Popyt słabnie ze względu na słabość koniunktury na świecie. Ale producenci starają się ograniczać podaż.
Popyt słabnie ze względu na słabość koniunktury na świecie. Ale producenci starają się ograniczać podaż.
Rosyjska agresja na Ukrainę spowodowała, że ceny ropy wystrzeliły w górę, przebijając poziom 130 dol. za baryłkę ostatni raz widziany w 2008 r. Wówczas miał miejsce globalny kryzys finansowy. Od tegorocznego szczytu notowania surowca spadły o ponad jedną trzecią. Prognozy mówią jednak, że w kolejnych miesiącach trend się odwróci.
Na początku tego tygodnia baryłka WTI (produkowana w USA) była wyceniana nawet poniżej 74 dol. To najniższy poziom od grudnia 2021 r. Z kolei Brent (stanowi główny punkt odniesienia dla cen ropy na świecie) kosztował około 80 dol., czyli najmniej od stycznia. We wtorek po południu notowania obu gatunków czarnego złota rosły o ponad 2 proc., do odpowiednio 79 i 86 dol. Nadal jednak były niżej niż w czasie rozpoczęcia wojny w Ukrainie.
Rafał Sadoch, analityk Biura Maklerskiego mBanku, podkreśla, że listopad przyniósł kontynuację przeceny notowań ropy naftowej, a głównym czynnikiem, który wpłynął na takie zachowanie rynku, były obawy związane z popytem, zarówno w Chinach, jak i w USA.
- Globalna gospodarka przez wysoki poziom stóp procentowych spowalnia. Dodatkowo w Chinach pojawiło się przywracanie pandemicznych ograniczeń przez wzrost liczby nowych przypadków koronawirusa. Jeśli tamtejsze władze pod presją społeczeństwa zdecydują się na poluzowanie polityki zero COVID-19, poprawi to perspektywy wzrostu oraz podbije ceny ropy - mówi Sadoch.
Dodaje, że OPEC, kartel producentów ropy, w związku z pogłębiającą się dekoniunkturą może ponownie ograniczyć podaż. To powinno stabilizować poziom ceny. Jego zdaniem baryłka gatunku WTI powinna w najbliższym czasie kosztować 75-90 dol.
Michał Stajniak, analityk rynku surowców w Domu Maklerskim XTB, przypomina, że w przyszłym tygodniu wchodzi w życie embargo na rosyjską ropę. Efekt: dostępna podaż ropy na świecie się zmniejszy. Ponadto w najbliższym czasie kończy się uwalnianie rezerw strategicznych ropy w USA, co nie będzie już zwiększało podaży. - Jeśli jednak gospodarka Chin nie spowolni, powinniśmy oczekiwać utrzymania się cen w zakresie 80-100 dol. za baryłkę - mówi Stajniak.
OPEC podejmie kolejną decyzję w sprawie poziomu wydobycia w najbliższy weekend. - Doniesienia o możliwym cięciu nawet na poziomie 2 mln baryłek dziennie (średnia dzienna produkcja w III kw. wynosiła 29 mln - red.) podczas najbliższego posiedzenia OPEC wydają nam się wiarygodne. Kartel nie pozwoli w naszej opinii na to, by ceny ropy spadły na długo poniżej 80 dol. za baryłkę, chyba że nadchodząca recesja okaże się znacznie poważniejsza, niż przypuszczamy - przyznaje Kamil Cisowski, dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego w DI Xelion. Dodaje, że Unia Europejska nie może ponadto dojść do porozumienia w sprawie nałożenia limitu cenowego na rosyjską ropę. Decyzja miała zapaść już w ubiegłym tygodniu. Część krajów, w tym Polska, nie zgadza się na limit, który nakazywałby handel w przedziale 65-70 dol., bowiem byłby on wyższy niż aktualne ceny, po których Rosja sprzedaje ropę. - Szansa na pogłębienie spadków cen ropy jest naszym zdaniem niewielka - podsumowuje Cisowski.
PKN Orlen przy okazji wczorajszej prezentacji wyników podał, że oczekuje, iż cena ropy Brent wzrośnie do przedziału 90-110 dol. Powodem będzie spadek popytu na skutek spowolnienia gospodarczego, dalsze uwalnianie rezerw strategicznych ropy przez USA oraz mocny dolar przy deklarowanym niższym wydobyciu przez OPEC o 2 mln baryłek dziennie.
Także analitycy z największych amerykańskich banków spodziewają się, że w 2023 r. ropa będzie droższa niż obecnie. JP Morgan przewiduje, że Brent będzie kosztował średnio 90 dol. w przyszłym roku. Morgan Stanley spodziewa się powrotu znacznie wyższych cen po zakończeniu restrykcji covidowych w Chinach. W połowie 2023 r., zdaniem analityków tego banku, ropa może kosztować około 110 dol.
Wzrost cen ropy naftowej może oznaczać, że ceny paliw na polskich stacjach pójdą w górę. Wiele będzie jednak zależało od kursu dolara. Ten przynajmniej w ostatnim czasie się osłabia. Amerykańska waluta kosztuje ok. 4,5 zł, najmniej od lipca.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama