Mała konkurencja o depozyty pomogła zwiększyć dochody. Ale świadczy też o wysokiej płynności naszego sektora
Dziewięć dużych giełdowych banków (wyników nie przedstawił jeszcze Bank Ochrony Środowiska) miało w ubiegłym roku łącznie 10,7 mld zł zysku netto – wynika z podsumowania DGP. Ta kwota uwzględnia już wyniki banków ze stratami. Rezultat był o 15,1 proc. wyższy niż rok wcześniej.
O wyraźnej poprawie można jednak mówić tylko w trzech przypadkach. Santander Bank Polska zarobił 2,8 mld zł, to o 150 proc. więcej niż w 2021 r. Podobną dynamiką wykazał się BNP Paribas Bank Polska, którego zysk urósł do ponad 440 mln zł. Z kolei w Banku Handlowym wynik netto zwiększył się ponad dwukrotnie, do 1,5 mld zł.
Dwa największe banki będące pod kontrolą Skarbu Państwa zanotowały spadek zysków. W PKO BP zmniejszył się on o prawie 32 proc. – do 3,3 mld zł. W Banku Pekao był spadek o jedną piątą – do 1,7 mld zł.
Wśród największych instytucji dwie zakończyły miniony rok stratą. mBank był pod kreską 0,7 mld zł, a Bank Millennium 1,0 mld zł. W obu przypadkach straty były jednak niższe niż rok wcześniej.
Wysokie koszty kapitału i inflacja
Nawet w tych instytucjach, których zyski mocno urosły, prezesi są dalecy od zadowolenia. Powód: wszyscy jak jeden mąż powtarzają, że osiągnięte zyski nie pokryły nawet kosztu kapitału. Inwestorzy zarobiliby niewiele mniej, kupując bezpieczne obligacje Skarbu Państwa. Zyski nie pokryły też inflacji.
– Bank zrealizował zysk, ale jest on dalece niezadowalający. Jeśli przyjmiemy, że koszt kapitału dla banków w Polsce to 10 proc., to nie udało nam się tego osiągnąć – mówił przy okazji prezentacji wyników Przemysław Gdański, prezes polskiej filii BNP Paribas.
Dynamika dochodów
Pod względem dynamiki dochodów 2022 r. był udany. Wynik odsetkowy w giełdowych bankach był o prawie 36 proc. wyższy niż rok wcześniej. W niektórych instytucjach wzrost wyraźnie przekraczał 40 proc. – tak było w Pekao i w mBanku, a w Banku Handlowym wynik z odsetek urósł o rekordowe 250 proc.
To zasługa podwyżek stóp procentowych. Powodowały one natychmiastowe zwiększenie przychodów odsetkowych, a ponieważ stawki depozytów były podnoszone wolniej, to i koszty odsetkowe urosły w stosunkowo niewielkim stopniu. Ale to odbije się negatywnie na wynikach banków w tym roku. Przychody z odsetek nie będą się już zwiększać, bo stopy procentowe stoją w miejscu, natomiast za sprawą podnoszenia oprocentowania lokat w górę pójdą koszty odsetkowe.
Niechęć banków do podnoszenia oprocentowania depozytów brała się z tego, że sektor cechuje wysoka nadpłynność: banki mają duże zasoby wolnej gotówki i nie muszą konkurować o pieniądze klientów. Ci mogą być niezadowoleni, ale świadczy to o stabilności sektora. Trudno, by u nas powtórzyła się sytuacja, jaka miała miejsce w Silicon Valley Bank. W Polsce jednym z wymogów nadzorczych jest to, by wartość aktywów płynnych była co najmniej równa tzw. wypływom netto. W naszych bankach komercyjnych aktywa płynne były w końcu ubiegłego roku o prawie 80 proc. większe od wypływów.
Wynik prowizji
Większości banków w ub.r. udało się zwiększyć wynik prowizyjny, choć tu skala poprawy nie przekraczała średnio 10 proc. Oznacza to, że wzrost był mniejszy od inflacji. Kilkunastoprocentowy przyrost dochodów z prowizji i opłat udało się osiągnąć jedynie PKO BP, ING Bankowi Śląskiemu oraz mBankowi. Za to w dwóch instytucjach wynik prowizyjny obniżył się, mowa o bankach Millennium i Handlowym.
Kłopoty ze zwiększaniem dochodów prowizyjnych to odbicie mniejszej aktywności klientów. Wyższe stopy procentowe oznaczają mniejszy popyt na kredyt. W ubiegłym roku dotyczyło to zarówno hipotek, jak i pożyczek gotówkowych. Mniejsze było również zainteresowanie firm kredytami inwestycyjnymi. Dekoniunktura na rynku kapitałowym zniechęcała do kupowania funduszy inwestycyjnych – w przeszłości to również było źródłem wysokich prowizji. Słabość rynku kapitałowego dla niektórych instytucji oznaczała niskie dochody z bankowości inwestycyjnej. Tak swoje rezultaty tłumaczył Handlowy.
Spowolnienie gospodarcze
Zarządy krajowych banków podkreślają, że mimo spowolnienia gospodarczego cały czas nie ma problemów z niespłacanymi kredytami, więc nie trzeba tworzyć na nie dużych rezerw. Ale banki robią miliardowe odpisy na tzw. ryzyko prawne w walutowych kredytach hipotecznych. Czynnikiem, który w ub.r. w znaczącym stopniu wpłynął na obniżenie wyników, były za to wakacje kredytowe. Ich uruchomienie oznaczało konieczność przeszacowania wartości portfela hipotecznego. W skali sektora mowa o kwocie kilkunastu miliardów złotych.
Zdarzeń jednorazowych było więcej. Dla największych graczy rynkowych wydatkiem rzędu ponad 3 mld zł było utworzenie spółki System Ochrony Banków Komercyjnych, którą wykorzystano w przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku. 1,4 mld zł w skali sektora to z kolei koszt dofinansowania Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, który okresowo przejmuje spłatę hipotek klientów, którzy wpadli w tarapaty finansowe. ©℗