Nowy rząd przygotował przyszłoroczny budżet, uwzględniając większe wydatki i niższe dochody. Dziś Sejm rozpoczyna prace nad nową wersją projektu budżetu państwa na 2024 r. We wtorek projekt przyjął rząd Donalda Tuska. Nowy dokument różni się od zaproponowanego wcześniej przez Mateusza Morawieckiego.
Ekonomiści skupiają się na wyższej kwocie deficytu. Ma on wynieść nie 164,8 mld zł, jak zakładał rząd Prawa i Sprawiedliwości, lecz 184 mld zł. Za tym idzie wzrost potrzeb pożyczkowych. Rząd będzie potrzebował zebrać netto (różnica między wielkością nowego zadłużenia a spłatą starego) 252,3 mld zł, o 26,9 mld zł więcej, niż wynikało z projektu poprzedniego gabinetu.
Już w zakresie finansowania potrzeb pożyczkowych nowy minister finansów Andrzej Domański musiał więc wykazać się kreatywnością. Postawił na zwiększenie finansowania za granicą, ale nie będzie to oznaczało zwiększenia emisji obligacji w porównaniu z planami rządu PiS. To optymistyczny sygnał dla rynku długu.
Budżet na 2024 r.
W kraju nowy rząd chce zebrać 148,8 mld zł, o 12,9 mld zł mniej niż planował rząd Morawieckiego. Biorąc pod uwagę „planowane wykonanie” w tym roku na poziomie 145,9 mld zł, na przyszły rok nie zapowiada się też znaczący wzrost nowych emisji.
Finansowanie zagraniczne ma zapewnić w głównej mierze pożyczka z Unii Europejskiej w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Wpływy z tego tytułu zakładał już i poprzedni rząd, jednak w mniejszej kwocie. We wrześniowym projekcie budżetu podpisanym przez Mateusza Morawieckiego była mowa o 28,6 mld zł pożyczki z KPO. Rząd Donalda Tuska spodziewa się, że w przyszłym roku pozyska z UE 40 mld zł (liczy też na 19,5 mld zł w 2023 r.).
Również w przypadku finansowania zagranicznego plany dotyczące emisji obligacji nowego rządu są mniejsze niż starego. Obecny minister finansów zakłada, że ze sprzedaży papierów dłużnych na zagranicznych rynkach pozyska netto 31 mld zł. Budżet przygotowany pod kierownictwem minister Magdaleny Rzeczkowskiej planował tę pozycję na poziomie 37,7 mld zł.
Nowy rząd spodziewa się, że dochody budżetu wyniosą 682,4 mld zł i będą o 2,1 mld zł niższe, niż zakładał Mateusz Morawiecki. Nowy plan to mniejsze niż u poprzedników wpływy podatkowe, ale wyższe dochody państwowych jednostek budżetowych i inne dochody niepodatkowe.
W podatkach mniejsze wpływy mają dotyczyć przede wszystkim CIT. Minister Domański wpisał w projekcie planowane wpływy na poziomie 70 mld zł, o 8,2 mld zł mniej niż minister Rzeczkowska. Domański urealnił też kwotę wpływów planowanych w 2023 r. Rzeczkowska we wrześniu liczyła, że w całym 2023 r. CIT przyniesie 73 mld zł. Teraz jest mowa o 67,4 mld zł.
Plan Domańskiego
W przypadku podatku od osób fizycznych różnica jest nieznaczna. Plan Domańskiego jest o 366 mln zł większy niż Rzeczkowskiej. Nowy minister zakłada, że PIT da w przyszłym roku 109,2 mld zł. Spodziewa się równocześnie wyższych o 3,8 mld zł, niż zakładał poprzedni rząd, wpływów z VAT. Mają one wynieść 316,4 mld zł.
Politycy nowej koalicji rządowej krytykowali poprzedni rząd za wpisanie do planu dochodów wpłaty z zysku Narodowego Banku Polskiego. Według rządu Mateusza Morawieckiego NBP miał zasilić kasę państwa kwotą 6 mld zł. W ostatnim czasie pojawiały się informacje o wysokiej stracie banku centralnego. Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej, a w przeszłości wiceminister finansów koalicji PO-PSL, mówił kilka dni temu w TVN24, że biorąc pod uwagę ostatnie umocnienie złotego, strata NBP może wynieść znacznie ponad 20 mld zł. Mimo to nowy minister finansów pozostawił 6-miliardową wpłatę z NBP, która podbiła planowane dochody.
Prezentując projekt budżetu, premier i minister finansów skupiali się na stronie wydatkowej. Podkreślali, że plan finansowy państwa przewiduje zarówno utrzymanie rozwiązań wprowadzonych przez rządy PiS, jak powiększone do 800 zł świadczenie wychowawcze, jak i wprowadzenie pomysłów zgłaszanych przez obecną koalicję w kampanii wyborczej. Chodzi np. o 20-proc. podwyżki dla sfery budżetowej czy 30-proc. dla nauczycieli. Poprzedni rząd przewidywał podwyżki, ale w mniejszej skali.
„Łączny koszt 20-proc. podwyżek to ok. 13 mld zł” – napisano w odniesieniu do urzędników. „Koszt podwyżek dla nauczycieli samorządowych to 20,5 mld zł (11,3 mld zł dodane dodatkowo w stosunku do projekcji z września), nauczycieli rządowych to 0,5 mld zł (dodatkowo 0,26 mld), nauczycieli przedszkolnych to 2,3 mld zł, a dla nauczycieli akademickich 5 mld zł (dodatkowo 3 mld zł)” – czytamy w uzasadnieniu nowego projektu.
Niektóre pozycje wydatkowe uległy zmniejszeniu. W największym stopniu wydatki na obowiązkowe świadczenia społeczne. Planowaną kwotę dotacji (która co roku stanowi „bezpiecznik” pozwalający wykazać wydatki niższe od planu) zmniejszono ze 111,2 mld zł w projekcie PiS do 99,7 mld zł.
W najnowszym projekcie na ochronę zdrowia jest zapisane ponad 1 mld zł więcej, niż zakładano w budżecie Morawieckiego. Nakłady z budżetu na ochronę zdrowia wzrosną z 33,9 mld zł do 35 mld zł. – Przekłada się to na zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia w stosunku do wcześniejszych planów o 0,03 pkt proc. PKB, z 5,07 proc. do 5,1 proc., licząc w relacji do PKB do roku bieżącego – wylicza Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Oznacza to, że nakłady na zdrowie wzrosną z 191,1 mld zł do 192,1 mld zł, bo do wydatków budżetowych trzeba doliczyć m.in. spływ składki zdrowotnej (podstawy budżetu NFZ). To nadal jednak nie ratuje wydatków na zdrowie – same ustawowe podwyżki dla pracowników medycznych wyniosą 12,6 mld zł. ©℗