Patrząc na dane o sprzedaży detalicznej, można odnieść wrażenie, że przywykliśmy do wysokiej inflacji i rosnących kosztów kredytów, jednak to tylko pozory.

W kwietniu w cenach stałych konsumpcja zwiększyła się w porównaniu z rokiem poprzednim o 19 proc. To niemal dwa razy większa dynamika od tej zanotowanej w marcu. W cenach bieżących jest jeszcze większa. Wyniosła 33,4 proc. wobec 22 proc. miesiąc wcześniej - wynika z danych GUS.
Zdaniem ekspertów nie świadczy to wcale o dobrej sytuacji. - Ten wynik nie byłby możliwy do osiągnięcia, gdyby nie efekt niskiej bazy z roku poprzedniego. W kwietniu 2021 r. galerie handlowe, a także wielkopowierzchniowe sklepy meblowe i budowlane pozostawały zamknięte w związku z wprowadzonymi obostrzeniami covidowymi. Stąd biorą się wysokie wzrosty sprzedaży w kategorii odzież i obuwie czy meble, RTV i AGD, które wpłynęły na ogólny wynik - tłumaczy Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Katarzyna Iwanich, prezes zarządu Insightland z grupy Hexe Capital, dodaje, że kwietniowe wzrosty konsumpcji można przypisać zarówno wzrostowi cen, jak i czynnikom sezonowym, czyli Świętom Wielkanocnym i rozpoczynającej się wiośnie. - Zmiany pór roku to zawsze okres podwyższonego zainteresowania zakupami ubrań i obuwia, a także artykułami do domu czy AGD - dodaje.
Eksperci zauważają również, że sytuacja wygląda już zupełnie inaczej, gdy porównamy zmiany sprzedaży detalicznej w ujęciu miesięcznym. Wówczas, jak podkreślają, widać ewidentnie, że jej dynamika słabnie. W cenach bieżących zwiększyła się zaledwie o 2,1 proc., a w stałych wręcz spadła o 0,1 proc. Dla porównania jeszcze w marcu wzrosty te wynosiły odpowiednio 22 i 16,4 proc. Potwierdzają się więc przewidywania analityków o tym, że rosnąca inflacja, przekładająca się na siłę nabywczą konsumentów, a także wysokie koszty kredytów wywołane podwyżkami stóp procentowych zaczną działać w drugim kwartale hamująco.
Według ekspertów Krajowej Izby Gospodarczej znacząca różnica pomiędzy rocznymi dynamikami sprzedaży w ujęciu nominalnym i realnym pokazuje też duży wpływ procesów inflacyjnych na dane o sprzedaży. W kwietniu ceny towarów i usług wzrosły o 12,4 proc. rok do roku. Według ekspertów na tym jeszcze nie koniec. Szczególnie że wytwórcy żywności mówią, że dopiero zaczynają uwzględniać w podwyżkach proponowanych sieciom handlowym inflację producencką. - Co więcej, o zmiany cen wnioskują z tygodnia na tydzień - dodaje przedstawiciel jednej z największych sieci sklepów w kraju.
Do tego efekt w postaci napływu nowej grupy konsumentów, jaką są uchodźcy z Ukrainy, zacznie tracić na sile. - Niezbędne do życia w Polsce wydatki, a związane z zakupem mebli, odzieży, sprzętów gospodarstwa domowego, już ponieśli. Teraz, jeśli będą wydawać pieniądze, to głównie na jedzenie - mówi Jakub Olipra z departamentu analiz makroekonomicznych banku Credit Agricole. Eksperci zwracają również uwagę, że mamy też do czynienia z powrotami uchodźców. Jak podaje Straż Graniczna, od 24 lutego do naszego kraju przyjechało w sumie ponad 3,55 mln Ukraińców. Do Ukrainy wróciło 1,5 mln.
Na dużym minusie jest wskaźnik ufności konsumenckiej, co wróży, że drugi kwartał przyniesie odwrócenie pozytywnego trendu w handlu. - Najnowsze dane o sprzedaży detalicznej i produkcji budowlano-montażowej, w połączeniu z opublikowanymi w piątek danymi o rynku pracy i produkcji przemysłowej w kwietniu, są kolejnym sygnałem oczekiwanego przez nas silnego spowolnienia wzrostu PKB w drugim kwartale. Prognozujemy, że wyniesie 3,1 proc. wobec 8,5 proc. w pierwszym kwartale - mówi Jakub Olipra.
Kwiecień przyniósł też osłabienie wartości e-commerce o 4 proc. w cenach bieżących w porównaniu do marca. Udział handlu internetowego w całości sprzedaży obniżył się z 9,4 proc. w marcu do 8,9 proc. w kwietniu. To wynik najgorszy od października 2021 r.
Grzegorz Rudno-Rudziński, partner zarządzający w Unity Group, zauważa, że i pod tym względem można oczekiwać kontynuacji trendu. W połowie maja widać bowiem dalsze spadki w niektórych obszarach e-commerce. - Jesteśmy też świadkami obniżek marż i braku ludzi do pracy - dodaje.
Zdaniem ekspertów mniejsze zainteresowanie e-commerce to też zasługa zniesienia pandemii i powrotu kupujących do galerii handlowych. W kwietniu ich odwiedzalność mierzona liczbą klientów na 1 mkw. powierzchni najmu była o 2,5 proc. wyższa niż w kwietniu 2019 r. W marcu wyniosła 99,7 proc. tego co w marcu 2019 r. - To pokazuje, że umacnia się trend powrotu klientów do centrów handlowych - ocenia Krzysztof Poznański, dyrektor zarządzający Polskiej Rady Centrów Handlowych. Katarzyna Iwanich dodaje, że to też zasługa obywateli Ukrainy, którzy kupują raczej w tradycyjnych sklepach. ©℗
Producenci z tygodnia na tydzień proponują handlowcom wyższe ceny
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe