Wzrostu zainteresowania innymi rodzajami kredytów raczej nikt się nie spodziewa.

Analitycy z krajowych banków przewidują, że początek roku przyniesie ożywienie głównie w kredytach mieszkaniowych. Wzrostu oczekuje się w dwóch trzecich spośród instytucji finansowych, które odpowiedziały na cokwartalną ankietę Narodowego Banku Polskiego. Przeprowadzana jest ona wśród menedżerów odpowiadających za politykę kredytową banków komercyjnych. NBP podaje wyniki jako procent netto, czyli saldo odpowiedzi mówiących o wzroście i spadku, z uwzględnieniem udziałów rynkowych banków biorących udział w badaniu.
W ostatnich miesiącach hipoteki to praktycznie jedyny wzrostowy segment rynku kredytowego. Jak się jednak okazuje, sytuacja w poszczególnych bankach jest mocno zróżnicowana. „W IV kw. 2020 r. 43 proc. banków odczuło spadek, podczas gdy 35 proc. wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe, przy czym ok. 11 proc. respondentów wskazało na wzrost popytu o znacznej skali” – czytamy w podsumowaniu wyników badania.
Te banki, które przyznawały, że zainteresowanie kredytami u nich spada, jako powody wskazywały najczęściej pogorszenie sytuacji gospodarstw domowych, sytuację epidemiologiczną i związane z nią ograniczenia, ale też konkurencję. Ci, którzy chwalili się wzrostem, tłumaczyli go prognozami co do rozwoju sytuacji na rynku mieszkaniowym – czyli spodziewanym wzrostem cen nieruchomości, zmianami w wydatkach konsumenckich i łagodzeniem kryteriów przyznawania kredytów.
W przypadku kredytów konsumpcyjnych większość banków spodziewała się w poprzednim kwartale wzrostu popytu, tymczasem niemal wszyscy odczuli jego spadek. „Za główne przyczyny spadku popytu banki uznały: pogorszenie się sytuacji ekonomicznej gospodarstw domowych, wzrost presji konkurencyjnej ze strony innych banków i spadek zapotrzebowania na finansowanie zakupu dóbr trwałego użytku” – wyjaśnia NBP. Zaznacza, że wpływ miało też ograniczenie możliwości robienia zakupów w związku z ograniczeniami epidemicznymi.
Jak będzie wyglądała sytuacja na początku roku? Jedna trzecia banków przewiduje większy popyt na kredyt konsumpcyjny, ale banki stanowiące kilka naście procent rynku mówią o spadku. Wśród instytucji finansowych przeważają te, które planują przy tym zmniejszenie dostępności tego typu kredytów.
W kredytach dla firm w końcówce ub.r. było trochę lepiej niż w poprzednich dwóch kwartałach. Ale oznaczało to nie wzrost, a mniejszy spadek zapotrzebowania na zewnętrzne finansowanie. Rzeczywistość kolejny raz rozjechała się z oczekiwaniami banków – te bowiem w zdecydowanej większości spodziewały się poprawy popytu. Teraz wciąż można mówić o przewadze optymistów, jeśli chodzi o popyt, ale jest ona minimalna.
Polityka kredytowa wobec firm pod koniec 2020 r. nie zmieniła się znacząco. Przeważało jednak jej zaostrzanie. Dotyczyło to przede wszystkim podnoszenia marż – zwłaszcza w przypadku bardziej ryzykownych zaangażowań oraz wymaganych zabezpieczeń.
Ograniczeniu popytu na kredyty ze strony firm trudno się jednak dziwić. Wśród przedsiębiorstw nadal przeważa niechęć do inwestycji. Wiadomo to z innego opublikowanego wczoraj przez NBP badania – sytuacji w sektorze przedsiębiorstw. „W świetle deklaracji firm w I kw. br. poziom nakładów może się nawet obniżać w relacji rocznej, zaś plany inwestycji na cały 2021 r. zakładają wielkości tych nakładów jedynie zbliżone do ubiegłorocznych” – podał bank centralny. I dodał: „Widoczny jest przyrost odsetka podmiotów przewidujących pogorszenie jakości obsługi zobowiązań kredytowych”.