Europejski Bank Centralny po ponad dekadzie zrezygnował z polityki zerowych stóp procentowych.

Dopiero gdy inflacja w strefie euro zbliżyła się do 9 proc. w skali roku (takiej nie było tam nigdy), a w niektórych krajach eurolandu (Estonia, Litwa) przekroczyła 20 proc., Europejski Bank Centralny podnosi stopy procentowe. Taka decyzja zdarzyła się pierwszy raz od 11 lat.
Od ponad sześciu lat stopa refinansowa (po której banki komercyjne mogą pożyczyć pieniądze z EBC) była na poziomie zerowym, a stopa depozytowa (mówiąca o oprocentowaniu depozytów składanych w EBC przez banki; w ten sposób banki mogą krótkoterminowo ulokować nadwyżki gotówki) od ośmiu lat była poniżej zera. Teraz pierwsza wynosi 0,5 proc., a druga 0 proc.
EBC nie porzucił więc jeszcze całkiem polityki zerowych stóp, ale zrobił duży krok w tym kierunku.
Powód podwyżki? Wzrost cen. „Ta decyzja (…) wesprze powrót inflacji do średniookresowego celu Rady Prezesów poprzez mocniejsze zakotwiczenie oczekiwań inflacyjnych oraz zapewnienie dostosowania warunków popytowych umożliwiającego spełnienie celu inflacyjnego w średnim okresie” – napisano w komunikacie po posiedzeniu Rady Prezesów.
Celem EBC jest wzrost cen na poziomie 2 proc. Ten cel jest przestrzelony jak nigdy wcześniej. Można tłumaczyć, że tak wysoka inflacja to efekt działania czynników zewnętrznych. Chodzi głównie o Władimira Putina i jego zaczęte w ubiegłym roku manipulacje cenami gazu oraz późniejszą agresję na Ukrainę, która spowodowała wzrost cen żywności i surowców energetycznych. Ale chodzi także o to, żeby podwyższona inflacja nie została ludziom w głowach na dłużej. Żeby nie włączały się mechanizmy indeksacyjne rekompensujące wzrost cen. Bo takie podwyżki oznaczają dla firm większe koszty i zmuszają je do podnoszenia cen produktów. W skrócie – tak wygląda spirala płacowo-cenowa.
Ale nie bez powodu stopy procentowe były do tej pory na poziomie zero minus. Euroland to wciąż składanka wielu gospodarek, które łączą głównie wspólna waluta i wysokość stopy procentowej. A dzielą poziom rozwoju oraz to, w jakiej są koniunkturze. Nie jest tak, że jedne kraje kwitną, gdy inne są w głębokim kryzysie. Lecz gdy gospodarki niektórych krajów (Portugalia, Irlandia) rosły ostatnio w tempie przekraczającym 10 proc., w innych (Finlandia, Niemcy) jest to mniej niż 4 proc. Inne banki centralne nie mają problemów z tego typu różnicami.
A jest ich więcej. O ile we wszystkich krajach eurolandu krótkoterminowe stopy – zależne od decyzji EBC – są takie same, to długoterminowe mocno się różnią. Bo te są związane ze stanem finansów publicznych, czyli mówiąc wprost – z poziomem zadłużenia i tym, na ile poszczególne kraje są w stanie obsługiwać swoje zadłużenie. Inaczej wygląda to w Niemczech, gdzie dług publiczny wynosi 68 proc. PKB (dane na koniec marca), a inaczej we Włoszech, gdzie zadłużenie państwa odpowiada 152,6 proc. PKB. Rentowność 10-letnich obligacji rządu włoskiego wynosiła w czwartek 3,7 proc., ich niemieckich odpowiedników – 1,3 proc. Prosta symulacja: gdyby Włosi musieli za całe swoje zadłużenie płacić tyle, ile wynosi dochodowość długoterminowych papierów, na samą obsługę długu musieliby przeznaczać ponad 5,5 proc. PKB, a Niemcy – niecały 1 proc. PKB.
EBC musi więc kombinować, jak podnosić stopy procentowe i nie spuścić najsłabszych krajów eurolandu do kanału oznaczonego „kryzys finansów publicznych”. Stąd pomysły na nowe narzędzia pozwalające na kupowanie papierów słabszych rządów, gdy program skupu aktywów jest już oficjalnie zakończony.
Pomysły finalnie przybrały formę instrumentu ochrony transmisji (Transmission Protection Instrument, TPI), choć równie dobrze można go było nazwać – instrumentem pozwalającym w ogóle zacząć podwyższanie stóp. Ma on hamować przesadne wahania rentowności długu państw eurolandu. Christine Lagarde, prezeska EBC, podkreślała na czwartkowej konferencji, że TPI może być zastosowany w odniesieniu do wszystkich krajów. Ale nie jest żadną tajemnicą, że pierwszym kandydatem są Włochy. – Nie ma żadnego założonego z góry limitu dla tego problemu – zaznaczyła Lagarde.
„TPI będzie uzupełnieniem zestawu narzędzi Rady Prezesów i może zostać aktywowany w celu przeciwdziałania nieuzasadnionej, chaotycznej dynamice na rynku stanowiącej poważne zagrożenie dla transmisji polityki pieniężnej w strefie euro. Skala skupu w ramach tego instrumentu zależy od tego, jak poważne są zagrożenia dla transmisji polityki pieniężnej. Skup nie jest ograniczony ex ante. Instrument TPI będzie chronić mechanizm transmisji, co pozwoli Radzie Prezesów skuteczniej wypełniać mandat do utrzymania stabilności cen” – napisano w komunikacie po posiedzeniu.
Jeszcze przed podwyżką stóp w eurolandzie euro, które wcześniej traciło na wartości w stosunku do dolara, zaczęło zyskiwać. Pomogły w tym oczekiwania, że podwyżka będzie większa, niż wcześniej się spodziewano, bo przedstawiciele EBC początkowo sugerowali, że pierwsza od ponad dekady podwyżka stóp to będzie ćwierć punktu procentowego – standard dla banków centralnych w normalnych czasach. Pomogły też obawy (lub nadzieje – jak kto woli), że Rezerwa Federalna nie będzie podnosić stóp w Stanach Zjednoczonych tak agresywnie, jak jeszcze niedawno się spodziewano (na przeszkodzie stoi perspektywa recesji i wzrostu bezrobocia, stopa funduszy federalnych w USA jest utrzymywana w przedziale 1,5–1,75 proc.). Wyższe oprocentowanie waluty zachęca do tego, by w nią inwestować, co pcha jej kurs w górę. I pomaga ograniczyć inflację, bo mocniejsza waluta to niższe ceny w imporcie.
Tu pojawia się wątek polski. Umocnienie euro pomaga też złotemu, bo kurs naszej waluty waha się w takt wahań pieniądza eurolandu (o złotym jeszcze niedawno mówiło się „minieuro”), więc to, co zrobił EBC, będzie służyło też ograniczaniu inflacji u nas. Pod warunkiem, że nasza waluta nie odklei się od europejskiej. Może do tego dojść z wielu powodów, ale najważniejszy to zbyt luźna polityka gospodarcza: zarówno ta prowadzona przez bank centralny, jak i ta rządowa.
– Na kolejnych posiedzeniach Rady Prezesów stosowna będzie dalsza normalizacja stóp procentowych. Przyspieszenie odejścia od ujemnych stóp procentowych pozwala Radzie Prezesów przejść do podejmowania decyzji w sprawie stóp procentowych na bieżąco z posiedzenia na posiedzenie – zapowiedziała szefowa EBC. Kolejna podwyżka stóp w eurolandzie we wrześniu. Kto nie na urlopie, może się zastanawiać, czy będzie to podwyżka o 0,5 pkt czy o 0,25 pkt proc.