W sprawozdaniach banków można dostrzec negatywny wpływ wzrostu rentowności obligacji z początku roku.

– Chociaż stopy banku centralnego u nas nie są ujemne, to udział papierów rządowych, które są zwolnione z podatku bankowego, jest w bilansach banków relatywnie wysoki. On sięga w tej chwili 25–30 proc. To są już obszary „greckie”. Ewentualne przewartościowanie polskiego długu może mieć olbrzymie skutki dla bezpiecznego zarządzania bankami. Trzeba brać to pod uwagę – mówił w trakcie niedawnej dyskusji w DGP szefów największych krajowych kredytodawców Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.
Przecenę obligacji mieliśmy na początku roku. Obliczany przez giełdę indeks obligacji skarbowych stracił w I kw. 1 proc. W porównaniu z wahaniami cen akcji może się to wydawać niewielkim ruchem, jednak biorąc pod uwagę fakt, że zaangażowanie banków w papiery skarbowe przekraczało w końcu marca 400 mld zł, oznacza to spadek wartości papierów dłużnych o kilka miliardów.
W rachunkach zysków i strat banków tego nie widać. Niektóre chwaliły się wręcz, że początek roku był dla nich wyjątkowo dobry, jeśli chodzi o rezultaty osiągane z handlu obligacjami. Bank Handlowy już w połowie marca deklarował, że od początku roku zarobił na rynku długu ponad 450 mln zł. Efektem był najwyższy zysk netto, odkąd w drugiej połowie lat 90. akcje Handlowego zadebiutowały na warszawskiej giełdzie. Wyniósł 395 mln zł. Był kilkanaście razy wyższy niż rok wcześniej. Ale „całkowite dochody”, uwzględniające również pozycje, które nie są rozliczane w rachunku wyników, a „przez kapitały”, wyniosły niewiele ponad 29 mln zł. Były o ponad połowę mniejsze niż rok wcześniej.
Inny przykład to Pekao. Zysk netto urósł o niemal jedną trzecią i sięgnął 245 mln zł. Ale całkowite dochody to już 190 mln zł pod kreską wobec niemal 346 mln zł na plusie rok wcześniej. Przyczyniła się do tego „strata z wyceny w wartości godziwej” obligacji rzędu 240 mln zł oraz 335,5 mln zł ujemnych „skutków wyceny instrumentów pochodnych”. Ujemna wycena instrumentów zabezpieczających w Aliorze 108 mln zł zysku zamieniła się w prawie 14 mln zł ujemnych dochodów. Z kolei ING Bank Śląski miał w pierwszych trzech miesiącach tego roku 385,6 mln zł zysku netto, o 44 proc. więcej niż rok wcześniej. „Całkowity dochód” to jednak ponad 1 mld na minusie wobec 2,1 mld zł na plusie rok wcześniej.
– Ujemna waluacja – nie mówiłbym tu o stracie – wynika z globalnego wzrostu rentowności. Przykładowo w Polsce rentowność 10-latniej obligacji poszła w górę o 0,4 proc. i wynosi teraz 1,6 proc. – podkreśla Tomasz Kubiak, wiceprezes Pekao. – Instrumenty pochodne co do zasady są wyceniane do wartości rynkowej, a więc poprzez rachunek wyników, a nie poprzez kapitały. Żeby ich wycena „wchodziła” na kapitały, trzeba zastosować rachunkowość zabezpieczeń – wskazać, że określony instrument służy do zabezpieczenia danej pozycji – dodaje.
Największym inwestorem na naszym rynku długu nie jest jednak żaden bank komercyjny, ale Narodowy Bank Polski. Wkroczył na niego w celu przeciwdziałania kryzysowi związanemu z pandemią wiosną ub.r. Od tego czasu skupił obligacje skarbowe o wartości 67 mld zł, a uwzględniając papiery Polskiego Funduszu Rozwoju i Banku Gospodarstwa Krajowego skala jego interwencji rośnie do ponad 120 mld zł.
– Przecena obligacji z początku roku przekłada się też na wynik NBP. Może być trudniej osiągnąć równie dobry jak przed rokiem i równie wysoką wpłatę do budżetu – mówi analityk jednego z krajowych banków. W 2020 r. NBP zarobił 9,3 mld zł, z czego 95 proc. zasili kasę państwa.
– Zwiększyliśmy skalę zakupów obligacji, a także akceptowaną rentowność obligacji. Tu także dokonaliśmy zmian. Czyli mamy szerszy skup obligacji niż poprzednio. Podjęliśmy się zadania wpływania na rentowność obligacji. To jest nowe zadanie, w ramach którego dążymy do obniżenia kosztów obsługi długu przez Polskę – mówił na piątkowej konferencji Adam Glapiński, prezes NBP. Nie ujawnił, w jaki poziom rentowności „celuje” NBP. Nie odpowiedział też na pytanie DGP, jaki wpływ na bieżące wyniki banku centralnego ma sytuacja na krajowym rynku obligacji.
Niskie stopy procentowe i niewielka rentowność obligacji negatywnie wpływają również na dochody odsetkowe banków – w miarę jak emitowane w przeszłości obligacje o wyższej dochodowości są zastępowane przez nowe, które dają mniejszy zarobek.
Wzrost rentowności obligacji przekłada się na wynik NBP
SEKTOR BANKOWY JEST NAJWIĘKSZYM WIERZYCIELEM PAŃSTWA