Szczyt, stabilizacja na wysokim poziomie czy tylko krótka przerwa w tendencji wzrostowej – opinie i przewidywania na temat inflacji są zróżnicowane. Na znaczące spadki nie ma raczej co liczyć
Szczyt, stabilizacja na wysokim poziomie czy tylko krótka przerwa w tendencji wzrostowej – opinie i przewidywania na temat inflacji są zróżnicowane. Na znaczące spadki nie ma raczej co liczyć
Lipcowy wzrost inflacji był największy od marca 1997 r. Wyniósł 0,5 proc. w stosunku do czerwca i 15,6 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Już zatem 16. miesiąc z rzędu wskaźnik pozostaje powyżej górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego banku centralnego, wynoszącej 3,5 proc.
W skali miesiąca największy wzrost cen nastąpił w kategorii rekreacja i kultura - 1,8 proc., restauracje i hotele oraz użytkowanie mieszkania i domu - po 1,3 proc. Były też kategorie, które potaniały. To transport - o 1,4 proc., oraz odzież i obuwie - o 2,2 proc. W przypadku tych ostatnich zadziałała tarcza antyinflacyjna oraz letnie wyprzedaże. W skali roku natomiast zdrożały już wszystkie grupy towarowe, a najbardziej transport - o 27,7 proc., użytkowanie domu i mieszkania - o 25,3 proc., oraz restauracje i hotele - o 16,4 proc.
- Na kosztach użytkowania mieszkania i domu zaważyły przede wszystkim ceny nośników energii. Głównie opału, który zdrożał nie tylko w stosunku do czerwca, lecz także rok do roku o ponad 131 proc. - wyjaśnia Piotr Soroczyński, główny ekonomista, dyrektor biura polityki gospodarczej w Krajowej Izbie Gospodarczej.
Jeśli chodzi o transport, to ceny, jak podaje Biuro Maklerskie Reflex, przez cały lipiec spadały w ujęciu miesiąc do miesiąca. W porównaniu z rokiem poprzednim za olej, benzynę i gaz trzeba było jednak zapłacić nadal od 34,5 do ponad 40 proc. więcej. W restauracjach stawki poszybowały nie tylko w związku ze wzrostem cen surowców, ale przede wszystkim rosnącymi kosztami pracy.
- W czasie pandemii pracownicy uciekli z gastronomii do pracy w innych branżach, w tym w przemyśle. By ich odzyskać, konieczne było zaproponowanie im atrakcyjnego wynagrodzenia i umowy o pracę, która nie była standardem w tym sektorze. Oznaczało to wzrost płac o kilkadziesiąt procent - mówi nam jeden z warszawskich restauratorów. Dodaje, że kucharz oczekuje dziś pensji na poziomie ponad 6 tys. zł netto, o 2 tys. zł więcej niż w pandemii.
Motorem napędowym inflacji i to zarówno w ujęciu rok do roku, jak i miesiąc do miesiąca pozostały też ceny żywności.
- Główną przyczyną jest utrzymująca się silna presja kosztowa w przetwórstwie związana m.in. z cenami surowców rolnych, wyższymi kosztami energii i pracy, przy czym presja ta została dodatkowo nasilona przez wojnę w Ukrainie. Wśród najsilniej drożejących kategorii produktowych znalazły się cukier, tłuszcze roślinne oraz mąka - wyjaśnia Jakub Olipra, starszy ekonomista Credit Agricole.
Eksperci zauważają również, że sezon wakacji jest zwykle tym, w którym ceny żywności spadają. Głównymi dostawcami stają się rodzimi rolnicy, a miejscem sprzedaży bazary. Nie ma więc pośredników, sklepy w związku z tym muszą obniżyć swoje ceny do poziomu na targowiskach. W tym roku również ma to miejsce. Gdyby więc nie ten czynnik, inflacja w tej kategorii byłaby znacznie bardziej odczuwalna.
Co przyniosą kolejne miesiące? Część ekspertów uważa, że górkę inflacyjną w tym roku mamy już za sobą, ale nikt chyba nie spodziewa się spadku cen. Co do jednego panuje zgodność - koniec roku to inflacja nadal na poziomie dwucyfrowym.
Scenariusz na ostatnie miesiące tego roku zależeć będzie od wielu czynników. Na obniżki inflacji mogą mieć wpływ taniejące surowce, zarówno rolne, jak i naturalne. Te pierwsze w związku z odblokowaniem portów w Ukrainie. Jeśli chodzi o naturalne, to przestał już działać efekt paniki spowodowany wojną. Do tego mamy do czynienia z ochłodzeniem koniunktury, co wpływa na skalę zamówień i w efekcie na ceny. Pytanie też, jak zadziała efekt wygaszania tarczy antyinflacyjnej, m.in. na stacjach paliw. Czy będzie to proces nagły, czy rozciągnięty w czasie.
Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego spodziewają się mimo tego wyhamowania wzrostu cen żywności oraz spadku cen paliw.
- Kolejna sprawa to jak zachowa się przemysł we wrześniu. To czas, kiedy pojawiają się nowe cenniki. Wielu przedsiębiorców mówi, że już wcześniej uwzględniło w cenach wyższe koszty. Są jednak tacy, którzy ciągle tego nie zrobili - zauważa Piotr Soroczyński.
Wiele będzie też zależeć od sytuacji na rynku walutowym. Ostatnie tygodnie przyniosły umocnienie się złotego względem dolara. Ten kurs ma ogromne znaczenie w związku z tym, że za amerykańską walutę kupujemy surowce energetyczne.
- Utrzymująca się wysoka dynamika płac oraz presja na osłabienie kursu złotego w związku ze wzrostem stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych i strefie euro skłonią Radę Polityki Pieniężnej do kolejnych podwyżek stóp procentowych. Zgodnie z naszym scenariuszem na najbliższych dwóch posiedzeniach RPP podniesie stopy procentowe o łącznie 75 pb, a cykl podwyżek stopy referencyjnej NBP zakończy się w październiku na poziomie 7,25 proc. - tłumaczy Jakub Olipra.
Początek 2023 r. może, zdaniem analityków, przynieść ponowne odbicie inflacji w górę. A to w związku z kosztami utrzymania mieszkań. - Zagrożeniem jest wzrost cen energii elektrycznej i ciepła. Nowe, wysokie taryfy za energię elektryczną zaczną obowiązywać od stycznia. Podwyżki dla ciepłowni dokonywane są na bieżąco - zmiany w największych miastach obserwować będziemy od września - zauważają eksperci PIE. Zwyżka powinna być jednak chwilowa, bo od końca I kw. 2023 r. analitycy prognozują znowu spadki cen. Przewidują też, że stabilizacja inflacji i dojście do celu Narodowego Banku Polskiego zajmie około trzech lat. ©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama