wiedzy czy to realna kandydatura, ale z pewnością dobry kierunek poszukiwań – żeby do ważnych spółek przyciągnąć menadżerów, którzy sprawdzili się nie tylko na państwowych stanowiskach, ale poradzili sobie ze znalezieniem dobrej posady także w sektorze prywatnym.