Na dziś zaplanowano pierwsze od prawie dwóch miesięcy decyzyjne posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Decyzyjne, czyli takie, na którym może być dokonana zmiana stóp procentowych. W sierpniu tradycyjnie RPP robi sobie urlop, zatwierdza tylko sprawozdanie ze spotkania na początku lipca. Gdy członkowie rady spotykali się na początku lipca, znali wskaźnik inflacji za czerwiec: 4,4 proc. Dwa miesiące później inflacja była już na poziomie 5,4 proc. Tymczasem główna stopa Narodowego Banku Polskiego od maja ubiegłego roku wynosi 0,1 proc.
Żeby doprowadzić do wyhamowania inflacji, banki centralne podnoszą stopy procentowe. To zachęta do oszczędzania i podrożenie kosztu kredytu, co zmniejsza dynamikę popytu ze strony konsumentów i firm. Ale analitycy nie spodziewają się, by na dzisiejszym posiedzeniu doszło do podwyżki. – Rada dziś nic nie zrobi. Zapewne nawet komunikat po posiedzeniu będzie wyglądał podobnie, jak w ostatnich miesiącach. One w ostatnim czasie co do tonu właściwie się nie zmieniają. Nie ma śladów zmiany oceny sytuacji – wskazuje Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska.
Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao, wskazuje kluczowy powód dla braku zmiany stóp. – Nikt tak naprawdę nie wie, co będzie z pandemią. Więc wrzesień jako moment podwyżki stóp jest nierealny. Zapewne poczekamy dwa miesiące, żeby zobaczyć, co z czwartą falą koronawirusa – mówi. Poprzednie fale wiązały się z ograniczeniami wprowadzanymi przez rząd i zmniejszeniem aktywności gospodarki.
W listopadzie RPP może dostać kolejny argument za podwyżką stóp: projekcję inflacji i PKB
W listopadzie RPP może dostać do ręki jeszcze jeden argument za podwyżką stóp: kolejną projekcję inflacji i PKB. Ostatnia – z lipca – zakładała w bazowym scenariuszu, że inflacja nie przekroczy w tym roku 5 proc., a pod koniec roku będzie się szybko obniżać. Teraz wśród ekonomistów nie brak opinii, że inflacja będzie zmierzać w najbliższym czasie w kierunku 6 proc.
– Sam na początku roku byłem przekonany, że inflacja zejdzie w dół w związku z efektem bazy. Okazało się, że tak nie jest. Inflacja zaczęła rosnąć, co wiąże się z tym, że gospodarka sobie dobrze radzi, że mamy dobrą sytuację na rynku pracy. W tej sytuacji nierobienie nic jest błędem. Nie chodzi o to, by rzucać się do podwyżek stóp. Dla wyhamowania oczekiwań inflacyjnych trzeba dać choćby sygnał gotowości do działania. To ważne dla wiarygodności banku centralnego – mówi Piotr Bielski.
Adam Glapiński, prezes NBP, w poniedziałkowym wywiadzie dla PAP Biznes zadeklarował, że „bank centralny nie ignoruje podwyższonej inflacji i nie dopuści do jej utrwalenia”. – Najważniejsze z naszego punktu widzenia jest to, jak będzie się kształtowała w przyszłym roku koniunktura, jaki będzie rynek pracy i jak to będzie wpływało na procesy inflacyjne. Jeśli koniunktura będzie nadal bardzo dobra, sytuacja na rynku pracy pozostanie korzystna, a inflacja będzie przekraczała cel inflacyjny NBP, wówczas zasadne stanie się wycofanie akomodacji monetarnej. Na razie, biorąc pod uwagę naturę szoków podbijających inflację, a jednocześnie bardzo wysoką niepewność dotyczącą dalszych losów pandemii i koniunktury, zacieśnienie polityki pieniężnej byłoby bardzo ryzykowne – wyjaśniał.
Najważniejszym instrumentem, jakim dysponuje bank centralny, są stopy procentowe. Ale ma także inne: to przede wszystkim prowadzony od wybuchu pandemii skup obligacji skarbowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa, a także rezerwa obowiązkowa banków i poziom jej oprocentowania.
W ramach skupu obligacji NBP zebrał z rynku papiery dłużne o nominalnej wartości przekraczającej 140 mld zł, z czego ok. 60 mld zł to papiery Polskiego Funduszu Rozwoju i Banku Gospodarstwa Krajowego. Jesienią ubiegłego roku analitycy banku centralnego szacowali, że dokonane do tego czasu operacje odpowiadają obniżce stóp NBP o ponad 1 pkt proc. Wprowadzając skup aktywów, NBP poszedł w ślady najważniejszych banków centralnych, gdzie tzw. luzowanie ilościowe prowadzone jest na dużą skalę od wybuchu globalnego kryzysu finansowego w pierwszej dekadzie XXI w.
Prezes NBP jeszcze kilka miesięcy temu zapowiadał, że program skupu zostanie zamknięty przed rozpoczęciem podwyżek stóp procentowych. Ostatnio jednak zmienił zdanie. „Jak zaczniemy wycofywać akomodację monetarną i podnosić stopy, to skup się skończy” – stwierdził w wywiadzie dla PAP.
– Luzowanie ilościowe to bardzo ważny instrument, który odegrał swoją rolę: miał wpływ na krzywą dochodowości papierów skarbowych, kurs walutowy. Ale nie były tu wyznaczane żadne cele. Nie widzę więc też potrzeby, żeby ogłaszać koniec programu, bo to zabierze bankowi elastyczność – ocenia Ernest Pytlarczyk.
Cele w postaci wartości skupowanych co miesiąc aktywów wyznaczyły sobie Europejski Bank Centralny czy amerykańska Rezerwa Federalna. Rynki finansowe czekają na ich deklaracje co do ograniczenia tempa ilościowego luzowania. EBC deklarację w tej sprawie może złożyć na najbliższym posiedzeniu – w czwartek.
W Polsce o wprowadzeniu skupu aktywów i użyciu tego instrumentu decydowała nie Rada Polityki Pieniężnej, ale zarząd NBP (obu gremiom przewodniczy Glapiński), choć RPP dopuszcza ich prowadzenie w ramach tzw. strukturalnych operacji otwartego rynku.
Rezerwa obowiązkowa to część depozytów, jaką banki komercyjne muszą trzymać na rachunkach w NBP lub w swoich kasach. Po wybuchu pandemii obniżono ją z 3,5 proc. do 0,5 proc. System rezerwy obowiązkowej ułatwia bankowi centralnemu utrzymywanie stóp procentowych na poziomie wyznaczonym przez Radę Polityki Pieniężnej. ©℗
Inflacja (proc.)