Liczba firm z kontrahentami, którzy nie płacili przez co najmniej 60 dni od wyznaczonego terminu, wzrosła po raz pierwszy od końca 2020 r.

ikona lupy />
33 proc. mikro-, małych i średnich firm miało w I kwartale 2022 r. kontrahentów spóźniających się z płatnościami o więcej niż dwa miesiące - wynika z badania Keralla Research zrealizowanego dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. To o 1 pkt proc. więcej niż pod koniec 2021 r. Ostatni wzrost zanotowano pod koniec 2020 r., wówczas wskaźnik sięgał 46 proc. i od tego czasu sukcesywnie malał.
Zdaniem ekspertów powód to wybuch wojny w Ukrainie, gdzie wiele polskich firm miało swoje fabryki czy odbiorów. Jak wynika z danych PAIH, w Ukrainie funkcjonuje kilkanaście dużych zakładów produkcyjnych z Polski. Na terenie Białorusi działa ok. 20 średnich i dużych fabryk z polskim kapitałem, a w Rosji są zarejestrowane 534 podmioty. Oprócz tego setki firm kooperowało z lokalnymi przedsiębiorcami.
- Na skutek konfliktu, sankcji, ale i biznesowych decyzji współpraca na tych rynkach zostały ograniczone. Efektem są niezapłacone faktury, opóźnione dostawy surowców i towarów, bo pamiętajmy, że przez Wschód idzie też szlak z Chin - komentuje Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Ocenia, że odbija się to też na firmach, które ze Wschodem nie były powiązane bezpośrednio, ale przez kontrahentów.
- Do tego dochodzą inflacja, rosnące koszty działalności z powodu wyższych kosztów pracy, surowców, opłat za media i paliwa. Poza tym popyt, który ucierpiał z powodu wojny, nie odbija tak szybko. Do tego firmy zaczynają budować poduszkę finansową, która pozwoli im przetrwać w razie nasilenia się kryzysu. A to oznacza mniej nowych inwestycji, ale i odraczanie płatności - zaznacza Kubisiak.
Kolejne kwartały mogą przynieść pogłębienie negatywnego trendu w płatnościach. Szczególnie że jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie prawie 57 proc. przedsiębiorców przyznało, że gdy trzeba wybierać, co zapłacić, na końcu najczęściej pada na faktury za zrealizowane zamówienia.
Jeśli chodzi o branże, to największe kłopoty ze ściąganiem należności nadal ma handel. Tu co druga firma ma wśród klientów takich, którzy nie płacą przez ponad dwa miesiące od terminu. Eksperci zauważają, że sytuacja w tym sektorze nie poprawia się właściwie od dwóch lat.
- To branża reprezentowana licznie przez mikro-, małe i średnie podmioty, których nie stać na zatrudnianie ekspertów i budowanie działów windykacji. Z reguły sprawami tymi zajmuje się właściciel, którego uwaga skupia się przede wszystkim na zmieniających się przepisach podatkowych czy prawnych - tłumaczy Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Lepiej natomiast wiedzie się przemysłowi. Przed rokiem 41 proc. firm żaliło się na niesolidnych kontrahentów, a teraz mówi o tym 31 proc.
Systematyczną poprawę notuje też transport, przed pandemią branża lider, jeśli chodzi o nie najlepsze traktowanie przez zleceniodawców. Dziś kłopoty w rozliczeniach B2B deklaruje 28 proc. firm przewozowych.
Odwrócenie pozytywnego trendu w płatnościach już ma konsekwencje. - Przez styczeń i luty przeterminowane zobowiązania firm wobec banków i kontrahentów powiększyły się o 419 mln zł i wynoszą obecnie 37,74 mld zł. Liczba przedsiębiorstw niesolidnych dłużników wzrosła o 2785 do 314 352 - informuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor prowadzącego rejestr dłużników konsumentów i firm. ©℗
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe