Sektor jest gotów zasilić gospodarkę mocniejszym strumieniem pieniędzy, ale oczekuje, że rząd zdejmie z niego część obciążeń.

Ostatnie dwa miesiące przyniosły wzrost zadłużenia przedsiębiorstw z tytułu kredytów. W skali roku nadal jednak jego wartość się obniża – wynika z danych opublikowanych w środę przez Narodowy Bank Polski. Oznacza to, że wciąż brakuje popytu na kredyt. Banki z jednej strony deklarują, że są gotowe rozwijać akcję kredytową. Lecz także nie ukrywają, że byłyby skłonne do większego zaangażowania we wspomaganie gospodarki w wychodzeniu z kryzysu, gdyby władze zdecydowały się poprawić warunki funkcjonowania sektora.
Kredyty dla firm udzielone przez krajowe banki miały w końcu sierpnia wartość niemal 352 mld zł. W porównaniu z końcem czerwca zwiększyły się o prawie 5 mld zł. To w głównej mierze zasługa kredytów obrotowych – na finansowanie bieżącej działalności. Ale w porównaniu z sierpniem ub.r. były o 1,5 proc. mniejsze. Biorąc pod uwagę zmiany w skali roku kredyty dla firm nie rosną od czerwca 2020 r. Dynamika zaczęła się gwałtownie obniżać po tym, jak do Polski dotarła pandemia koronawirusa – wiosną ub.r.
Portfel kredytowy banków zwiększa się dzięki należnościom od klientów indywidualnych – tu główną rolę odgrywają hipoteki. W końcu sierpnia kredyty dla gospodarstw domowych (ta kategoria uwzględnia również rolników i osoby prowadzące działalność gospodarczą; bankowe zadłużenie tej ostatniej grupy w ostatnich miesiącach nie ulega większym zmianom) sięgały 813,5 mld zł. To o 4,2 proc. więcej niż rok wcześniej.
Malejący portfel kredytów dla firm nie oznacza, że banki w ogóle ich nie udzielają. Od marca tego roku średnia miesięczna sprzedaż wynosi 12 mld zł i jest o około jednej piątej wyższa niż w czasie pierwszej fali kryzysu związanego z koronawirusem. Ale kredytobiorcy jeszcze szybciej spłacają swoje zadłużenie.
W kredytach konsumpcyjnych sprzedaż w czerwcu i lipcu (to ostatnie dwa miesiące, dla których są dostępne takie dane NBP) była o 30–40 proc. wyższa niż rok wcześniej. W hipotekach notowane są ostatnio wzrosty rzędu 70 proc. i więcej w skali roku.
Banki są wyposażone w odpowiedni kapitał, by rozwijać akcję kredytową. Z informacji Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że dysponują funduszami własnymi na poziomie niemal 230 mld zł. Łączny wskaźnik kapitałowy – podstawowa miara bezpieczeństwa w bankach – przekracza 20 proc.
Prócz popytu problemem jest dochodowość kredytów – obniżana przez rekordowo niskie stopy procentowe (korzystne dla tych, którzy się zadłużają) oraz podatek od instytucji finansowych. Ze strony sektora bankowego płyną głosy już nie tyle za likwidacją tego obciążenia, co za jego modyfikacją. Bankowcom zależy na tym, by podatek nie obejmował nowych kredytów inwestycyjnych, zwłaszcza tych, które dotyczą projektów realizujących cele unijnego Zielonego Ładu. Podatek to w skali roku 0,44 proc. aktywów z wyłączeniem papierów skarbowych czy Narodowego Banku Polskiego.
Przedstawiciele rządu dotąd obstawali przy stanowisku, że modyfikacje podatku bankowego nie wchodzą w grę, bo jedna zmiana otwierałaby furtkę do kolejnych. Na ten rok w obowiązującej ustawie budżetowej założono wpływy z podatku bankowego na poziomie niemal 4,9 mld zł. Ostatnio podejście jednak się zmieniło. – Strona rządowa jest otwarta na dyskusję – zadeklarował w ubiegłym tygodniu na Europejskim Kongresie Finansowym Sebastian Skuza, wiceminister finansów. Jak relacjonował PAP, Skuza mówił o otwarciu na rozwiązania, które „promowałyby i wzmacniały inwestycje Zielonego Ładu, również Polskiego Ładu i wpisywałyby się w zasadę zrównoważonego rozwoju”.
Według przedstawicieli sektora połowa podatku bankowego powinna być przeznaczona na wzmocnienie funduszu przymusowej restrukturyzacji w Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. Bankowcy są także za zamrożeniem składki na BFG w najbliższych dwóch latach na poziomie takim jak obowiązujący w bieżącym roku (nieco ponad 2,2 mld zł, o prawie jedną trzecią mniej niż przed rokiem). – Obniżki na 2021 r. nie należy traktować jako trwałej. Można założyć, że składka na 2022 r. wróci do poziomu z 2020 r. – zapowiadał wiosną w wywiadzie dla DGP Piotr Tomaszewski, prezes BFG.
Ryzyko dla akcji kredytowej wiąże się również z nierozwiązaną kwestią hipotek walutowych. Konieczność tworzenia rezerw na tzw. ryzyko prawne związane z kredytami we frankach szwajcarskich pogarsza rezultaty sektora. Według danych KNF w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku krajowe banki miały 7,7 mld zł zysku, ale sześć banków komercyjnych i 17 spółdzielczych było pod kreską.