Nie jest to najszczęśliwszy układ, bo po licznych wydarzeniach ubiegłego tygodnia mogło wydawać się, że największe czynniki ryzyka zostały tymczasowo lub trwale zdjęte z rynku. Choć o posiedzenie FOMC (perspektywa podwyżek stóp nadal nie została wyklarowana), referendum w sprawie niepewności w Szkocji oraz rozwój sytuacji na Ukrainie, gdzie prezydent Poroszenko okazuje się bardziej pragmatykiem niż prawicowcem. Te okoliczności zafundowały rynkom zwyżki w końcówce minionego tygodnia, ale już w piątek optymizm przygasł, choć akurat nie w Warszawie, gdzie WIG20 stanął przed szansą zmierzenia się z tegorocznym szczytem.
Piątkowe zachowanie S&P zdradza jednak, że obawy inwestorów związane są nie tylko z losem Szkocji i Ukrainy. Po początkowej zwyżce i ustanowieniu nowego rekordu, indeks wrócił o piętro w dół tracąc od szczytu z otwarcia 0,45 proc. Co więcej, w poniedziałek rano kontrakty na S&P wyceniają dalszy spadek wartości indeksu.
Trudno się dziwić, że w Azji inwestorzy byli dziś dalecy od euforii. Nikkei i Kospi straciły po 0,7 proc., a indeks w Szanghaju spadał o 1,7 proc. na minutę przed końcem sesji, ponieważ z weekendowej wypowiedzi ministra finansów można było wywnioskować, że Chiny mogą pogodzić się z niższym wzrostem gospodarczym („rząd nie będzie się koncentrował na pojedynczych wskaźnikach”) bez wprowadzania kolejnych pakietów stymulacyjnych. Hang Seng stracił 1,3 proc.
W tych okolicznościach handel w Europie „musi” zacząć się od spadku. Publikacje makro zapowiedziane na dziś raczej nie odczarują rynku (sprzedaż domów w USA) i pod tym względem obecny tydzień zapowiada się znacznie mniej obiecująco. Co więc zostaje? Analiza wykresów i uważne badanie rynku obligacji.