Dopiero pod koniec lipca Sąd Apelacyjny w Warszawie zajmie się zwrotem aktu oskarżenia prokuraturze.

Chociaż pierwszy akt oskarżenia w sprawie GetBacku trafił do sądu pod koniec października ubiegłego roku, to proces nie ruszył do dziś. Nie wiadomo też, kiedy do tego dojdzie, bo wciąż ważą się losy samego aktu oskarżenia. Sąd Okręgowy w Warszawie w lutym zdecydował o jego zwrocie do stołecznej Prokuratury Regionalnej, która od ponad trzech lat prowadzi postępowanie w sprawie afery. Śledczy nie zgadzają się z decyzją sędzi Iwony Strączyńskiej, która uznała, że prokuratorzy muszą poprawić swoją pracę, więc skierowali skargę do Sądu Apelacyjnego (SA) w Warszawie. Tutaj jednak też nie widać, aby sędziowie zamierzali się pochylić nad sprawą zbyt szybko.
Z informacji DGP wynika, że zażalenie prokuratury zostanie rozpatrzone dopiero 29 lipca. Oprócz śledczych złożył je także oskarżony, były prezes GetBack Konrad K. – Sąd Apelacyjny będzie orzekał w składzie trzyosobowym na posiedzeniu bez udziału stron – poinformował nas Piotr Grodecki, zastępca kierownika sekretariatu w II Wydziale Karnym SA w Warszawie. Taki obrót spraw oznacza, że po prawie dziewięciu miesiącach od skierowana do sądu aktu oskarżenia rozliczanie jednego z głównych wątków afery GetBack nie posunęło się nawet o krok do przodu.
Na ławie oskarżonych ma zasiąść 16 osób, w tym Konrad K., były prezes windykatora, dwaj byli prezesi oraz menedżerowie Idea Banku. Chodzi o sprzedaż trefnych obligacji GetBacku, w które prawie 9400 osób zainwestowało niemal 3 mld zł. Drugi wątkiem aktu oskarżenia jest sprzedaż certyfikatów inwestycyjnych przez Trigon TFI, gdzie jest ok. 400 poszkodowanych. Sędzia, decydując się na zwrot aktu oskarżenia, uzasadniała decyzję m.in. tym, że śledczy naruszyli prawa oskarżonych lub obrońców do końcowego zaznajomienia się z materiałami śledztwa, nie przesłuchali wszystkich poszkodowanych, a także przedstawili niepełne opinie biegłych z zakresu informatyki oraz finansów i rachunkowości.
W sumie w sprawie zwrotu aktu oskarżenia odbyły się aż trzy rozprawy, co dodatkowo wydłużyło cały proces. Pewne zaś było, że decyzja zostanie zaskarżona przez prokuratorów. Śledczy nie zgadzają się z argumentacją sądu. Ich zdaniem zaznajomienie podejrzanych z aktami było prawidłowe, a dowodem są protokoły z tych czynności. W kwestii pracy biegłych śledczy uważają, że niejasności w ich opiniach można było zweryfikować wzywając ich na rozprawy. Prokuratura uważa także, że nie musiała przesłuchiwać wszystkich prawie 10 tys. pokrzywdzonych nabywców obligacji i certyfikatów, bo na podstawie relacji ok. 1000 osób ustaliła schemat oszustwa. Ten zaś był powtarzalny.
– Jeśli akt oskarżenia ostatecznie wróci do prokuratury, to rozliczanie pierwszego i jednego z głównych wątków afery opóźni się o co najmniej kilka miesięcy. Uzupełnianie aktu oskarżenia będzie wymagało udziału śledczych – mówi nam osoba zaangażowana w śledztwo. W całej aferze, która wybuchła w kwietniu 2018 r., zarzuty usłyszało w sumie 75 osób. Od października 2020 r., czyli momentu skierowania do sądu aktu oskarżenia, nie przybyło nowych podejrzanych. Śledczy nie złożyli też nowych aktów oskarżenia.
– Prokuratorzy Prokuratury Regionalnej w Warszawie nadal aktywnie prowadzą czynności procesowe w poszczególnych wątkach śledztwa, a ich zakończenie, w tym poprzez skierowanie aktów oskarżenia, nie jest uzależnione od rozstrzygnięć sądu w zakresie aktu oskarżenia skierowanego w październiku 2020 r. – tłumaczy DGP prokurator Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Opóźnienie związane z pierwszym wątkiem, który trafił do sądu, komplikuje sytuację byłego prezesa GetBacku Konrada K., który przebywa w areszcie od połowy czerwca 2018 r. Ostatnio areszt był przedłużany już nie na wniosek prokuratury, ale sądu. Z uzasadnienia tych decyzji wynikało, że powinien pozostać w areszcie przynajmniej do startu procesu.
Tyle że do tego może dojść dopiero za kilka miesięcy. Na razie sąd zdecydował, że K. pozostanie za kratami do połowy września. Nie wiadomo jednak, czy jeśli akt oskarżenia wróci do prokuratury, to areszt znów nie zostanie mu przedłużony. Adwokat Marek Małecki, obrońca byłego prezesa, zwraca uwagę, że areszt tymczasowy służy zapewnieniu prawidłowego toku śledztwa, a nie ma być antycypacją kary, która grozi jego klientowi. Wobec niego zaś ciągle istnieje domniemanie niewinności. Dodatkowo śledczy zgromadzili już kompletny materiał dowodowy w tej sprawie.
– W mojej ocenie dalsze stosowanie tego środka ma wymóc na oskarżonym określone zachowanie, co jawnie przyznaje się w uzasadnieniu, że dopiero po złożeniu wyjaśnień na pierwszej rozprawie może liczyć na uchylenie tego środka. Tego rodzaju sytuacja procesowa powinna budzić sprzeciw, a ważne jest, że wyjaśnienia oskarżony może składać i zmieniać w każdym czasie – mówi DGP Małecki. – Z pewnością po zakończeniu postępowania będę rozważał, czy nie doszło do naruszenia prawa oskarżonego do rozpoznania sprawy bez zbędnej zwłoki oraz czy nie zachodzą przesłanki do wystąpienia o odszkodowanie z uwagi na niesłuszne i pozbawione podstaw merytorycznych stosowanie środka zapobiegawczego – dodaje.
Dopiero 29 lipca Sąd Apelacyjny w Warszawie zajmie się zażaleniem prokuratury na zwrot aktu oskarżenia. Od jego skierowania do sądu minęło ponad dziewięć miesięcy. Rozliczanie afery z udziałem spółki windykacyjnej GetBack nie posunęło się nawet o krok do przodu. Decyzję o zwrocie podjął Sąd Okręgowy, który wytknął śledczym braki w akcie oskarżenia. Przedłużający się start procesu powoduje, że w areszcie tymczasowym od ponad trzech lat przebywa były prezes spółki Konrad K. Pozostanie tam przynajmniej do połowy września.