– Całkowicie zmarnowaliśmy koniunkturę w 2022 roku, kiedy wydobycie zmalało o kolejne 4 mln ton, zatrudnienie wzrosło, tak samo jak koszty wydobycia i import węgla – mówi nam Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki i ekspert górniczy.
Ustawa górnicza
Na sejmowej wokandzie znalazła się nowelizacja ustawy, która zakłada między innymi wydłużenie do 2025 roku terminu zawieszenia spłaty blisko 820 mln zł zobowiązań PGG z tytułu niezapłaconych składek na ZUS oraz 1 mld pożyczki z Polskiego Funduszu Rozwoju. Trzy spółki mają być również zwolnione z zaliczek na podatek CIT. Autorzy projektu argumentowali, że jego nieprzyjęcie spowodowałoby upadłość Polskiej Grupy Górniczej.
Ustawa górnicza powstała na mocy postanowienia z 2021 roku, kiedy to rząd i związki zawodowe podpisały umowę społeczną. Przypomnijmy, że zakłada ona wprowadzenie zasad odchodzenia od węgla, wygaszania kopalni i gwarantowania osłon socjalnych górnikom decydującym się na zmianę pracy lub zwalnianym.
Jak pisaliśmy, Polski program zakłada 100 mld zł wsparcia dla górnictwa do 2049 roku, z czego 7 mld zł w obligacjach (jak przewiduje rządowa autopoprawka do ustawy okołobudżetowej na 2024 r.) w przyszłym roku.
– Te 7 mld zł w przyszłym roku nadal nie przekracza założonego harmonogramu dopłat, czyli pomocy wcześniej zaplanowanej (...). To nie jest żadna jałmużna – to jest rekompensata za to, że zgodnie z politykami europejskimi wycofujemy się z własnego surowca – mówił dla Polskiej Agencji Prasowej szef Ministerstwa Aktywów Państwowych Marek Wesoły.
Janusz Szymik, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce w SRK S.A., komentuje w rozmowie z nami, że zgodnie z ustaleniami umowy społecznej PGG, Tauron Wydobycie i Węglokoks Kraj otrzymają wsparcie w postaci budżetowych dopłat do redukcji zdolności produkcyjnych.
– Rządzący powinni się przestrzegać umowy i wywiązywać ze wszystkich zobowiązań względem kopalń. W dokumencie wyraźnie podano wysokość wynagrodzeń, źródła finansowania polskich kopalń, które jeszcze nie będą zlikwidowane, więc o ile wszyscy się wywiążą z obietnic – będzie w porządku – podaje Szymik.
Zapotrzebowanie na polski węgiel
W rozmowie z Gazetą Prawną Rafał Jedwabny, szef Sierpnia’80 w PGG, zwraca uwagę, że polski rząd postawił na droższy, importowany i gorszej jakości węgiel, podczas gdy nasze kopalne są likwidowane.
– Jeszcze półtora roku temu kazano nam przyjmować ludzi do pracy i zaczęliśmy otwierać nowe fronty, bo istniało zapotrzebowanie na węgiel. Dzisiaj nam się mówi, że go nie odbiorą. My zostajemy z kosztami i to ma duży wpływ na funkcjonowanie spółki – mówi.
Jedwabny dodaje, że gdybyśmy sprzedali surowiec po takich samych cenach, jakie obowiązywały na rynkach światowych, Polska Grupa Górnicza zarobiłaby w ciągu jednego roku 13 mld zł.
– Tych cen nie dźwignęliśmy, bo to by oznaczało, że Polakom drastycznie skoczyłyby koszty energii. Polityka rządzących sprawiła, że dziś węgla, którego wydobyliśmy, się od nas nie odbiera, a spalany jest droższy, importowany. To z kolei oznacza, że Skarb Państwa będzie musiał drugi raz dopłacić do kopalń – uzupełnia nasz rozmówca.
Ekspert zauważa, że w Polskiej Grupie Górniczej wydobywa się 23 mln ton węgla, a rządzący gwarantują odbiór 18-19 mln ton. – To generuje potężne koszty, później spółka ociera się o brak finansowania – mówi.
Niewykorzystana szansa
Jerzy Markowski w rozmowie z Gazetą Prawną komentuje, że rządzący zmarnowali szansę, jaką dała koniunktura w 2022 roku. Zauważa również, że kopalnie nie mają obecnie zdolności, aby zwiększyć wydobycie, ponieważ wymaga inwestycji to, a te z kolei – pieniędzy.
– Wszystko, co składa się na efektywność ekonomiczną i konkurencyjność polskiego górnictwa, zostało zaniedbane i po prostu niewykorzystane – stwierdza wprost.
Pytamy Markowskiego, skąd wzięła się dziura w budżecie polskich spółek węglowych. – Wynika ona z tego, że na wniosek polityków, którzy mieli przed oczami przede wszystkim wybory, pieniądze rozdawano pod różnymi pretekstami – be związku z wydajnością czy zwiększeniem wydobycia. To było klasyczne kupowanie głosów wśród górników. I w ten sposób zrujnowano ekonomię – oznajmia ekspert.
Wtóruje mu Jedwabny.
– Luka w budżecie kopalń byłaby dużo niższa, gdybyśmy utrzymali ceny rynkowe, ale wtedy też inflacja skoczyłaby do 40 proc. Mimo że my nie dźwigaliśmy cen rynkowych, energetyka podniosła ceny za energię – a i tu, i tu działają spółki Skarbu Państwa – konstatuje.
Nowelizacja ustawy górniczej miała być przedmiotem dzisiejszych obrad w Sejmie. Jednak, jak wynika z informacji podanej na stronie izby, ten punkt nie zostanie rozpatrzony.