Do końca roku wzrosty cen towarów i usług mogą jeszcze negatywnie zaskoczyć. To może skłonić do reakcji Radę Polityki Pieniężnej.

Dwadzieścia lat temu premierem był Jerzy Buzek. Na czele resortu finansów stał Jarosław Bauc, a bankiem centralnym kierował Leszek Balcerowicz. Polska nie była jeszcze w Unii Europejskiej, ale etap negocjowania naszej obecności we Wspólnocie był już zaawansowany. Selekcjonerem reprezentacji w piłce nożnej był Jerzy Engel, któremu udało się zakwalifikować z kadrą na mundial w Korei Południowej i Japonii. Wtedy też w czerwcu 2001 r. po raz ostatni inflacja była wyższa niż obecnie. Ze wstępnych danych GUS wynika bowiem, że w sierpniu br. ceny towarów i usług były o 5,4 proc. wyższe niż rok wcześniej. To najwyższa dynamika wzrostu od dwóch dekad.
– Wtedy to bankowi centralnemu budującemu swoją wiarygodność po szoku transformacji udało się po raz pierwszy utrzymać roczne tempa inflacji poniżej 7,5 proc. we wszystkich miesiącach. Przez kolejne 20 lat, do sierpnia 2021 r., inflacja nie przekraczała już 5 proc. – komentuje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Przyspieszenie wzrostu rocznego wskaźnika inflacji to m.in. efekty podwyżek – od sierpnia – cen gazu o 12,4 proc., co podbiło dynamikę cen nośników energii do 6,1 proc. w skali roku z 5,3 proc. w lipcu, wysokiej inflacji cen żywności (3,9 proc.) i paliw (28 proc.).
– Dane te potwierdzają narastanie presji inflacyjnej w Polsce, napędzanej nie tylko cenami paliw i nośników energii, ale także rosnącymi kosztami dóbr i usług. Silne odbicie globalnej koniunktury powodujące zatory w sieciach dostaw podnosi ceny surowców i półproduktów, które firmy są w stanie przerzucić na konsumentów – podkreślają ekonomiści Banku Millennium.
Eksperci zwracają uwagę, że w górę poszła też inflacja bazowa (po wyłączeniu cen żywności i energii). To miara, która pokazuje, czy w gospodarce narasta presja popytowa. Ekonomiści szacują, że inflacja bazowa wyniosła 3,9 proc. w skali roku wobec 3,7 proc. w lipcu.
„Jest to możliwe, ze względu na silny popyt w krajowej gospodarce, czemu sprzyja relatywnie mniejszy wpływ pandemii, m.in. na rynek pracy, gdzie bezrobocie pozostaje niskie, a wynagrodzenia rosną w solidnym tempie. Siłę zgłaszanego przez konsumentów popytu odzwierciedlają także wyniki przedsiębiorstw, które w II kw. br. okazały się najlepsze w historii. Spodziewamy się, że inflacja w najbliższych miesiącach nie obniży się znacząco. Czynnikami proinflacyjnymi nadal będą ceny paliw, regulowane ceny nośników energii, a także żywności” – oceniają analitycy Millennium.
Dane powinny też zwrócić uwagę członków Rady Polityki Pieniężnej. Część z nich, ale nadal mniejszość, już po lipcowym odczycie inflacji wyrażała potrzebę zareagowania jeszcze w tym roku podwyżką stóp procentowych. Sierpniowe szacunki cen konsumpcyjnych na nowo rozgrzały wśród analityków spekulacje, że do wzrostu kosztu pieniądza może dojść w listopadzie tego roku. Wówczas RPP będzie dysponowała nową projekcją wzrostu PKB i inflacji.
Pytanie, jak do ostatnich danych podejdzie prezes NBP Adam Glapiński. Do tej pory w sposób niewzruszony przekonywał, że podwyższona inflacja to zjawisko przejściowe i wywołane szokami zewnętrznymi, a rada nie ma wpływu na to, jak drożeje żywność, paliwa czy jak ustalane są ceny regulowane. Tyle że inflacja bazowa także rośnie. Dodatkowo szef banku centralnego chciał – przed jakimikolwiek decyzjami – ocenić wpływ IV fali pandemii na koniunkturę. Wskazówką, że jego podejście nie uległo zmianie, może być wpis biura prasowego NBP na Twitterze. Pojawił się już po informacjach z GUS, chociaż się do nich nie odnosi.
„Powell w Jackson Hole zachował status quo w polityce pieniężnej. Mimo rekordowo wysokiej inflacji i poprawy na rynku pracy natura szoku pandemicznego uzasadnia utrzymywanie zerowych stóp i skupu aktywów. Tapering prawdopodobny, ale nie przesądzony. Jednym z ryzyk wariant Delta” – czytamy we wpisie.
To nawiązanie do piątkowego wystąpienia szefa amerykańskiej Rezerwy Federalnej Jerome’a Powella na spotkaniu bankierów centralnych w Jackson Hole. Powell mówił na nim o warunkach ograniczenia prowadzonego przez Fed skupu aktywów (to ograniczenie jest określane mianem taperingu).
– Podwyższona inflacja, w tym duże prawdopodobieństwo jej dalszego wzrostu do ponad 5,5 proc. w grudniu, umacnia nas w przekonaniu, że RPP zdecyduje się podnieść stopy już przy okazji listopadowej aktualizacji projekcji przez NBP – podkreśla Rafał Benecki i przypomina, że ostatnio poparcie wniosku o podwyżki zadeklarował jeden z członków rady – Jerzy Kropiwnicki.
– To już cztery głosy w radzie za podwyżką, zakładając, że członkowie dotychczas popierający wzrost stóp nie zmienią zdania. Nowy odczyt inflacji przyniesie jeszcze głosy za podwyżką z grona członków RPP dotychczas niezdecydowanych. Banki centralne w regionie mówią, że inflacja jest większym ryzykiem niż IV fala – uważa Benecki.
Zaskoczeń inflacyjnych w górę nie brakuje w Europie. W poniedziałek okazało się, że w Niemczech inflacja jest najwyższa od 1993 r. Wczoraj zaś Eurostat podał, że ceny w strefie euro wzrosły o 3 proc. – najmocniej od 2011 r.