Jeśli ktoś miał nadzieję, że inflacja za chwilę odpuści, musiał przeżyć spory szok, widząc najnowsze projekcje banku centralnego wskazujące na ryzyko - oczywiście w czarnym scenariuszu - wzrostu inflacji nawet do 26 proc. w I kw. 2023 r. Nawet jeśli (oby) ta ścieżka się nie potwierdzi, to i tak prawie 20-proc. wzrost cen przywoła jeszcze mocniej demony z przeszłości, gdy Polska musiała zbijać zdecydowanie wyższą inflację. Ale czy w roku wyborczym do jej podtrzymania na dłużej nie przyłożą się dodatkowo rządzący, dosypując pieniądze do portfeli wyborców?
Jeśli ktoś miał nadzieję, że inflacja za chwilę odpuści, musiał przeżyć spory szok, widząc najnowsze projekcje banku centralnego wskazujące na ryzyko - oczywiście w czarnym scenariuszu - wzrostu inflacji nawet do 26 proc. w I kw. 2023 r. Nawet jeśli (oby) ta ścieżka się nie potwierdzi, to i tak prawie 20-proc. wzrost cen przywoła jeszcze mocniej demony z przeszłości, gdy Polska musiała zbijać zdecydowanie wyższą inflację. Ale czy w roku wyborczym do jej podtrzymania na dłużej nie przyłożą się dodatkowo rządzący, dosypując pieniądze do portfeli wyborców?
Ostre hamowanie gospodarki, wzrost bezrobocia, wolniejsze tempo wzrostu płac - zdecydowanie poniżej inflacji - tak polską gospodarkę widzą analitycy NBP, których zdaniem szczyt inflacji zobaczymy w I kw. 2023 r. na poziomie średnio 18,8 proc. To oznacza, że przed nami jeszcze kolejne miesiące z szybszym wzrostem cen towarów i usług - może to więc oznaczać, że konieczne będą kolejne podwyżki stóp procentowych. Także dla wsparcia krajowej waluty, której coraz bliżej do poziomu 5 zł za euro (ale także za dolara i franka). Próbę obrony waluty przez mocną - jednorazowo o 2 pkt proc. - podwyżkę stóp procentowych zobaczyliśmy na Węgrzech, gdzie główna stopa banku centralnego to już prawie 10 proc. Przy inflacji poniżej 12 proc. Dla przypomnienia w czerwcu inflacja nad Wisłą wzrosła do 15,6 proc., a główna stopa NBP to 6,5proc.
Ostre hamowanie gospodarki, wzrost bezrobocia, wolniejsze tempo wzrostu płac - tak przyszłość widzą analitycy NBP
Ktoś mógłby powiedzieć, to kiedy w końcu będzie ten szczyt inflacji, skoro prezes i wiceprezes NBP mówią, że w wakacje, a projekcja NBP pokazuje, że w I kw. przyszłego roku. Projekcja nie uwzględnia bowiem przedłużenia tarczy antyinflacyjnej, która zbija bieżący wskaźnik wzrostu cen. A w kontekście przyszłorocznych wyborów antyinflacyjna tarcza szybko przecież nie zniknie, co sprawi, że bieżący wskaźnik inflacji może być niższy od tego przewidywanego przez NBP. Obniżki podatków w ramach tarczy to przecież kilka punktów procentowych. Ale jednocześnie, patrząc na to, co się dzieje na surowcowym rynku, może się okazać, że przyjęte przez NBP założenia do projekcji są zbyt optymistyczne - choćby te zakładające „jedynie” ok. 30-proc. wzrost cen energii w I kw. 2023 r.
Prawie 20-proc. inflacja będzie także oznaczała wzrost płac zdecydowanie niższy od inflacji, co wytrąci politykom rządzącej koalicji argument, że choć mamy wysoką inflację, to przecież płace w firmach rosną szybciej niż ceny. A stąd - w roku wyborczym - już tylko krok do coraz bardziej kosztownych pomysłów. Trzynastka, czternastka, wysoka waloryzacja emerytur. To już znamy. Ale waloryzacja 500 plus? Większa tarcza antyinflacyjna? Jeszcze dłuższe wakacje kredytowe? Najnowsze projekcje NBP pokazują, że w najbliższej kampanii wyborczej może nas czekać festiwal pomysłów i obietnic w skali, której do tej pory nie widzieliśmy. A banki nie zapłacą przecież za każde wakacje. ©℗
/>
opinie
/>
Przed pandemią projekcje NBP mogły korzystać z dość ustanego porządku świata, w którym otoczenie gospodarcze nie zmieniało się tak szybko -w momencie publikacji były one zwykle aktualne i długo takie pozostawały. Dziś z uwagi na niepewność nie możemy powiedzieć tego o najnowszej projekcji, mimo że została przeprowadzona zgodnie ze sztuką -nie można wtym miejscu niczego zarzucić NBP. Przykładowo projekcja zakłada zniesienie tarczy antyinflacyjnej wpaździerniku, choć wrzeczywistości wiemy, że to się raczej nie wydarzy, ale NBP musi tak zakładać ze względu na konstrukcję prawa.
