Spekulacja i komentarze wymierzone w prezesa NBP – to główne konsekwencje błędnych kursów polskiej waluty, które podawała w poniedziałek wyszukiwarka Google.
W poniedziałek, 1 stycznia Google zaczęło podawać błędne dane dotyczące kursów dwóch głównych walut. Euro wzrosło do ponad 5 zł, a dolar osiągnął poziom 4,87 zł. Na X (d. Twitter) natychmiast zaczęły zyskiwać popularność teorie spiskowe dotyczące m.in. kondycji polskiej gospodarki. Jak zauważył dziennikarz WP.pl, Patryk Słowik, depeszę opartą na błędnych kursach wysłała Polska Agencja Prasowa (później pojawiły się tam także wyjaśnienia MF). Tymczasem firma szybko wyłączyła informacje o kursach, a minister finansów Andrzej Domański poinformował, że to błąd. Choć udało się uniknąć paniki, pomyłka i tak miała poważne konsekwencje.
Błąd w usłudze Google Finance po pierwsze stał się pretekstem do kampanii wymierzonej w prezesa Narodowego Banku Polskiego. Tuż po tym, jak Google zaczęło wyświetlać błędny kurs, na X uaktywniły się konta obwiniające Adama Glapińskiego za sytuację. Część z profili było założonych dopiero w ubiegłym roku, bez innej aktywności w międzyczasie.
Rzecznik Narodowego Banku Polskiego zareagował na sytuację, przypominając, że sprawdzone i wiarygodne kursy złotego publikuje NBP na swojej stronie internetowej. Zaznaczył także, że dane prezentowane przez Google mogą nie być zawsze precyzyjne.
Choć błędny kurs podawany przez Google nie miał większego wpływu na rynki finansowe, stał się jednak sposobnością dla spekulantów w tych giełdach, które opierają swoje dane dotyczące walut na danych firmy. Jak informuje strona Fxmag.pl, tak stało się w przypadku strony ByBit. Inwestorzy wykorzystywali fałszywe notowania do arbitrażu, kupując euro lub dolary po realnym kursie, a sprzedając po zawyżonym.
Jak doszło do pomyłki? "Funkcje wyszukiwania, takie jak wyświetlanie kursu wymiany walut, opierają się na danych pochodzących od zewnętrznych dostawców" – słyszymy w biurze prasowym Google. A, jak wynika z informacji ujawnianych przez spółkę, ze dane dotyczące rynku walut odpowiadafirma Morningstar Inc. (podobnie jak za informacje o cenach jednostek funduszy inwestycyjnych oraz indeksach na koniec dnia). Google nie weryfikuje tych danych (taka informacja znajduje się też w opisie funkcji Google Finance).
Jak udało nam się ustalić, po wykryciu błędu, informacja została przekazana do dostawcy danych, a funkcja wyświetlania kursów walut została tymczasowo wyłączona.
W międzyczasie Ministerstwo Finansów, pod kierownictwem Andrzeja Domańskiego, zareagowało oficjalnym zapytaniem do Google Polska o wyjaśnienie przyczyn tej pomyłki oraz o zaprezentowanie planu działań mających na celu zapobieganie podobnym sytuacjom w przyszłości.