Według najnowszych prognoz niemieckiego rządu w przyszłym roku gospodarka Niemiec skurczy się 0,4 proc. PKB. W Polsce też to odczujemy.

„W wyniku rosyjskiej napaści na Ukrainę niemiecka gospodarka w bieżącym roku urośnie tylko o 1,4 proc., a w przyszłym nawet skurczy się o 0,4 proc.” – można przeczytać w opublikowanej w ubiegłym tygodniu prognozie ekonomicznej niemieckiego ministerstwa gospodarki i ochrony klimatu. „Głównym powodem korekty w dół w stosunku do wiosennej projekcji jest wstrzymanie dostaw rosyjskiego gazu. W efekcie ceny energii utrzymują się na bardzo wysokim poziomie i spowalniają produkcję przemysłową, zwłaszcza na obszarach energochłonnych” – przewidują niemieccy urzędnicy.
– To są trudne czasy, co potwierdzają dane z jesiennej projekcji. Obecnie przeżywamy poważny kryzys energetyczny, który w coraz większym stopniu przeradza się w kryzys gospodarczy i społeczny – podkreślał przy prezentacji prognozy Robert Habeck, minister gospodarki.
I choć niemieckie magazyny gazu, inaczej niż rok temu o tej porze, są już praktycznie napełnione, a na przełomie grudnia i stycznia zostaną uruchomione dwa pływające terminale do regazyfikacji, to wciąż istnieje obawa, że przy dużych mrozach za Odrą może dojść do ograniczania dostaw paliwa dla przemysłu. Optymizmem nie napawa także prognoza inflacji, która choć dwa razy niższa niż w Polsce, wynosi obecnie u naszych zachodnich sąsiadów niewidziane od dziesięcioleci 8 proc., a w przyszłym roku ma spaść do 7 proc. Za to na 2024 r. prognozy są znacznie lepsze: PKB ma wzrosnąć o 2,3 proc. i dokładnie tyle samo ma wynieść inflacja. Jednak jak pokazują badania społeczne ostatnich tygodni, nastroje Niemców się pogorszyły. Według ARD-DeutschlandTrend ponad 80 proc. ankietowanych spodziewa się, że przedsiębiorstwa zaczną zwalniać pracowników z powodu wysokich kosztów energii.
Czy gorsza sytuacja za Odrą odbije się nad Wisłą? – Niemcy są głównym odbiorcą naszego eksportu. Silne skorelowanie naszych gospodarek powoduje, że kłopoty u sąsiada przełożą się na kłopoty u nas. My coraz więcej importujemy, a coraz mniej eksportujemy, ponieważ mamy mniej zamówień zza granicy.To wpływa negatywnie na nasz bilans handlowy, a zatem także na rozwój gospodarczy – tłumaczy Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan. – Przyszłoroczne spowolnienie w Niemczech jest związane z tym, że Niemcy muszą pozyskać alternatywne do surowców z Rosji źródła energii. Ich spowolnienie gospodarcze wpłynie ujemnie na nasze PKB, a co za tym idzie – założenia budżetowe polskiego rządu na rok 2023 są zbyt optymistyczne – dodaje.
Ta sytuacja nie jest niespodzianką. Czarne scenariusze ekonomiczne pojawiały się już wcześniej.
– Prognozy ministerstwa gospodarki są zbieżne z tym, co od pewnego czasu pokazują niemieckie ośrodki analityczne, choć niektóre z nich spodziewają się nawet większego spadku PKB. Obecnie produkcja niemieckiego przemysłu opartego na gazie, głównie chemicznego, jest mocno ograniczona i porównywalna do początku pandemii, a to odbije się na innych – wyjaśnia Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. – W Polsce odczują to przede wszystkim branże transportowa i automotive, w mniejszym stopniu producenci metali i tworzyw sztucznych. Dotychczas przemysł niemiecki bardzo mocno napędzał naszą gospodarkę i ta sytuacja jest zagrożeniem dla głównego silnika polskiego wzrostu gospodarczego, czyli przemysłu. Nasze możliwości, by się przed tym obronić, są ograniczone. Duża inflacja oznacza spadek siły nabywczej konsumentów, a wysokie stopy procentowe ograniczają akcję kredytową, tak więc nie ma co liczyć na silny popyt wewnętrzny. Na plus działa obecność imigrantów z Ukrainy, ale to nie zastąpi dobrej koniunktury w Niemczech.
W 2021 r. Niemcy były największym partnerem handlowym Polski. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, udział tego kraju w naszym eksporcie wyniósł 28,8 proc do drugich pod tym względem Czech wysyłaliśmy niecałe 6 proc. Także pod względem importu nasi zachodni sąsiedzi dominują w polskiej gospodarce. Wartość towarów przywożonych z Niemiec to 26,4 proc. wszystkich sprowadzanych z zagranicy produktów. Drugie pod tym względem Chiny odpowiadają za niecałe 10 proc.
Z kolei niemiecki urząd statystyczny Destatis informuje, że dla Niemiec Polska jest piątym najważniejszym partnerem handlowym po Chinach, Holandii, Stanach Zjednoczonych i Francji. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko import, to polska gospodarka jest pod tym względem czwarta. ©℗