Uważam, że pik inflacji będziemy mogli zaobserwować w I kw. 2023 r. -będzie to skok generowany przez zmianę cen energii. NBP nie spekuluje wtym zakresie, ale my, ekonomiści, możemy. Przewidujemy, że zmiana taryfy na energię elektryczną igaz może sięgnąć nawet 100 proc., co oznacza wzrost rachunków ook. 50 proc. To wygeneruje szczyt inflacji. Zpunktu inwestora pojawia się tu pytanie, jak Rada Polityki Pieniężnej zareaguje na ten szczyt inflacji wI kw. Iuważam, że nie zareaguje. RPP będzie zdawała sobie sprawę, że wwarunkach, wktórych ten szczyt wystąpi, czyli prawdopodobnie już wdość sporej recesji, przy spadku popytu na pracę isporym spadku siły nabywczej konsumentów, ten szczyt nie będzie miał szans się utrwalić, awięc prognoza inflacji wśrednim horyzoncie, tam gdzie celuje RPP, jest bezpieczna.
Wydaje mi się, że rada teraz wybiera z dwóch scenariuszy. Pierwszy z nich zakłada szybką recesję, czyli podniesienie stóp procentowych szybko w górę -dusimy inflację, ale mamy recesję iduży wzrost stopy bezrobocia. Pierwszy scenariusz łączy się więc zdużym kosztem społecznym. Drugi scenariusz zakłada niejako rozciągnięcie sprowadzenia inflacji do celu na dłuższy okres, brak recesji imniejszy wzrost stopy bezrobocia. Wydaje mi się, że RPP wybierze ten drugi scenariusz, zwłaszcza że dużą recesję możemy przypadkowo zaimportować wkażdej chwili. ©℗
Not. GM
/>
Mamy do czynienia z niestabilnymi warunkami prowadzenia działalności i pieniądzem, który traci na wartości -w tej sytuacji przedsiębiorcom trudno jest robić jakiekolwiek dalsze plany, anajlepszą formą „inwestycji” jest zakup materiałów isurowców do produkcji, anie wdrażanie nowych technologii czy produktów. Te zakupy wypierają wydatki na inwestycje, których udział wPKB już obecnie wynosi zaledwie 16 proc., podczas gdy wwarunkach polskich powinien stanowić co najmniej 25 proc. PKB. Skutkiem rosnącego ryzyka iniechęci do inwestowania jest wyhamowanie wzrostu produktywności. Wobliczu presji na wzrost wynagrodzeń przy niewzrastającej produktywności pracodawcy znajdują się pomiędzy młotem akowadłem. Efektem takiej sytuacji jest bowiem stopniowa utrata konkurencyjności, co oznacza, że nasz kraj zacznie zalewać import, abędziemy mieć problem ze sprzedażą swoich produktów iusług. Nasza gospodarka bardzo potrzebuje inwestycji, ado ich zwiększenia potrzebujemy długoterminowych oszczędności. Przy utrzymywaniu nadpłynności wbankach ibardzo niskiego oprocentowania lokat zniechęcamy ludzi do oszczędzania, co wdłuższym okresie nie będzie sprzyjało wzrostowi gospodarczemu.©℗
Not. GM
/>
Uważam, że dzisiejsza prognoza NBP dotycząca inflacji i PKB jest kwaśno-słodka. Wynika z niej, że wygasa trend wzrostu płac, a zamiast tego ujawnia się stagnacja zatrudnienia. Jest to odwrócenie się trendu, jakim był rynek pracownika. Wielokrotnie powtarzałam, że spadające bezrobocie i niedobory na rynku pracy są procesami przejściowymi. Pracodawcy, widząc, że produkcja staje się coraz bardziej pracochłonna, szukają alternatywnych, technologicznych rozwiązań. Wzrost ceny surowców i pracy, który ponoszą pracodawcy, skłaniać ich będzie do poszukiwania rozwiązań innowacyjnych i wdrażania rozwiązań praco- i energooszczędnych. W związku z tym może zwiększyć się stopień innowacyjności w Polsce, który jest przez cały czas piętą achillesową naszej gospodarki. Sytuujemy się na ogonie rankingu innowacyjności w Europie. Podsumowując, wzrost cen skłania rynek do poszukiwania innowacyjnych rozwiązań, które z kolei umożliwiają obniżanie kosztów. Mniejsze koszty stanowią jeden z czynników dających szansę na obniżki cen, czyli hamowanie inflacji. ©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama