Czołowi gracze emitowali w ostatnim czasie obligacje spełniające wymogi MREL. Mniejszym, zwłaszcza z portfelem frankowym, może być trudniej.

Po przejęciu Credit Suisse przez lokalnego konkurenta – bank UBS – pojawiły się wątpliwości, czy nie wpłynie to na proces emisji obligacji krajowych banków, które mają służyć wypełnieniu wymogów MREL (dotyczących funduszy własnych i zobowiązań kwalifikowalnych). Chodzi o sprzedaż papierów, jakie można by wykorzystać do pokrycia strat w przypadku pojawienia się poważnych problemów danej instytucji. To tzw. obligacje senior, przypominające dług podporządkowany. Przypadek Credit Suisse był wskazywany dlatego, że straty pokryto poprzez umorzenie obligacji AT1, zaliczanych do kapitałów, bez naruszania praw posiadaczy akcji. Właściciele obligacji CS stracili prawie 17 mld franków szwajcarskich.

Udane emisje

Okazało się jednak, że przynajmniej w gronie największych krajowych banków zdolność do emisji papierów MREL-owskich została zachowana. Bank Pekao sprzedał w minionym tygodniu obligacje spełniające te wymogi o wartości 750 mln zł. Początkowo planowano emisję rzędu 500 mln zł. Z uwagi na wysoki popyt została zwiększona. Kilka dni wcześniej Santander Bank Polska sprzedał papiery warte 1,9 mld zł. PKO BP w lutym uplasował z kolei papiery o wartości 750 mln euro.

– Banki mają ustawową swobodę w zakresie wyboru instrumentów kwalifikowalnych do MREL. Jednakże zdaniem BFG z punktu widzenia stabilności sektora korzystne jest, aby banki wypełniały wymóg MREL przede wszystkim instrumentami innymi niż kapitał Tier 1. Dlatego fundusz pozytywnie ocenia dotychczasowe emisje obligacji oraz zaciągnięte pożyczki kwalifikowalne do MREL przeprowadzone przez polskie banki – komentuje Piotr Tomaszewski, prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Podkreśla, że w ocenie funduszu sytuacja na rynku długu senior non-preferred jest lepsza, niż można było oczekiwać po umorzeniu obligacji AT1 Credit Suisse. BFG nadzoruje wypełnianie przez banki wymogów MREL.

– Przeprowadziliśmy emisję na rynku lokalnym, który jest mniej podatny na zmiany nastrojów związane z sytuacją na świecie. Generalnie emisje tego typu nie są z punktu widzenia emitenta tanie. Uważamy jednak naszą transakcję za sukces. Co ważne, została ona przeprowadzona na warunkach rynkowych, nie oparliśmy jej na naszych głównych akcjonariuszach – mówi Marcin Jabłczyński, odpowiedzialny za relacje inwestorskie w Banku Pekao. Główni udziałowcy tego banku to Powszechny Zakład Ubezpieczeń i Polski Fundusz Rozwoju.

Cena za ryzyko

Emisje MREL są kosztowne dla banków z uwagi na podwyższone ryzyko w stosunku do zwykłych obligacji niezabezpieczonych. Dlatego rynek bacznie przygląda się warunkom poszczególnych transakcji. Oprocentowanie papierów Pekao to stawka WIBOR powiększona o marżę w wysokości 2,4 pkt proc. W przypadku Santandera marża wynosiła 1,9 pkt.

– Trudno porównywać nasze papiery z wcześniejszymi emisjami innych banków. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że w ostatnim roku przed wygaśnięciem emisji nie są uwzględniane jako spełniające wymogi MREL. Dlatego nasza emisja ma tak naprawdę termin dwuletni, a Santandera roczny. Jest zasadnicza różnica między rokiem a dwoma latami – podkreśla Jabłczyński.

– Od dłuższego czasu spełniamy wymogi MREL z dużą nadwyżką, a nasze emisje wynikają z zastępowania wykupywanych papierów nowymi – zwraca uwagę Maciej Reluga, odpowiedzialny za finanse w zarządzie Santander Bank Polska. – Pod koniec marca mniej niż rok do zapadalności będzie miała nasza emisja o wartości 500 mln euro. Zastąpiliśmy ją emisją papierów senior non-preferred na rynku polskim. Kolejna emisja, której czas do wykupu skróci się do mniej niż roku, to 750 mln euro formalnie zapadające w listopadzie 2024 r. Tu również w grę wchodzi rolowanie – wskazuje rozmówca DGP.

30 miliardów złotych

Plany emisji mają również inni. Według cytowanego przez PAP Grzegorza Olszewskiego, prezesa Alior Banku, ta instytucja do końca roku planuje emisje papierów MREL-owskich o wartości ok. 1 mld zł. Niewielki Bank Ochrony Środowiska zapowiadał niedawno emisję o wartości 100 mln zł, jaką miałby objąć główny akcjonariusz – Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. – W 2023 r. planujemy jedną–dwie emisje obligacji po 500 mln euro każda – informował DGP w ubiegłym tygodniu Krzysztof Olszewski, rzecznik mBanku. – Na koniec 2022 r. spełnialiśmy wymóg MREL – podkreślał.

– Nasza łączna skala emisji MREL-owskich do końca tego roku to kwota rzędu 2 mld zł. Ale wymogi mogą być też spełniane w inny sposób, np. przez transakcje obniżające tzw. aktywa ważone ryzykiem – zwraca uwagę Marcin Jabłczyński z Pekao. Chodzi np. o obejmowanie części portfela gwarancją (tak zrobił przed miesiącem PKO BP) lub o tzw. syntetyczną sekurytyzację aktywów (pod koniec ub.r. taką operację zrealizował mBank, w lutym tego roku Santander Consumer Bank – tu zaangażowany był Europejski Bank Inwestycyjny).

– W skali sektora emisje MREL to może być kwota rzędu 30 mld zł. Wypełnienie tych wymogów do końca roku może być trudne, zwłaszcza dla banków mocno obciążonych hipotekami walutowymi – ocenia Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Pekao.

Podkreśla, że kredyty we frankach stanowią w tej chwili największe zidentyfikowane ryzyko w sektorze. – Jeśli ono się zmaterializuje, w niektórych bankach może to oznaczać problemy z kapitałem. To dodatkowo podwyższa spready i powoduje, że emisje są drogie. W niektórych bankach to mogą być koszty rzędu 200–300 mln zł, wyraźnie obniżające poziom zyskowności. W związku z tym spełnianie wymogów MREL może mieć wpływ na wyceny rynkowe tych instytucji – ocenia Pytlarczyk.

Według nieoficjalnych informacji kilka dni temu rozeznanie rynku co do możliwości emisji papierów MREL-owskich robił Bank Millennium, jeden z najbardziej obciążonych ryzykiem prawnym hipotek walutowych. Bank nie odpowiedział na nasze pytania w tej sprawie.

Wymogi MREL powinny być spełnione przez banki do końca tego roku. Jeśli to im się nie uda, ustawa o BFG daje funduszowi cały wachlarz narzędzi „dyscyplinujących”.

Jedno z nich to ograniczenie wypłaty dywidendy. Na bank można też nałożyć karę sięgającą 10 proc. przychodów, maksymalnie 100 mln zł. Na członków zarządu lub rady nadzorczej – do 5 mln euro. Jeśli to nie pomoże – BFG informuje Komisję Nadzoru Finansowego, a jej ostateczną bronią jest odebranie licencji i nakazanie likwidacji banku. ©℗