Choć Chiny w dalszym ciągu wyłączają z życia całe miasta, gdy tylko pojawią się w nich zakażenia koronawirusem, to inwestorzy wierzą, że to obniżające tempo wzrostu gospodarczego podejście niebawem się zmieni.

„Dzielnica Haizhu została właśnie zamknięta. Wyłączony transport publiczny, zakaz poruszania się samochodami, rowerami, czymkolwiek. Jedna osoba na dzień z gospodarstwa domowego może wyjść na zakupy” - napisał w zeszłym tygodniu w wiadomości, która dotarła do autora artykułu, jeden z Polaków mieszkających w Chinach. Haizhu to dzielnica Kantonu, 15-milionowego miasta w południowo-wschodnich Chinach. Gdy świat jako główny problem dla powrotu gospodarki na ścieżkę stabilnego wzrostu gospodarczego postrzega konsekwencje wojny w Ukrainie, Chiny wciąż zmagają się z koronawirusem. Zamykając całe miasta, ograniczają ekonomiczną aktywność - według prognoz Banku Światowego w tym roku tempo wzrostu gospodarczego spadnie do 2,8 proc. i będzie to najniższy wynik, odkąd w 1978 r. Chiny rozpoczęły gospodarcze reformy i otworzyły się na świat.

Odbicie może potrwać

- Wyobrażam sobie, że jeszcze przez pewien czas inwestorzy będą grać pod scenariusz poluzowania covidowych restrykcji. Bo z jednej strony to najbardziej oczywisty sposób, żeby poprawić tempo wzrostu gospodarczego, ale z drugiej strony indeksy chińskich akcji spadły od początku roku ok. 40 proc. i należą do najsłabszych na świecie. W takiej sytuacji, nawet gdyby nie pojawiły się spekulacje dotyczące zmian w polityce zwalczania COVID-19, wzrosty kursów akcji i tak mogły się wydarzyć - uważa Jarosław Jamka z z WealthSeed.
Opublikowane w ubiegłym tygodniu dane pokazały, że tempo wzrostu PKB w III kw. 2022 r. wyniosło 3,9 proc. i było wyższe od oczekiwań ekonomistów ankietowanych przez Reutersa o 0,5 pkt proc. Choć dane sugerują, że wyniki chińskiej gospodarki mogą być lepsze od prognoz, to jednak - w ocenie ekonomistów - nie zapowiadają przełomu. Szczególnie że Chińska Narodowa Komisja Zdrowia przekazała w weekend, że Chiny będą „niezachwianie” trzymać się obecnej polityki antycovidowej.
Poprzedni tydzień indeks Hang Seng, obrazujący notowania na rynku w Hongkongu, zyskał ponad 8 proc. Według agencji Bloomberg największy w historii wzrost notowań względem amerykańskiego dolara zanotował juan. Kurs dolara spadł z okolic najwyższego w historii poziomu 7,3 juana do 7,2 juana.
Popyt na ryzykowne aktywa dotarł także do Polski - dzięki piątkowemu umocnieniu złoty czwarty z rzędu tydzień zakończył na plusie względem dolara i euro. Indeks WIG20, obrazujący poziom kursów na GPW, zakończył drugi tydzień wzrostem o ponad 6 proc. Powiązania z Chinami w szczególności korzystnie odczuli posiadacze akcji KGHM. Akcje producenta miedzi, w przypadku której mniej więcej połowa globalnego popytu pochodzi z Chin, w ciągu tygodnia poszły w górę o 15 proc.

Europie sprzyja pogoda

Poprzedni tydzień umocnił trendy widoczne na rynkach finansowych od początku października. Chodzi o spadki cen aktywów notowane na rynkach amerykańskich. Przestał także umacniać się dolar, jeszcze kilka tygodni temu najsilniejszy od dwóch dekad względem najważniejszych globalnych walut. W czasach gospodarczej niepewności, związanej przede wszystkim z wojną w Ukrainie, to Stany Zjednoczone miały odgrywać rolę bezpiecznej przystani, a Europa powinna być w odwrocie. Ale jeśli wziąć pod uwagę zachowanie rynków akcji, to po ostatnich wzrostach kursów notowania głównych firm europejskich są w tym roku ok. 15 proc. na minusie, kursy przedsiębiorstw amerykańskich spadają ok. 20 proc.
Zwyżki kursów na rynkach europejskich - np. niemiecki DAX ma za sobą pięć kolejnych wzrostowych tygodni - wspierają wyjątkowo wysokie temperatury jak na obecną porę roku. Dzięki temu mocno spadły notowania gazu i energii elektrycznej, ograniczając koszty, jakie poniesie z tego tytułu Europa. Wysokie ceny surowców energetycznych i obawy o ich dostępność to jedna z istotnych konsekwencji wojny w Ukrainie. Obecnie jednak inwestorzy oceniają, że ryzyko kryzysu energetycznego w Europie tej zimy istotnie spadło.
- Główny globalny problem, czyli inflacja, pozostaje wciąż nierozwiązany. Nie jesteśmy jeszcze w tym punkcie, gdzie czołowe banki centralne mogą rzeczywiście dokonać zwrotu w swojej polityce i zakończyć cykl podnoszenia stóp procentowych. Dlatego jest mało prawdopodobne, żebyśmy już zaczynali hossę na rynkach akcji. Nawet jeśli Chiny rzeczywiście poluzują restrykcje covidowe i zaczną wspierać różnymi narzędziami wzrost gospodarczy. Bez zmiany polityki przez amerykański Fed nie można mówić o zwrocie - ocenia Jarosław Jamka.
W minioną środę Federalny Komitet ds. Operacji Otwartego Rynku podniósł główną stopę procentową o 0,75 pkt proc., do 3,75-4 proc. Jerome Powell, szef Fedu, zapowiedział, że walka z inflacją pozostanie głównym celem banku centralnego USA. Roczne tempo wzrostu cen konsumpcyjnych spadło z 9,1 proc. w czerwcu do 8,2 proc. we wrześniu.
Po naszej stronie Atlantyku inflacja wciąż przyspiesza - we wrześniu ceny w UE rosły w tempie 10,9 proc. rocznie, a w strefie euro zwiększyły się o 9,9 proc. W październiku, według wstępnych danych, inflacja w Eurolandzie przyśpieszyła do 10,7 proc. ©℗
ikona lupy />
Indeksy akcji w tym roku / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe