Naturalną reakcją w sytuacji podwyżek stóp jest spowolnienie tempa akcji kredytowej. Już je obserwujemy, zwłaszcza w zakresie kredytów hipotecznych - mówi Iwona Duda, prezes PKO BP.

Iwona Duda, prezes PKO BP / Materiały prasowe
Jak w tej chwili wygląda sytuacja ukraińskiego należącego do PKO BP Kredobanku?
Na tyle, na ile to możliwe w obecnej sytuacji prowadzi normalną działalność. Oczywiście jest ona ograniczona. Działa ponad połowa, czyli ok. 40-50 oddziałów zlokalizowanych w nieobjętej bezpośrednimi działaniami wojennymi zachodniej części kraju. Za utrzymanie ciągłości działania odpowiada zespół pracowników Kredobanku, który w bardzo trudnych warunkach wspiera Ukrainę, dbając o zapewnienie dostępu do usług finansowych. Jako PKO Bank Polski skupiamy się na pomocy. Ewakuujemy część pracowników Kredobanku i ich rodziny. Zapewniamy im m.in. transport po przekroczeniu granicy, a także zakwaterowanie, opiekę medyczną i prawną oraz rzeczy codziennego użytku. Łącznie do Polski dotarło już w ten sposób ok. 600 osób. Jesteśmy przygotowani na przyjęcie kolejnych. Bank również zapewnił i sfinansował transport do Polski 300 innych osób, głównie kobiet z dziećmi, z rejonów objętych działaniami wojennymi. Wszyscy otrzymali w naszym kraju pomoc i zakwaterowanie. Ich sytuacja jest niezwykle trudna, dlatego wsparcie ze strony banku jest tak ważne.
Powiedziała pani, ile placówek działa. Czym one się w tej chwili zajmują? Jak wygląda płynność banku? Czy jest potrzeba zasilania ze strony PKO BP, czy wystarczy współpraca z Narodowym Bankiem Ukrainy?
Bank radzi sobie i korzysta z własnych zasobów. Jesteśmy oczywiście przygotowani na różne scenariusze.
Jakie jest zaangażowanie PKO w Ukrainie? Jakie mogą być odpisy czy straty związane z obecną sytuacją?
To nie jest duże zaangażowanie. Mamy analizy dotyczące nie tylko Ukrainy, ale też klientów rosyjskich i białoruskich. Biorąc pod uwagę tych, którzy mogą mieć jakiekolwiek problemy, to jest to niewielki udział naszego portfela, więc PKO Bank Polski nie zanotuje tu istotnych zmian, jeśli chodzi o pogorszenie jakości kredytów.
A sam Kredobank? Tam pojawią się straty, może trzeba będzie spisać go w całości? To nie jest duża część biznesu PKO BP, ale na kwartalnych wynikach może zaważyć.
Kredobank funkcjonuje zgodnie z wytycznymi i zaleceniami Narodowego Banku Ukrainy. Dopiero w sytuacji, gdybyśmy mówili o zamknięciu działalności, będziemy mogli rozmawiać o odpisach.
Jak duży był odpływ depozytów z PKO BP po wybuchu wojny w Ukrainie?
To był problem całego sektora i wszystkie banki w Polsce, w tym PKO Bank Polski, stanęły na wysokości zadania w zakresie dostępności gotówki w bankomatach i oddziałach. Pojawiały się wyłącznie przejściowe problemy wynikające przede wszystkim z przyczyn logistycznych, czyli np. zaburzeń w systemie dowozu gotówki. Mogę jednak odpowiedzialnie potwierdzić, że poradziliśmy sobie z tym wyzwaniem. PKO Bank Polski ma największą sieć oddziałów i bankomatów, więc było to dla nas szczególne wyzwanie. Zadziałały procedury z marca 2020 r., czyli z pierwszej fazy pandemii, i to mimo że zapotrzebowanie klientów na gotówkę było rekordowe.
Jako sektor na co dzień ze sobą konkurujemy. Natomiast w sytuacjach trudnych bardzo ściśle współpracujemy. To dotyczy nie tylko gotówki, ale też cyberbezpieczeństwa i odpowiedniej polityki komunikacyjnej. Ważne w tym zakresie było także wsparcie ze strony KNF i Narodowego Banku Polskiego.
Na ile istotny jest dla banku problem napływu hrywny w gotówce?
To również kwestia istotna dla całego rynku. Został powołany specjalny zespół, który nad tym pracuje. Z pewnością wypracowane będzie odpowiednie rozwiązanie, dzięki któremu wymiana pieniędzy przywiezionych przez osoby uciekające przed wojną będzie możliwa. Chodzi zresztą nie tylko o samą wymianę, ale też o regulacje AML-owe (dotyczące przeciwdziałania praniu pieniędzy - red.), które wymagają od nas sprawdzania pochodzenia środków, a wcześniej personaliów klienta. Uzyskaliśmy już wskazania KNF, jak postępować w takich sytuacjach.
Jak dużo rachunków „uchodźczych” dotąd otworzyliście?
Ponad 20 tys. dla Ukraińców i ta liczba stale rośnie. Staramy się, aby ten pierwszy kontakt z nami był dla uchodźców jak najbardziej komfortowy. Pracownicy banku mają w sobie chęć pomocy i jest to wyraźnie widoczne, gdy progi oddziału banku przekraczają osoby uciekające przed wojną. Staramy się wspierać ich najlepiej, jak potrafimy, również dobrą ofertą produktową.
Czy PKO prowadzi w ogóle jakieś rozliczenia w tej chwili z bankami białoruskimi, rosyjskimi?
Nie prowadzimy rozliczeń z bankami objętymi sankcjami.
Ale one dotyczą ograniczonej liczby banków. Szybko zadeklarowaliście, że nie będziecie brać udziału w rozliczeniach w rublu, ale to wszystko nie wyklucza całkowicie możliwości transakcji z bankami ze Wschodu.
Jako pierwsi zawiesiliśmy wszystkie transakcje. Wszystkie transakcje klientowskie w rublach zostały zawieszone. W momencie odłączenia kolejnych rosyjskich banków z systemu SWIFT, a stanie się to 12 marca, nie będziemy prowadzili żadnych rozliczeń także z nimi.
Zmieńmy temat. Trwa cykl podwyżek stóp procentowych. Jak w pani ocenie będzie teraz wyglądać akcja kredytowa? Zwłaszcza że KNF chce, żeby banki brały pod uwagę większy bufor zmian stóp przy wyliczaniu zdolności kredytowej klientów.
Naturalną reakcją w sytuacji podwyżek stóp jest spowolnienie tempa akcji kredytowej. Co już obserwujemy, zwłaszcza w zakresie kredytów hipotecznych.
Jak duże jest to spowolnienie?
Monitorujemy i analizujemy ten proces. Nie można jeszcze powiedzieć, że to stałe zjawisko. Trzeba też brać pod uwagę wpływ innych czynników, związanych oczywiście z niepewnością i obawami dotyczącymi rozwoju sytuacji w Ukrainie. Warto jednak podkreślić, że silne fundamenty polskiej gospodarki powodują, że perspektywy ekonomiczne pozostają dobre i utrzymują się mocno pozytywne trendy na rynku pracy.
Czy widać już pogorszenie jakości portfela?
Nie, w tym momencie tego nie obserwujemy. Choć przyznam, że ostrożność jest tu bardzo wskazana. Zwiększyliśmy poziom monitoringu, żeby móc szybko zareagować, jeśli pojawi się taka potrzeba. Wsparciem dla jakości aktywów jest siła polskiego rynku pracy, czyli spadek bezrobocia do rekordowo niskich poziomów oraz mocny wzrost płac.
Na czym polega zwiększony monitoring? Czy to działania wewnętrzne, czy one w jakiś sposób dotyczą też klientów, np. prosicie o dodatkowe wyceny nieruchomości?
Mam na myśli działania wewnętrzne - analizy, które pozwolą z wyprzedzeniem zauważyć pogorszenie sytuacji.
Jest jeszcze kwestia ryzyka prawnego kredytów w złotych. Pojawiają się zarzuty, że WIBOR jest stawką nietransakcyjną, więc można go podważyć jako podstawę do wyliczenia oprocentowania w hipotekach złotowych. Czy macie takie sygnały ze strony klientów albo wręcz pozwy?
Dyskusja wokół WIBOR i jego ewentualnego następcy toczy się od lat. Wbrew niektórym twierdzeniom trzeba jednak dziś jasno powiedzieć, że koszt kredytu nie jest ustalany arbitralnie przez banki. WIBOR odzwierciedla rynkowy koszt pieniądza. Warto pamiętać, że konstrukcja WIBOR, która w tej chwili obowiązuje, jest zatwierdzona przez KNF pod rządami unijnego rozporządzenia BMR. Więc podnoszone zarzuty są nietrafione.
Podwyżki stóp poprawiają dochodowość banków w dużej mierze dlatego, że są one dość niechętne podnoszeniu oprocentowania depozytów. Kiedy zauważymy jako klienci, że te oferty się poprawiają? Pani kieruje największym bankiem, który ma najwięcej depozytów. Kiedy PKO podniesie ich oprocentowanie?
W warunkach niepewności, w jakich jesteśmy, do wszelkich zmian pochodzimy bardzo ostrożnie. Na razie na szczęście stan krajowej gospodarki jest bardzo dobry. Wskaźniki aktywności gospodarczej w ostatnich miesiącach przekraczały najbardziej optymistyczne prognozy. Nie widzimy pogorszenia aktywności konsumentów. Zabezpieczeniem dla stabilności makroekonomicznej jest dobry stan finansów publicznych oraz wysoki poziom rezerw walutowych. Równocześnie płynność sektora bankowego, nie tylko nasza, jest bardzo wysoka. Nie ma powodu, żeby szczególnie szybko reagować. Obserwujemy, przyglądamy się i będziemy stopniowo podejmować decyzje.
W tym półroczu można będzie zobaczyć jakiś ruch?
Na ten moment wstrzymam się z wiążącymi deklaracjami.
Wysokie stopy procentowe w połączeniu ze słabym złotym - jak te dwa czynniki wpływają na chęć klientów do zawierania ugód frankowych?
Kiedy uruchomiliśmy program ugód, było bardzo duże zainteresowanie klientów. Proces objął prawie 30 proc. umów z portfela, który podlega pod ugody. Z czasem dynamika nieco spadła, ale teraz przy wyższym kursie złotego obserwujemy ponowne zwiększenie aktywności klientów.
Ile było dotąd wniosków o mediację i zawarcie ugody?
24 tys. Ponad 10 tys. ugód zostało już podpisanych. To bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę, że proces rozpoczął się w październiku 2021 r., czyli niespełna pół roku temu.
O ile dzięki ugodom zmniejszył się portfel frankowy?
Od startu programu ugód portfel frankowy zmniejszył się o 11,7 proc. w zakresie liczby kredytów oraz o prawie 10 proc. w zakresie zaangażowania kredytowego.
Czy słabość złotego nie zniechęca banku do zawierania ugód? Przy takim kursie koszt ugody dla banku w przeliczeniu na pojedynczego klienta jest dużo większy, niż był kiedy program opracowywano rok temu.
Inicjując program ugód, wiedzieliśmy, że wdrażamy rozwiązanie odpowiadające na jeden z najistotniejszych problemów dotyczących klientów i sektora bankowego. W tej chwili na pewno nie będziemy tego zmieniać. Stabilność rozwiązań buduje naszą wiarygodność, a bank jest zabezpieczony przed ryzykiem kursowym.
Rozmawialiśmy o rosnących stopach, ale czy to będzie jedyne źródło wzrostu dochodów banku? Mówiąc inaczej - czy w warunkach wysokiej inflacji należy się spodziewać wzrostu opłat i prowizji?
Nasze podstawowe źródło przychodów to wynik odsetkowy. Wynik prowizyjny odgrywa dużą rolę, ale zwróciłabym uwagę na kwestie dostarczania nowych usług. One mają coraz większe znaczenie. Coraz częściej nasz klient szuka dodatkowych elementów, jak ubezpieczenia, e-bilety, możliwość opłacania przejazdu przez autostrady. To jest dla nas kierunek rozwoju.
Ale czy bank zarabia na płatnościach za autostrady?
Bardzo ważne jest budowanie relacyjności z klientem. Owocuje ono przywiązaniem do banku, jeśli klient ma pełną ofertę w jednym miejscu. Zwłaszcza że na rynek wchodzą coraz młodsze pokolenia, których nie charakteryzuje lojalność względem jednej marki. Chcemy wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom, dlatego budujemy szeroką, szybką i nowoczesną w obsłudze ofertę.
Wspomniała pani o ubezpieczeniach. Poprzedni prezes kładł na nie duży nacisk, bo pochodził z tego rynku. Pani przyszła do PKO z Alior Banku z grupy PZU, w zarządzie, radzie nadzorczej pojawiły się w ostatnich miesiącach osoby z PZU, czyli od największego konkurenta.
W 2021 r. wartość sprzedaży produktów życiowych oferowanych przez naszą spółkę ubezpieczeniową wyniosła ponad 566 mln zł, a produktów majątkowych prawie 960 mln zł. W obu wypadkach oznacza to dynamikę na poziomie 150 proc. Już tylko te dane pokazują, jak istotny jest segment ubezpieczeniowy dla PKO Banku Polskiego. Zamierzamy go rozwijać i wzmacniać. Ale ważne są też dla nas inne segmenty: zarządzanie aktywami czy usługi leasingowe. Chcemy korzystać z efektów synergii wszystkich spółek, które wchodzą w skład grupy.
Jaki będzie wpływ inflacji na koszty w banku? Czy będzie przyśpieszenie, jeśli chodzi o restrukturyzację zatrudnienia, sieci?
W tej chwili koszty działania banku są pod pełną kontrolą. Wskaźnik koszty/dochody wyniósł w ub.r. 40,6 proc. To bardzo dobry poziom. Zdaję sobie sprawę z presji płacowej zarówno w szeroko pojętej gospodarce, jak i w banku. Chcę podkreślić, że podjęliśmy w tej kwestii działania i będziemy podejmować kolejne.
Kiedy będzie decyzja o podwyżkach? Toczą się rozmowy ze związkami, jeśli chodzi o ich skalę?
Trwają analizy. Bezpośrednich rozmów na tym etapie nie prowadzimy, ale dialog ze stroną społeczną jest podstawą naszego działania. Podejmujemy różne działania dotyczące płac. Naszą ambicją jest budowanie atrakcyjnego miejsca pracy, w tym także w obszarze wynagrodzeń. Od początku roku zwiększyliśmy minimalne wynagrodzenie w banku, a w kolejnych krokach planujemy dalsze działania w tej sferze wynagrodzeniowej, by wyniki osiągane w banku były spójne z zadowoleniem osób, które przyczyniają się do ich osiągania.
Ile wynosi minimalna pensja w PKO?
4 tys. zł. Ale to podstawowa stawka, do tego są premie za wyniki sprzedażowe, premie motywacyjne oraz wiele benefitów pracowniczych.
Jest pani trzecim prezesem PKO w ciągu mniej niż roku. Jaki wpływ miały zmiany w zarządzie na odchodzenie osób ze stanowisk menedżerskich? Jak dużo było tego typu odejść w ostatnim roku?
Mogę się odnieść tylko do okresu, w którym stoję na czele zarządu banku. Zmiany nie były duże. Rotacja jest zjawiskiem naturalnym. Są osoby, które chcą zmienić pracę, podejmują się nowych wyzwań. Nie zawsze to wiąże się ze zmianą prezesa. Ktoś może mieć inny pomysł na swoją karierę albo uważa, że zbyt dużo czasu spędził w dotychczasowym miejscu. ©℗
Rozmawiał Łukasz Wilkowicz