Jak podał GUS w poniedziałkowym komunikacie, ceny towarów i usług konsumpcyjnych w marcu w ujęciu rocznym spadły o 0,9 proc., a w stosunku do lutego wzrosły o 0,1 proc.
"Minimalny wzrost cen w ujęciu miesięcznym nie pozwala na wyciągnięcie wniosku mówiącego o tym, że już teraz obserwujemy początek końca deflacji. Z pewnością jednak wzrost popytu indywidualnego związanego m.in. z Programem 500+ zakończy ujemny wskaźnik cen w Polsce – zauważył dyrektor Biura Polskiego Związku Funduszy Pożyczkowych Piotr Rogowiecki.
"W ujęciu rocznym nadal mamy do czynienia z wyraźnym spadkiem cen. Jest to szczególnie widoczne w takich kategoriach jak odzież i obuwie, mieszkanie, transport, rekreacja i kultura. W ujęciu miesięcznym zwraca uwagę wzrost cen paliw do prywatnych środków transportu i w całej kategorii transport" - zauważył.
Dodał, że w pierwszych trzech kwartałach swojego funkcjonowania Program 500+ będzie w wysokim stopniu stymulował popyt wewnętrzny.
Rogowiecki przekonuje, że wzrost wartości rozporządzalnego dochodu w wielu polskich rodzinach zwiększy strumień zakupów, co przełoży się w oczywisty sposób na presję inflacyjną. "Będzie to szczególnie widoczne w takich kategoriach jak: żywność, odzież i obuwie, a także (choć w mniejszym stopniu) rekreacja i kultura, edukacja, restauracje i hotele. Zakładając stabilny kurs złotego oraz brak gwałtownych wahań cen ropy możemy zakładać to, że cel inflacyjny NBP (2,5 proc. +/- 1) jest realistyczny. To oczywiście oznacza, że deflacja w tym roku będzie za nami" - powiedział.
Jak zauważył główny analityk Gerda Broker Roman Przasnyski w marcu wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych był niższy niż przed rokiem o 0,9 proc. "Wiele wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach jego spadek będzie coraz mniejszy, ale pierwszych oznak inflacji możemy się spodziewać najwcześniej pod koniec roku" - zaznaczył.
"Podobnie jak w 2015 r., pierwsze miesiące obecnego roku przynoszą nasilenie presji deflacyjnej. Jest ona już jednak wyraźnie słabsza. Od stycznia do marca ubiegłego roku spadek cen wynosił 1,4-1,6 proc., podczas gdy w tym roku sięga 0,8-0,9 proc. Przyczyny pozostają wciąż te same: zniżkujące notowania surowców, głównie ropy naftowej, umiarkowana dynamika wynagrodzeń i popytu ze strony konsumentów, a ostatnio także umacniający się złoty. Potwierdzają się więc skorygowane niedawno w dół prognozy inflacyjne NBP, zakładające że średnioroczna zmiana cen będzie mieścić się w przedziale od minus 0,9 do plus 0,2 proc. Na razie można przypuszczać, że bardziej prawdopodobny jest wariant, w którym w skali rocznej inflacji jednak nie zobaczymy, choć lekki wzrost wskaźnika możliwy jest w ostatnich miesiącach 2016 r" - napisał w komentarzu do danych.
Zwrócił też uwagę, że podobnie jak w poprzednich miesiącach tak i w marcu największy - bo sięgający 13,4 proc. - spadek miał miejsce w przypadku paliw.
"Mimo wzrostu notowań ropy naftowej, był on silniejszy niż w lutym, gdy wyniósł 11,3 proc. Tym razem kierowcom sprzyjało dodatkowo umocnienie się złotego wobec dolara. Podobne były też tendencje cenowe w większości grup wydatków. Niemal w takim samym tempie jak przed miesiącem taniały odzież i obuwie, usługi związane z łącznością i utrzymaniem oraz wyposażeniem mieszkania. Niemal w identycznej jak przed miesiącem skali zwiększyły się koszty związane z edukacją (o 0,8 proc.) oraz ceny w restauracjach i hotelach (o 1,2 proc.). Warto zwrócić uwagę na znacznie większy niż w lutym wzrost cen żywności, która podrożała o 0,9 proc. (w lutym wzrost sięgał 0,4 proc.)" - dodał.
Zdaniem ekspertów z departamentu Analiz Ekonomicznych BZWBK roczny wzrost wskaźnika CPI utrzyma się poniżej zera do czwartego kwartału 2016 r., a pod koniec roku wyniesie ok. 0,5 proc. rok do roku.
"O ile wzrost cen żywności jest zgodny z naszym scenariuszem, to nie spodziewaliśmy spadkowej tendencji w kategoriach bazowych. Gdyby okazała się ona trwała, mogłaby wpłynąć na naszą ścieżkę CPI na ten rok. Jednak wydaje się, że wzrost dynamiki popytu konsumpcyjnego w kolejnych miesiącach powinien przeciwdziałać takiemu scenariuszowi. Naszym zdaniem przedłużająca się deflacja mogłaby skłonić RPP do obniżki stóp procentowych gdyby nastąpiło poważne pogorszenie perspektyw wzrostu PKB lub znaczące umocnienie złotego, co jednak nie jest naszym bazowym scenariuszem" - zaznaczyli.
Podobnie prognozuje ekspert banku Pekao Wojciech Matysiak; jego zdaniem do trzeciego kwartału inflacja pozostanie poniżej zera.
"Silniejszego wzrostu dynamiki cen spodziewamy się na przełomie roku. Według naszych szacunków na koniec 2016 roku ukształtuje się ona na poziomie 0,5 proc. rok do roku, a więc będzie poniżej dolnego ograniczenia dopuszczalnego przedziału odchyleń od celu inflacyjnego NBP" - zaznaczył.