Inwestorów może onieśmielać brak Amerykanów (Dzień Dziękczynienia) oraz fakt, że S&P nie zdołał w przekonujący sposób pokonać szczytu z wtorku.

Trudno wprawdzie oczekiwać, żeby S&P dzień w dzień ustanawiał nowe rekordy, ale też warto odnotować, że po poniedziałkowej przerwie na korektę, marsz S&P został powstrzymany dość szybko w okolicach 1808 pkt i wciąż mogą pojawiać się obawy o wystąpienie lokalnego szczytu poprzedzającego dłuższą korektę.

W Azji inwestorzy nie kalkulują bynajmniej w ten sposób. Niezłe dane makro z USA (wyjąwszy słabsze dane o zamówieniach na dobra trwałe), przekonały inwestorów do zakupów. Nikkei zyskał 1,8 proc. i znalazł się najwyżej od sześciu lat. Kospi wzrósł o 0,2 proc., a Shanghai Composite 0,8 proc. Na pół godziny przed końcem notowań indeks w Szanghaju tracił 0,2 proc.

W Europie liczyć się będą dwa czynniki – pierwszy to powstanie koalicji rządowej w Niemczech. Z drugiej strony – znając pragmatyzm Niemców – trudno było oczekiwać, że realizowany będzie inny scenariusz, więc będzie to czynnik krótkotrwały. Druga sprawa to rekordy indeksów ustanowione dzień wcześniej przez DAX i FTSE, co z pewnością doda kupującym animuszu. Problemem jest tylko nieprzekonujące zachowanie S&P oraz dzisiejsze święto w USA, które może też odbić się na zachowaniu rynku w piątek.

U nas WIG20 ma znów otwartą drogę by zmierzyć się ze szczytem na 2634 pkt, choć taki skok mógłby wyczerpać siły popytu, gdyby miał nastąpić w jednym ruchu.

Emil Szweda