Bruksela zaczyna dyskusję o uelastycznieniu polityki budżetowej państw członkowskich.

Członkowie Unii Europejskiej dostaną więcej swobody w zakresie dochodzenia do celów, jeśli chodzi o obniżanie długu publicznego. Ale podejście Brukseli do samych celów ma być bardziej rygorystyczne - tak zapowiadano przedstawione kilka dni temu nowe „ramy zarządzania gospodarczego” w UE.
- Kraje UE stoją obecnie w obliczu znacznie wyższych poziomów zadłużenia i deficytu, które znacznie się różnią. Nowe wyzwania, takie jak transformacja ekologiczna i cyfrowa oraz kwestie dostaw energii, będą wymagały od nas przeprowadzenia poważnych reform i inwestycji w nadchodzących latach - tłumaczył Valdis Dombrovskis, unijny komisarz ds. handlu.
Ustalone w traktacie z Maastricht na początku lat 90. główne zasady pozostają: deficyt finansów publicznych nie powinien przekraczać 3 proc. produktu krajowego brutto, a dług publiczny powinien być utrzymywany poniżej granicy 60 proc. PKB.
„Kraje UE będą musiały przedstawić czteroletnie plany redukcji zadłużenia, a państwom wysoko zadłużonym można przyznać dodatkowe trzy lata. Plany te będą następnie negocjowane z Komisją Europejską i zatwierdzane przez Radę Europejską. Jest to bardzo podobne do krajowych programów reform, które rządy musiały przedstawić, aby zakwalifikować się do środków z Europejskiego Funduszu Odbudowy” - napisali w komentarzu analitycy holenderskiego banku ING.
Kraje z wysokim zadłużeniem będą objęte nową regułą, która będzie mówiła o możliwym wzroście poziomu wydatków. Reguła będzie dotyczyć tzw. wydatków pierwotnych netto, czyli tych, które są pod kontrolą sektora instytucji rządowych i samorządowych. To oznacza wyłączenie wydatków na obsługę długu czy środków przeznaczanych na zwalczanie bezrobocia pojawiającego się w czasie pogorszenia koniunktury.
KE chce, by bardziej skuteczne były mechanizmy egzekwowania planów poszczególnych państw. „Finansowanie unijne będzie mogło zostać zawieszone, gdy państwa członkowskie nie podejmą skutecznych działań w celu skorygowania nadmiernego deficytu. Ponadto będzie istniał nowy instrument zapewniający nadzór nad realizacją zobowiązań dotyczących reform i inwestycji, które stanowiły podstawę do zastosowania dłuższej ścieżki dostosowania” - zapowiada Bruksela.
- Reguły fiskalne są w zawieszeniu pocovidowym. Od trzech lat kraje nie są w żaden sposób ograniczane, a sytuacja zmienia się o tyle, że dług publiczny wielu państw rośnie, napięcia rynkowe również. W tej sytuacji powrót do reguł staje się coraz bardziej istotny - komentuje Mateusz Szczurek, były minister finansów, obecnie członek Europejskiej Rady Budżetowej, organu doradczego Komisji Europejskiej.
Szczurek zwraca uwagę, że nowe zasady właściwie nie będą dotyczyć krajów z wysokim zadłużeniem. Ono może być nawet wyższe niż 60 proc. PKB, o ile kraj dostanie pozytywną ocenę wypłacalności ze strony Brukseli.
Dotychczas w odniesieniu do krajów z wysokim zadłużeniem obowiązywała zasada, że co roku powinny one obniżać proporcję długu do PKB o jedną dwudziestą nadwyżki ponad 60 proc. PKB. W końcu 2021 r. siedem unijnych krajów miało dług publiczny przekraczający 100 proc. PKB. W przypadku Grecji było to niemal 195 proc., we Włoszech 150 proc.
- Wskaźnik wzrostu wydatków jest zbliżony do naszej reguły wydatkowej. Można powiedzieć, że reguły UE zmierzają do tego, co wdrażaliśmy w 2015 r. Z tym że w przypadku Polski reguła wydatkowa traci na znaczeniu. Została rozmontowana przez wyłączanie z niej coraz większych sum wydatków publicznych - podkreśla Mateusz Szczurek. ©℗
Niski wzrost, wysoki deficyt
Deficyt finansów publicznych państw unijnych w tym roku wyniesie 3,4 proc. PKB, a w przyszłym wzrośnie do 3,5 proc. - wynika z nowych prognoz Komisji Europejskiej. Polska będzie w najbliższych latach w grupie krajów z najwyższym ujemnym saldem. W latach 2023-2024 deficyt finansów publicznych naszego kraju jest prognozowany na ponad 5 proc. PKB.
Bruksela spodziewa się, że po obniżce w tym roku do 51,3 proc. PKB w kolejnych dwóch latach proporcja długu publicznego do PKB będzie się zwiększać i w 2024 r. osiągnie 54,2 proc.
Komisja kolejny raz obniżyła prognozę wzrostu Polski w 2023 r. Obecnie analitycy KE przewidują, że nasz PKB urośnie realnie o 0,7 proc. (na 2024 r. prognozowane jest przyśpieszenie do 2,6 proc.). Średnia inflacja w tym roku jest szacowana na 13,3 proc., a w przyszłym na 13,8 proc. (w 2024 r. ma się zmniejszyć do 4,9 proc.). ©℗
ikona lupy />
Prognozy Komisji Europejskiej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe