Od dziś główna stopa banku centralnego wynosi 1,25 proc. Kredyty podrożeją. Na lokatach nie będziemy zarabiać więcej

W ostatnich miesiącach inflacja jest najwyższa od 20 lat. W październiku, według wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, wyniosła 6,8 proc. w skali roku. Rada Polityki Pieniężnej odpowiedziała na to największą od 2000 r. podwyżką stóp procentowych. Główna stopa Narodowego Banku Polskiego została podniesiona z 0,5 proc. do 1,25 proc.

„Podwyższona inflacja wynika w głównej mierze z oddziaływania czynników zewnętrznych i niezależnych od krajowej polityki pieniężnej, w tym istotnie wyższych niż przed rokiem cen surowców energetycznych i żywnościowych na rynkach światowych, wcześniejszych podwyżek cen energii elektrycznej i opłat za wywóz śmieci oraz globalnych zaburzeń w transporcie i funkcjonowaniu łańcuchów dostaw” – napisała w komunikacie po wczorajszym posiedzeniu RPP.

Inflacja jest wyższa tam, gdzie nie było recesji – mówił szef NBP

– Inflacja jest wyższa w krajach, które uniknęły recesji i rozwijają się najszybciej – zwracał z kolei uwagę Adam Glapiński, prezes NBP. – Nie mamy w tej chwili do czynienia ze spiralą cen i płac, ale z doświadczenia wiemy, że w pewnej perspektywie ona może się pojawić – tak uzasadniał decyzję o zaostrzeniu polityki pieniężnej.

– Zrobimy wszystko, co konieczne, żeby inflacja w średnim okresie wróciła do celu NBP – zadeklarował Glapiński. Celem jest poziom 2,5 proc. Poprzednia podwyżka stóp miała miejsce na początku października. Wtedy główna stopa NBP wzrosła o 0,4 pkt proc. Teraz większość ekonomistów spodziewała się jej podniesienia o 0,5 pkt. Zaskakująca skala wczorajszego ruchu spowodowała, że złoty na krótko zyskał wobec euro dwa grosze.

Wyższe stopy oznaczają wzrost oprocentowania kredytów, których stawki są uzależnione od stóp rynkowych. W przypadku hipotek złotowych, których wartość przekracza 400 mld zł, dotychczasowe podwyżki stóp oznaczają w skali roku wzrost płaconych przez klientów odsetek rzędu 4,6 mld zł. Nie należy natomiast spodziewać się szybkiej poprawy oprocentowania depozytów.

