Liczba spółek notowanych na warszawskiej giełdzie spadła o 15 proc. w ciągu siedmiu lat. To odprysk globalnego trendu. Niektóre rynki negatywną tendencję przełamały. Nasz jeszcze nie.

Krynicki Recykling, spółka zajmująca się przetwarzaniem szklanych odpadów, to ostatni przykład wycofania z obrotu na warszawskiej giełdzie. Podjęta w zeszłym tygodniu przez zarząd GPW decyzja była jedynie formalnością. Wiosną kontrolę nad Krynickim przejęła belgijska firma SCR-Sibelco. Inwestor ogłosił wezwanie na sprzedaż wszystkich akcji, a te, których nie udało mu się kupić, przejął w ramach przymusowego wykupu we wrześniu. Liczba krajowych firm notowanych na rynku regulowanym warszawskiej giełdy spadła do 375. Spadkowy trend trwa od siedmiu lat.

Wpływ geopolityki

W ostatnich miesiącach warszawski rynek stracił spółki dużo ważniejsze niż wyceniany na niecałe 400 mln zł Krynicki. W listopadzie z obrotu zniknęły akcje PGNiG przejętego przez PKN Orlen. Kontrolowany przez państwo płocki koncern, budując narodowego championa w sektorze paliwowo-energetycznym, w lipcu stał się właścicielem Lotosu. Ta spółka została również zdjęta z giełdowych notowań. W ten sposób z parkietu zniknęły dwie firmy uwzględniane w wyliczaniu indeksu WIG20, skupiającego akcje największych i najbardziej płynnych spółek.
- Za spadkiem liczby notowanych na rynkach akcji w ostatnich latach stała przede wszystkim łatwość dostępu do taniego kapitału, co było pochodną utrzymywania przez banki centralne rekordowo niskich stóp procentowych i zwiększania płynności w systemie finansowym - mówi Michał Szymański, prezes VIG/C-Quadrat TFI.
Trend, który zmniejszył liczbę notowanych spółek na GPW o ok. 15 proc. w odniesieniu do rekordowego 2015 r., miał w ostatnich latach charakter globalny. Liczba notowanych firm spadała do 2021 r. także w USA czy na najważniejszych giełdach w Europie.
W miejsce wycofywanych spółek nie pojawiają się nowe
Jak zwraca uwagę Szymański, łatwy dostęp do finansowania sprawił także, że wzrosły wyceny spółek w transakcjach poza rynkiem giełdowym, przeprowadzanych przede wszystkim przez fundusze typu private equity. Tego typu podmioty po kilku latach inwestowania w rozwój spółek, nad którymi sprawują kontrolę, z reguły starają się wyjść z inwestycji.
- Wiele analiz pokazuje, że w ostatnich latach większość transakcji fundusze private equity przeprowadzały między sobą, zamiast, tak jak w przeszłości, wprowadzać rozwijane spółki na rynek giełdowy. Także dlatego, że możliwe do uzyskania wyceny na giełdzie przestały być atrakcyjne. Obecnie, po tym jak główne banki centralne podniosły stopy procentowe i kapitał przestał być tani i łatwo dostępny, atrakcyjność rynku publicznego powinna wzrosnąć - mówi Szymański.
Mocne wzrosty kursów na rynku amerykańskim w latach 2019-2021, które objęły przede wszystkim firmy technologiczne, podnosząc wyceny w tym sektorze, na tyle zwiększyły atrakcyjność rynku publicznego, że spółek na giełdach w USA ponownie zaczęło przybywać. Część rynków europejskich, w tym GPW, wciąż czeka na ten efekt.
- Na nasz rynek wpływa sytuacja geopolityczna. Konflikt w Ukrainie sprawił, że niechętnie pojawiają się u nas inwestorzy zagraniczni, w szczególności amerykańscy. Dla części z nich wojna toczy się niemal w naszym kraju, bo odległość dzieląca Warszawę od Kijowa jest prawie taka sama jak dystans między San Francisco a San Diego - mówi Ryszard Manteuffel, ekspert firmy Deloitte.

Ważne perspektywy

Spadek zainteresowania naszym rynkiem, który można tłumaczyć także niższymi w ostatnich latach stopami zwrotu z giełdowych inwestycji w Polsce, w porównaniu z parkietami z państw wysoko rozwiniętych, sprawia, że w miejsce wycofywanych spółek nie pojawiają się nowe. Rok 2015 był ostatnim, w którym na rynku regulowanym GPW zadebiutowało więcej niż 20 firm. W tym roku licznik debiutów zatrzymał się na siedmiu spółkach. Wszystkie przeniosły się na rynek główny z alternatywnego NewConnect. Tylko jedna firma - Creotech Instruments - przeprowadziła przy tej okazji nową emisję akcji o wartości 40 mln zł. W praktyce krajowy rynek IPO był w tym roku martwy.
Jeśli już pojawiają się na nim firmy reprezentujące interesujące i rozwojowe sektory gospodarki, przyciągające szeroką grupę także globalnych inwestorów, to dzieje się to w nieodpowiednim momencie. Tak było z ofertą Allegro, największej krajowej platformy handlu online. Spółka pojawiła się na GPW w październiku 2020 r., kiedy globalny trend wzrostowy w sektorze technologicznym był już mocno zaawansowany. Debiut na poziomie 70 zł dał pokaźny zysk inwestorom, którzy nabyli akcje w wartej 9,2 mld zł ofercie na rynku pierwotnym po 43 zł za sztukę. Jednak od początku notowań akcje znajdują się w trendzie spadkowym i obecnie kosztują 24,25 zł.
Zdaniem Manteuffela krajowy rynek potrzebuje większej liczby spółek technologicznych i biotechnologicznych z dużymi perspektywami wzrostu.
- Mamy w Polsce odpowiednie zaplecze intelektualne, żeby rozwijać spółki związane z zaawansowanymi technologiami. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku na rynek główny GPW przeprowadzi się z NewConnect spółka Scope Fluidics. Jeśli takich podmiotów mających przed sobą bardzo dobre perspektywy rozwoju będzie się pojawiać na warszawskiej giełdzie więcej, to i zwiększy się grono inwestorów zainteresowanych naszym rynkiem - mówi Manteuffel.
Scope Fluidics sprzedało w sierpniu na rzecz amerykańskiej firmy Bio-Rad Laboratories swoją spółkę zależną Curiosity Diagnostics. Cena może sięgnąć 170 mln dol., jeśli zostaną spełnione określone kamienie milowe transakcji. Curiosity działa w branży diagnostyki medycznej.
- Jednym z problemów naszego rynku jest to, że spółek, które mają przed sobą okres najszybszego wzrostu, pojawia się na nim relatywnie niewiele. Z reguły debiutują na nim firmy dojrzałe, już po dokonaniu zasadniczego skoku w swoim rozwoju - ocenia Szymański. ©℗
ikona lupy />
Rynek kapitałowy się kurczy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe