W najbliższych kwartałach inflacja nie będzie już spadać tak szybko jak w ostatnich miesiącach – uważają analitycy ankietowani przez DGP.
W II kw. mieliśmy zerowy wzrost gospodarczy – wynika z ankiety DGP przeprowadzonej wśród ekonomistów krajowych instytucji. Ich zdaniem większe są szanse na to, że minione trzy miesiące przyniosły lekki spadek produktu krajowego, niż na to, że PKB nieco urósł.
Górka inwestycji w tym roku
W kolejnych okresach sytuacja powinna się stopniowo poprawiać, ale o dużym przyśpieszeniu nie ma mowy. Średnia zebranych przez nas prognoz wskazuje, że w drugiej połowie przyszłego roku PKB może rosnąć w tempie przekraczającym nieco 3 proc. To poziom zbieżny z szacunkami wzrostu potencjalnego, czyli takiego, który nie powoduje powstawania w gospodarce nierównowag, jak nadmierny wzrost cen.
– Dużo będzie zależało od tego, co będzie się działo za granicą, jaka będzie koniunktura w strefie euro, a zwłaszcza w Niemczech – mówi Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Dopiero w końcówce tego roku zobaczymy nieco większy wzrost popytu konsumpcyjnego. W II kw. ekonomiści każą się spodziewać dalszego wyraźnego spadku. Miesiące letnie przyniosą wynik zbliżony do ubiegłorocznego, choć i w tym przypadku większe są szanse na spadek niż na wzrost. W przyszłym roku konsumpcja ma urosnąć nieznacznie powyżej 3 proc. (pomijając słaby wynik początku roku, w kolejnych kwartałach jej wzrost powinien wynosić ok. 3,4 proc.).
– W przyszłym roku będziemy mieć „impuls prokonsumpcyjny” związany z podniesieniem świadczenia 500+ czy ze wzrostem płacy minimalnej, ale ograniczeniem będzie wciąż wysoka inflacja – uważa Monika Kurtek.
Tegoroczny spadek konsumpcji to z jednej strony efekt wysokiego wzrostu cen, który ogranicza siłę nabywczą płac, a z drugiej – efekt statystyczny: przed rokiem konsumpcję podbijały wydatki uchodźców z Ukrainy, teraz uciekinierów przed wojną jest nawet mniej niż wiosną ub.r.
W tempie 3–4 proc. będą, zdaniem uczestników ankiety DGP, rosły również inwestycje. Pod tym względem lekką górkę zanotujemy w drugiej połowie tego roku. Sprzyjać temu będzie konieczność sfinalizowania projektów finansowanych pieniędzmi Unii Europejskiej. Z końcem roku mija czas na rozliczenie umów zawartych w ramach unijnej perspektywy budżetowej na lata 2014–2020. Inwestycjom pomaga również cykl polityczny – tegoroczne wybory parlamentarne i przyszłoroczna elekcja do samorządów.
Inflacja i stopy w dół
„Impuls prokonsumpcyjny”, o którym wspomina ekonomistka Pocztowego, będzie miał też charakter proinflacyjny. – W przypadku inflacji jest wiele czynników ryzyka, które mogą sprawić, że ona nie będzie szybko spadać – mówi Kurtek. Prócz 800+ i podwyżki płacy minimalnej wskazuje też na możliwe przywrócenie VAT na żywność czy ceny energii.
Większym optymistą jest Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. – Pod koniec przyszłego roku inflacja może wynieść już tylko ok. 4 proc. Jeśli nie odwróci się tendencja do umacniania złotego, to inflacja powinna dość szybko spadać – przewiduje. Według niego sygnałem nadchodzącej szybkiej dezinflacji jest to, co dzieje się z cenami w przemyśle. W przetwórstwie już w maju były one niższe niż rok wcześniej, co oznacza, że pojawiła się tam deflacja.
W przyszłym roku konsumpcja ma urosnąć nieco powyżej 3 proc.
Ze wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w czerwcu inflacja wyhamowała do 11,5 proc. w skali roku. Jeszcze miesiąc wcześniej wynosiła 13 proc. Spadek w dużej mierze wynika z praw statystyki: w czerwcu ub.r. ceny podniosły się w skali miesiąca o 1,5 proc. W tym roku pozostały bez zmian (czerwiec to tradycyjnie pierwszy miesiąc letniego spadku cen żywności).
Ankietowani przez DGP analitycy oceniają, że w końcu tego roku inflacja wyniesie 7,5–8 proc. Na koniec przyszłego roku jest spodziewane wyhamowanie do ok. 6 proc.
Cel Narodowego Banku Polskiego to inflacja na poziomie 2,5 proc. z możliwością odchyleń o 1 pkt proc. w górę i w dół. Większość ekonomistów ocenia, że za 1,5 roku nadal będziemy daleko od celu. Ale nie przeszkadza im to prognozować obniżek stóp procentowych. Zdaniem części uczestników ankiety DGP Rada Polityki Pieniężnej może zacząć cięcia stóp już we wrześniu, a w końcu 2024 r. główna stopa NBP, wynosząca dziś 6,75 proc., będzie na poziomie 5–5,25 proc.
Piotr Soroczyński ocenia, że cięcia stóp mogą być nawet głębsze, a w grudniu 2024 r. podstawowa stopa NBP może być poniżej 4 proc. – Wielu prognostów ma podejście takie, że poziom stóp powinien być powyżej inflacji. Ja też miałem takie podejście. Ale najwyraźniej RPP robi inaczej, chce utrzymać określoną proporcję między stopami a inflacją. Skoro ta ostatnia spada, to mogą spaść i stopy – uważa rozmówca DGP.
Za moment, w którym możliwa będzie pierwsza obniżka, uważa się spadek inflacji do mniej niż 10 proc. Prognozy analityków wskazują, że stanie się to w III kw. Ekonomiści sądzą, że jednocyfrowa może być inflacja za sierpień. ©℗