Według Adama Glapińskiego prognozowanie utrudnia niepewność co do decyzji rządu.

Niewiele na temat ryzyka postawienia prezesa Narodowego Banku Polskiego przed Trybunałem Stanu czy perspektyw wejścia naszego kraju do strefy euro, za to dużo o tym, że w końcu tego kwartału inflacja obniży się niemal do celu banku centralnego, by później znacząco wzrosnąć, i o dużej dozie niepewności, jeśli chodzi o perspektywy dynamiki cen w drugiej połowie roku – tak wyglądała środowa konferencja szefa NBP Adama Glapińskiego. Miała ona miejsce dzień po zakończeniu pierwszego tegorocznego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej, na której nie zostały zmienione stopy procentowe. Główna stopa NBP od października ub.r. wynosi 5,75 proc.

– Nastąpił bardzo szybki spadek inflacji. 6,1 proc. to jest inflacja miarkowana. Mamy inflację trzykrotnie niższą niż w szczycie z 2023 r. A odczuwalna inflacja, ta z miesiąca na miesiąc, prawie już nie istnieje – mówił prezes NBP. Jego zdaniem w marcu roczne tempo wzrostu cen może się obniżyć w okolice celu, czyli 2,5 proc. Później jednak może nastąpić wzrost do 6 proc.

Jako główny czynnik niepewności dla inflacji Glapiński wskazywał decyzje rządu co do zakończenia obowiązywania tarczy antyinflacyjnej. Prezentował wyliczenia, z których wynika, że powrót 5-proc. stawki VAT (obecnie obowiązuje zerowa) na żywność podbije roczny wskaźnik inflacji o 0,9 pkt proc. Jeszcze większe znaczenie mogłaby mieć rezygnacja z działań osłonowych w zakresie cen prądu czy gazu. Według obecnych regulacji mają one wygasnąć z końcem czerwca. – Gdyby od połowy roku odmrozić ceny mediów, inflacja mogłaby wzrosnąć nawet o 4 pkt proc. Choć to bardzo mało prawdopodobne. Możliwe jednak, że będzie następować stopniowe odmrożenie – mówił szef banku centralnego.

Według wyliczeń NBP inflację podniesie również wyższy niż w projekcie starego rządu deficyt budżetowy. – On wynika z większego wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej. Presja popytowa w gospodarce może być większa, niż wcześniej oceniano. Można szacować, że te wydatki będą się przyczyniać do inflacji wyższej o 0,1 pkt proc. w tym roku i o 0,4 pkt proc. w 2025 r. – wyliczał Glapiński.

Jak wynika z jego wypowiedzi, z uwagi na dużą zmienność ogólnego wskaźnika inflacji bank centralny będzie przykładać większą wagę do zachowania inflacji bazowej, która nie uwzględnia zmian cen żywności i energii. Lepiej oddaje ona zmiany w presji popytowej w gospodarce. Szef banku centralnego wyjaśniał, że tę inflację RPP przyjmuje jako główny wskaźnik przy podejmowaniu decyzji. A będzie się ona dalej obniżać. – To będzie sprzyjać trwałemu powrotowi inflacji do celu NBP w średnim okresie – powiedział Adam Glapiński. Według niego nastąpi to pod koniec 2025 r.

Inflacja bazowa w listopadzie ub.r. wynosiła 7,3 proc. W szczycie, w marcu ub.r., była na poziomie 12,3 proc.

Jak będą wyglądały najbliższe decyzje RPP w sprawie stóp procentowych? Rynek spodziewa się, że do końca roku najważniejsza z nich zostanie obniżona do mniej niż 5 proc. Inwestorzy oceniają, że do cyklu obniżek rada może wrócić na marcowym posiedzeniu, na którym będzie dysponować zaktualizowaną projekcją inflacji i PKB.

– Nie jesteśmy w żadnym cyklu. Podejmujemy decyzje wraz z napływem danych, ponieważ sytuacja jest zmienna. My nawet nie przewidujemy i nie zapowiadamy tego, co zrobimy w następnym miesiącu – wyjaśniał dziennikarzom Glapiński.

Czynnikiem sprzyjającym ograniczeniu inflacji jest wzrost kursu złotego. W ciągu ostatnich 12 miesięcy w stosunku do dolara zyskał on 10 proc., a wobec euro 8 proc. – Ze względu na wysokie potrzeby pożyczkowe budżetu w najbliższym roku, dwóch latach złoty powinien być mocny. Stąd biorą się zmiany kursu obecnie, mocny złoty – wyjaśniał Glapiński. Według niego do aprecjacji naszej waluty przyczynia się napływ inwestorów zagranicznych chętnych do kupowania obligacji emitowanych przez resort finansów. ©℗