Rada Polityki Pieniężnej na wczorajszym posiedzeniu podniosła stopy procentowe mocniej, niż spodziewali się ekonomiści. Główna stopa banku centralnego od dziś wynosi 1,25 proc. Wciąż jednak nie wróciła do poziomu, na jakim była przez kilka lat przed wybuchem pandemii. Dlatego analitycy i inwestorzy na naszym rynku finansowym nie spodziewają się, by na tym podwyżki się skończyły. Kontrakty FRA, mówiące o spodziewanej w przyszłości wysokości krótkoterminowych stóp procentowych, wskazują, że za mniej niż rok główna stopa NBP może znaleźć się w okolicach 3 proc.
Szczyt w styczniu
„Obserwowany w bieżącym roku istotny wzrost światowych cen surowców, w tym energetycznych i rolnych, a także przedłużające się globalne zaburzenia podażowe spowodowały podwyższenie prognoz inflacji na najbliższe kwartały na świecie i w Polsce. Przy oczekiwanej kontynuacji ożywienia krajowej aktywności gospodarczej oraz korzystnej sytuacji na rynku pracy tworzyłoby to ryzyko utrwalenia się podwyższonej inflacji w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej” - napisano w komunikacie po posiedzeniu.
RPP dysponowała najnowszą projekcją inflacji i PKB przygotowaną przez analityków banku centralnego. Wynika z niej, że przy założeniu niezmienionych stóp procentowych ceny towarów i usług konsumpcyjnych rosłyby w przyszłym roku w tempie 5,1-6,5 proc. Według Adama Glapińskiego, szefa NBP, inflacja osiągnie szczyt w styczniu przyszłego roku. Znajdzie się wówczas na poziomie ok. 7 proc.
Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych, która na początku roku nieco przekraczała 1,1 proc., w ostatnich dniach była w przedziale 2,8-2,9 proc. Wzrost dochodowości oznacza spadek cen papierów dłużnych. Negatywnie odbija się to na wynikach części funduszy inwestycyjnych. Z danych serwisu analizy.pl, monitorującego rynek funduszy, wynika, że na niemal 150 podmiotów inwestujących w krajowy dług, w skali miesiąca na plusie są trzy. Biorąc pod uwagę wyniki od początku roku, sześć funduszy dłużnych zarobiło od 1 do 3 proc. Kilkanaście jest 7-8 proc. na minusie.
Prezes Glapiński podkreślał, że bank centralny nie ma wpływu na część wzrostów cen, np. tych związanych z sytuacją na rynku surowców czy dostosowaniami związanymi z unijną polityką klimatyczną. Zwracał uwagę na zapowiadaną przez rząd „tarczę antyinflacyjną”.
- Jako rząd mamy w rękach instrumenty, które mogą łagodzić skutki inflacji dla tych osób, które są nią najbardziej dotknięte - powiedział w środę w Radiu Plus Piotr Müller, rzecznik rządu. - W tej chwili w rządzie pracujemy nad tarczą antyinflacyjną, czyli rozwiązaniami, które by wspomogły te grupy, które najbardziej odczują skutki inflacji - dodał. Według niego w grę wchodzą „programy sektorowe, jak i być może szersze”.
Analitycy komentowali, że wprowadzenie rozwiązań służących zrekompensowaniu wzrostów cen określonych towarów lub usług będzie miało działanie proinflacyjne - będzie bowiem zwiększać zasoby konsumentów.
1,5-1,7 mld zł rocznie mają kosztować rekompensaty związane z podwyżkami cen prądu i gazu dla rodzin o niskich dochodach.
- Kilka ostatnich kwartałów przyniosło bardzo duży wzrost popytu na kredyty, zwłaszcza hipoteczne. Cały czas realnie niskie stopy procentowe powodują, że kredyt jest relatywnie tani. Musielibyśmy widzieć bardzo duży wzrost stóp, żeby jego koszt w widoczny sposób przełożył się na popyt. Rozmawiając z klientami, nie widzimy, by była to bariera - mówił wczoraj Marek Lusztyn, wiceprezes mBanku.
Zaznaczał, że „nie należy się spodziewać szybkiej reakcji” banków, jeśli chodzi o podwyżki oprocentowania depozytów. Nadwyżkowe środki całego sektora ulokowane w krótkoterminowych papierach NBP to ponad 240 mld zł.
Podwyżki stóp to perspektywa wzrostu zysków banków. Giełdowy indeks tego sektora od początku roku niemal podwoił swoją wartość, chociaż wczoraj WIG-banki spadł o ponad 3 proc. mBank oszacował, że październikowa podwyżka stóp NBP o 0,4 pkt proc. przełoży się w ciągu roku na zwiększenie dochodów odsetkowych o 180 mln zł. W pierwszych trzech kwartałach br. zysk tej instytucji wyniósł niewiele ponad 450 mln zł.
Mniej luzowania w USA
O ile nasza RPP zaskakuje decyzjami, o tyle amerykańska Rezerwa Federalna jest w pełni przewidywalna. Wczoraj nie zmieniła stóp, ale ograniczyła tempo skupu z rynku obligacji, czyli tzw. ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Dotąd wydawała 120 mld dol. miesięcznie. Od grudnia będzie to 90 mld dol.
Główna stopa banku centralnego w USA jest utrzymywana w przedziale 0-0,25 proc. Roczna inflacja w październiku wynosiła tam 5,4 proc.
Dziś decyzję w sprawie stóp procentowych podejmuje Bank Anglii (główna stopa to 0,1 proc., a inflacja 3,1 proc.).
W ostatnich tygodniach na podwyżki stóp zdecydowały się banki centralne m.in. Węgier, Czech, Rosji, Brazylii, Meksyku, Korei czy Nowej Zelandii. Wszystkie starają się w ten sposób przeciwdziałać wzrostowi inflacji.
Średnioroczna inflacja / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe