Od lutego roczne tempo wzrostu cen zmniejszyło się o jedną trzecią. Ale nadal kilkukrotnie przewyższa cel banku centralnego.

Główny Urząd Statystyczny potwierdził w piątek wstępne szacunki czerwcowej inflacji, jakie podał pod koniec ubiegłego miesiąca. W porównaniu z czerwcem 2022 r. za towary i usługi konsumpcyjne płaciliśmy średnio o 11,5 proc. więcej. Ale w porównaniu z majem poziom cen się nie zmienił.

W ciągu miesiąca roczny wskaźnik inflacji obniżył się o 1,5 pkt proc. W lutym mieliśmy najwyższą inflację od ćwierćwiecza. Od tego czasu tempo wzrostu cen obniżyło się o niemal 7 pkt proc. Nadal jednak inflacja jest wyraźnie powyżej celu Narodowego Banku Polskiego, który wynosi 2,5 proc., z pasmem dopuszczalnych odchyleń o plus minus 1 pkt proc.

Odłożony efekt

W skali roku najmocniej drożeją żywność i napoje bezalkoholowe. W tym przypadku wzrost cen wyniósł w czerwcu 17,8 proc.

Cały czas rekordzistą pod względem skali podwyżek pozostaje cukier: w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku był o 58,8 proc. droższy. O 25,6 proc. więcej niż rok wcześniej trzeba było płacić za warzywa. W przypadku owoców wzrost cen w skali roku wyniósł 12,7 proc. O 24,4 proc. podrożały jaja, a mleko o 20,8 proc. 20-proc. wzrost cen zanotowano również w przypadku mięsa wieprzowego, natomiast drób był o 0,4 proc. tańszy niż w czerwcu ubiegłego roku.

Notowane wciąż wysokie wzrosty cen w ujęciu rocznym to jednak pochodna tego, co działo się w drugiej połowie 2022 r. Cukier, owoce czy warzywa były w czerwcu tańsze niż w końcu ub.r. Ceny mleka wzrosły, ale minimalnie. Tylko za wieprzowinę trzeba było zapłacić o 9,5 proc. więcej niż w grudniu ub.r. Jaja podrożały przez pół roku o 5,9 proc.

Do 14,6 proc. spowolnił roczny wzrost cen w kategorii użytkowanie mieszkania lub domu i nośniki energii. Skala podwyżek była najmniejsza od lutego 2022 r.

Tu największe podwyżki dotyczą energii elektrycznej. W porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku prąd drożeje o 22,3 proc. Ta wartość uwzględnia już zamrożenie cen, na jakie zdecydował się rząd.

Nadwyżka w handlu pomoże PKB

Maj był piątym z rzędu miesiącem, w którym Polska zanotowała dodatnie saldo w obrotach towarowych z zagranicą – wynika z danych opublikowanych w piątek przez Narodowy Bank Polski. W maju nadwyżka wyniosła 5 mld zł. Mieliśmy też 6,3 mld zł dodatniego salda w obrotach bieżących bilansu płatniczego, które pokazują rezultaty codziennych transakcji Polski z zagranicą. Rok wcześniej było 6,4 mld zł deficytu na rachunku bieżącym.

Zamiana deficytu na nadwyżkę świadczy o zrównoważeniu naszej gospodarki. Dane były lepsze od oczekiwań. Ekonomiści wskazują, że eksport netto podniesie produkt krajowy brutto w II kw. Dobre wyniki handlu zagranicznego pomagają też w wyjaśnieniu trwającej aprecjacji złotego. W stosunku do euro nasza waluta zyskała od początku roku 5,4 proc. Kurs wynosi obecnie 4,45 zł. W odniesieniu do dolara złoty zyskał od początku stycznia 10,5 proc. Obecny kurs to 3,96 zł.

Według NBP eksport wspiera zwłaszcza branża motoryzacyjna. „Maj był kolejnym miesiącem, w którym odnotowano silny wzrost sprzedaży zagranicznej akumulatorów litowo-jonowych. Duży wzrost nastąpił także w eksporcie samochodów dostawczych” – podał bank centralny. Z deficytu wychodzimy jednak głównie dzięki spadkowi cen surowców na rynkach międzynarodowych. ©℗

ŁW

Część ekonomistów zwraca uwagę, że wprowadzone w ostatnich dniach zwiększenie limitu zużycia energii, jakie podlega obniżonym stawkom, wpłynie na obniżkę przeciętnych cen prądu i przełoży się na obniżenie inflacji.

Do jej hamowania w czerwcu w największym stopniu przyczyniły się ceny paliw. Benzyna była w czerwcu o 17,4 proc. tańsza niż rok wcześniej. Olej napędowy potaniał o 19,2 proc. Gdyby nie uwzględniać kategorii transport, inflacja byłaby w czerwcu o ok. 1 pkt proc. wyższa, niż podają oficjalne statystyki.

Obniżki spowolnią

Analitycy oceniają, że w II półroczu inflacja nadal będzie się obniżać. Nie będą to jednak już tak spektakularne spadki, jak w poprzednich kilku miesiącach. Ekonomiści są zdania, że w sierpniu, a najdalej we wrześniu, będziemy świadkami zejścia inflacji poniżej poziomu 10 proc. To będzie wymagało jednak, by w skali miesiąca lipiec i sierpień miały wyniki zbliżone do poprzednich dwóch miesięcy (zdaniem specjalistów w lipcu możliwy jest spadek cen; to sezonowe zjawisko związane z kształtowaniem się cen owoców i warzyw występowało w poprzednich latach).

– Spadki cen paliw, nośników energii, wyraźne wyhamowanie wzrostu cen produkcji sprzedanej przemysłu w połączeniu z silniejszym złotym będą wspierały dezinflację w kolejnych miesiącach – ocenia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. W maju ceny producentów w Polsce były o 3,1 proc. wyższe niż rok wcześniej. Był to najmniejszy wzrost od 27 miesięcy. W wielu krajach ma już miejsce „deflacja producencka”. W Niemczech ceny hurtowe były w czerwcu o 2,9 proc. niższe niż rok wcześniej.

Maliszewski zaznacza jednak, że hamowaniu inflacji nie będzie sprzyjać rynek pracy: niewielkie bezrobocie i utrzymujący się wysoki wzrost płac.

Jakub Rybacki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego, podkreśla, że presja płacowa i związany z nią wzrost cen usług sprawiają, że na wysokim poziomie utrzymuje się tzw. inflacja bazowa. Szacuje ją na ok. 11 proc. w skali roku. – Projekcja NBP wskazuje, że nadmierny wzrost inflacji bazowej utrzyma się do 2025 r. Podobnie kształtuje się konsensus rynkowych prognoz. Komfortowa sytuacja na rynku pracy oraz wysokie podwyżki płacy minimalnej zostawiają małą przestrzeń na zmianę tego trendu. W takich warunkach spadek inflacji w 2024 r. będzie niewielki – zaznacza.

Spadek inflacji poniżej 10 proc. to warunek, od którego spełnienia Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, uzależnia rozpoczęcie cyklu obniżek stóp procentowych. ©℗

ikona lupy />
Roczna zmiana cen konsumpcyjnych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe