Dokładnie 111 dni zostaje do 1 stycznia 2023 r. Niewiele czasu na zrealizowanie złożonej 140 dni temu przez premiera Mateusza Morawieckiego deklaracji, że z nowym rokiem „narzucimy obowiązek posługiwania się inną niż WIBOR, transparentną stawką pochodzącą z rynku międzybankowego depozytów overnight”.

Z każdym dniem coraz bardziej jasne – dla osób związanych z rynkiem finansowym było to jasne od początku – staje się to, że za niecałe trzy miesiące WIBOR nie zniknie. A kredyty dzięki temu nie stanieją.
Prace nad stworzeniem alternatywy dla WIBOR-u trwają. Powstały trzy różne indeksy, z których Komitet Sterujący Narodowej Grupy Roboczej zajmującej się reformą wskaźników referencyjnych wybrał już jeden. W grę wchodziły: WRR – obliczany na bazie transakcji repo i buy-sell-back, czyli pożyczek papierów wartościowych, WIRF – biorący pod uwagę stawki depozytów na rynku międzybankowym, a także WIRD – uwzględniający zarówno depozyty międzybankowe, jak i transakcje depozytowe zawierane z dużymi przedsiębiorstwami.
W komunikacie Komisji Nadzoru Finansowego podkreślono, że komitet sterujący brał pod uwagę „zasób informacyjny związany z liczbą transakcji i ich wartością; ryzyko nieustalenia wskaźnika w poszczególnych dniach; publikowanie wskaźnika w terminie odpowiadającym potrzebom rynku finansowego”. I rzeczywiście WIRD ma bazę szerszą niż konkurenci. WRR był w ostatnich dniach obliczany na bazie mniej niż 100 transakcji dziennie, WRR to 130–150 transakcji dziennie, a WIRD – ponad 300 transakcji o łącznej wartości rzędu kilkunastu miliardów złotych dziennie.
Tak się złożyło, że WIRD to wskaźnik z najniższą wartością. Ostatnie dostępne dane wyglądają tak: jednodniowy WRR wynosi 6,55 proc., WIRF to 6,54 proc., a WIRD 6,41 proc. Średnio w tym roku WIRD wynosił 4,04 proc., WIRF 4,21 proc., a WRR – 4,45 proc.
Na te liczby można by nie zwracać uwagi – liczy się przecież „jakość” wskaźnika – gdyby nie to, że premier w kwietniowej prezentacji zapowiadającej zastąpienie WIBOR-u nowym indeksem podkreślał, że reforma będzie oznaczała dla gospodarstw domowych spłacających kredyty hipoteczne oszczędności rzędu miliarda złotych w skali roku.
W minionym tygodniu padły dwie ważne deklaracje, które wskazują, że WIBOR szybko nie zniknie.
„Nasi partnerzy, londyńskie instytucje finansowe, mówią nam, że WIBOR musi być kontynuowany, jeśli chcemy mieć dalej obligacje Skarbu Państwa ze zmienną stopą procentową i transakcje swapowe dla banków” – stwierdził w wywiadzie dla DGP Marek Dietl, prezes Giełdy Papierów Wartościowych. Jej spółka zależna zajmuje się kalkulacją WIBOR-u i będzie odpowiadała za kalkulację jego następcy. „Jako urodzony optymista stawiam na to, że WIBOR przetrwa i będzie nam służył jeszcze przez kilka lat” – zapowiadał Dietl.
Z kolei Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, stwierdził: „W większości krajów ta tranzycja wyglądała tak, że na początek wchodziły nowe produkty, później był okres do dwóch lat tranzycji całego portfela na nową stawkę, ze spreadem korygującym”. I wyjaśniał, że na początku przyszłego roku pojawią się kredyty oparte na nowej stawce. Ale i z jego wypowiedzi wynika, że kredyty zaciągnięte wcześniej nadal będą miały oprocentowanie oparte na stawce WIBOR. „Starzy” kredytobiorcy nie zyskają. Czy „nowi” będą płacić niższe odsetki, to będzie zależało od „spreadu korygującego”, czyli wyrównania, które zgodnie z unijnym rozporządzeniem BMR należy zastosować, żeby zastąpienie jednego wskaźnika innym było gładkie.
Dziś oprocentowanie kredytów oparte na WIRD wydaje się atrakcyjne dlatego, że to stopa, która „patrzy wstecz”, podczas gdy WIBOR ma perspektywę „do przodu”. Trzymiesięczny WIRD obowiązujący danego dnia to stopa złożona ze stóp jednodniowych z ostatnich trzech miesięcy. Obejmuje jeszcze czas, w którym główna stopa NBP wynosiła 5,5 proc. (dziś to 6,75 proc.). Trzymiesięczny WIBOR mówi o tym, ile warta jest pożyczka na nadchodzące trzy miesiące. Obejmuje więc okres, w którym główna stopa NBP może wynieść 7 proc. albo i więcej. Gdy zaczną się obniżki stóp procentowych, sytuacja „nowych” kredytobiorców nieco się skomplikuje. Oprocentowanie ich hipotek będzie spadało wolniej niż tych zależnych od WIBOR-u. O miliardowe korzyści nie będzie łatwo. ©℗