Wzrost kosztów życia przy realnym spadku wynagrodzeń sprawia, że wydatki gospodarstw domowych przestały rosnąć.

Główny Urząd Statystyczny potwierdził we wtorek wstępne dane na temat tempa wzrostu produktu krajowego brutto w IV kw. ub.r., które opublikował w połowie lutego. W porównaniu z końcówką 2021 r. gospodarka urosła realnie o 2 proc. Poznaliśmy też szczegółową strukturę wzrostu. Tak jak obawiali się ekonomiści, już w ostatnich miesiącach ubiegłego roku mieliśmy do czynienia ze spadkiem popytu konsumpcyjnego. Polacy kupili realnie mniej towarów i usług niż rok wcześniej. Za wyjątkiem okresu pandemii i związanych z tym ograniczeń dotyczących podróży czy odwiedzania sklepów, ze spadkiem konsumpcji mieliśmy do czynienia pierwszy raz od 2013 r.
- Spowolnienie miało związek przede wszystkim ze spadkiem realnych dochodów gospodarstw domowych w wyniku wysokiej inflacji i nienadążającym za nią tempem wzrostu wynagrodzeń - ocenia Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. Wskazuje ogólny wzrost kosztów życia i wysokie stopy procentowe, które obciążają budżety osób spłacających kredyty i ograniczają możliwości zakupowe osób, które chciałyby się zadłużyć.
Wynik konsumpcji byłby gorszy, gdyby nie napływ uchodźców z Ukrainy. - W całym ubiegłym roku prawie jedną trzecią wzrostu konsumpcji o 3 proc. dały wydatki przybyszów zza wschodniej granicy. W końcówce ubiegłego roku ich wpływ był już jednak mniejszy, bo część Ukraińców do tego czasu zdążyła wyjechać z Polski - mówi Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska.
Czynniki, które hamowały wzrost konsumpcji w końcówce ubiegłego roku, utrzymują się i w tym: inflacja i stopy procentowe pozostają wysokie, płace w ujęciu realnym spadają. Jeszcze w I kw. będziemy mieć statystyczny wzrost związany z napływem uchodźców, ale później efekt niskiej bazy przestanie działać.
Końcówka 2022 r. stała natomiast pod znakiem wyższego od oczekiwań wzrostu inwestycji. W III kw. ub.r. roczna dynamika nakładów na środki trwałe spowolniła do 2 proc., w kolejnych trzech miesiącach rosła w tempie 4,9 proc. Ekonomiści tłumaczą przyśpieszenie wydatkami związanymi z finiszem realizacji projektów unijnych finansowanych w ramach unijnej perspektywy finansowej na lata 2014-2020. Podejrzewają też, że na wynik całej gospodarki miały wpływ rządowe zakupy zbrojeniowe. Inwestycjom nie pomaga natomiast trudna sytuacja na rynku mieszkaniowym.
Nakłady na środki trwałe w IV kw. 2022 r. dały 1 pkt proc. z ogólnego tempa wzrostu PKB. Drugi ważny motor wzrostu to zapasy. Po pandemii firmy zmieniły sposób działania. Wcześniej starały się utrzymywać zapasy na możliwie niskim poziomie. Problemy z dostawami związane z administracyjnymi ograniczeniami w kontaktach społecznych sprawiły, że uznawany za optymalny poziom zapasów poszedł w górę. Wymuszony w ten sposób przyrost środków obrotowych stopniowo wygasa. W końcu ubiegłego roku wkład zapasów we wzrost PKB wyniósł 1,1 pkt proc. To najmniej od ponad półtora roku.
Największy od ponad dwóch lat był natomiast wkład eksportu netto. Spowolnienie popytu wewnętrznego zmniejsza zapotrzebowanie na towary z zagranicy. Przy stosunkowo dobrych wynikach eksportu skutkuje to poprawą bilansu w handlu zagranicznym i podnosi PKB.
Ekonomiści podtrzymują ocenę, że pod względem tempa wzrostu gospodarczego dno osiągniemy w I kw. br. Przyniesie on spadek w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Później jednak powinna następować stopniowa poprawa.
- Konsumpcja prawdopodobnie pogłębi jeszcze spadek, inwestycje co najmniej spowolnią, a jednocześnie pogarszająca się kondycja naszych głównych partnerów handlowych zmniejszać będzie jeszcze bardziej zapotrzebowanie na polskie towary i usługi - ocenia Monika Kurtek. Według niej w I kw. PKB będzie niższy niż rok wcześniej o 0,5 0,8 proc. - Szanse na wychodzenie z dołka powinny pojawić się jednak już w II kw., dzięki czemu całoroczna dynamika PKB powinna być dodatnia i wynieść ok. 0,5-1,0 proc. - dodaje ekspertka. ©℗
Struktura wzrostu PKB (proc) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe